343,9 tys. - tyle dzieci urodziło się w Polsce w ostatnich dwunastu pełnych miesiącach, tj. od początku lipca 2020 r. do końca czerwca 2021 r. - wynika z najnowszych danych GUS. Dla porównania, w najgorszym dotychczas roku kalendarzowym w XXI wieku (i w ogóle w czasach powojennych) - 2003 - urodziło się w Polsce ok. 351,1 tys. dzieci.
Wyjątkami są już miesiące, w których urodziło się w Polsce więcej dzieci niż rok wcześniej. Od początku 2020 r. były tylko dwa takie miesiące (w 16 odnotowano spadek rok do roku). W czerwcu br. na świat przyszło ok. 28,8 tys. dzieci - o 2,3 tys. mniej niż w czerwcu rok temu.
Równocześnie dane GUS wskazują, w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zmarło w Polsce aż ok. 539,8 tys. osób. To zdecydowanie najwięcej od czasów drugiej wojny światowej. Tymczasem na podstawie danych z poprzednich lat i tendencji demograficznych można prognozować, że w "normalnych", niepandemicznych czasach, zmarłoby w Polsce zapewne ok. 410-420 tys. osób. Liczbę nadmiarowych zgonów w ostatnim roku można więc szacować na przynajmniej ok. 120 tys.
Akurat czerwiec - wraz z wygasaniem fali zakażeń koronawirusem - był powrotem do względnej "normy", jeśli chodzi o liczbę zgonów. Z danych GUS wynika, że zmarło wówczas w Polsce ok. 35,7 tys. osób - najmniej od września 2020 r.
Gdy porównuje się dane z ostatnich dwunastu miesięcy, widać, że nożyce demograficzne w tym czasie rozwarły się do poziomu niemal 200 tys. osób. Różnica między liczbą zgonów a urodzeń wyniosła aż ok. 195,9 tys.
Dane GUS wskazują, że na koniec czerwca br. Polska liczyła ok. 38 mln 162 tys. mieszkańców. Oznacza to, że w ciągu ostatniego roku populacja Polski zmniejszyła się aż o ok. 192 tys. osób. Różnica ok. 4 tys. osób między tą liczbą a 195,9 tys. (czyli różnicą między liczbą zgonów i urodzeń) wynika z dodatniego salda migracji zagranicznych na pobyt stały.
Pandemia koronawirusa przyspieszyła - przede wszystkim w zakresie liczby zgonów - bardzo negatywne przemiany demograficzne w Polsce. Najnowsza projekcja Eurostatu (z 2019 r., jeszcze sprzed pandemii) przewiduje, że w 2025 r. w Polsce będzie mieszkało niespełna 37,6 mln osób, w 2030 r. ok. 37 mln, w 2040 r. niecałe 35,7 mln, w 2050 r. tylko ok. 34,1 mln osób.
A jak mogą kształtować się dane w najbliższych miesiącach? Dynamika ubytku ludności w Polsce powinna przyhamować - o ile nie zobaczymy kolejnej wysokiej fali zgonów covidowych. Prowadzona od grudnia 2020 r. akcja szczepień powinna sprawić, że nawet duża liczba zakażeń nie skończy się już tak dramatycznymi liczbami jak podczas poprzednich fal. Szczególnie w październiku, listopadzie i grudniu 2020 r. oraz styczniu, marcu i kwietniu 2021 r. umierało w Polsce o kilkadziesiąt procent więcej osób niż zwykle w poprzednich latach.
Mimo wszystko starzenie się społeczeństwa sprawia, że umierać będzie coraz więcej osób. Jednocześnie bardzo dynamicznie będzie spadać liczba urodzeń. Tego trendu, ze względu na liczbę kobiet w wieku rozrodczym i po prostu długi okres potrzebny do ewentualnych zmian w podniesieniu wskaźnika dzietności w Polsce (wynosi on obecnie w Polsce ok. 1,4), w krótkim terminie odwrócić się nie da. Nawet w założeniach dla projektu ustawy o tzw. rodzinnym kapitale opiekuńczym (12 tys. zł na drugie i kolejne dziecko w wieku 12-36 miesięcy; program ma ruszyć od początku 2022 r.) rząd za cel stawia sobie "złagodzenie", a nie "odwrócenie" negatywnych trendów demograficznych.
Według cytowanej w rządowym projekcie "Strategii Demograficznej 2040" projekcji Eurostatu w bazowym scenariuszu roczna liczba zgonów w Polsce powinna cały czas rosnąć do poziomu blisko 500 tys. w okolicach 2040 r. Jednocześnie już w okolicach połowy obecnej dekady liczba urodzeń w Polsce może spaść poniżej 300 tys. rocznie.