Lokalne przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne mogą wkrótce zapłacić grube miliony za pozbywanie się nieczystości niezgodnie z prawem. Wody Polskie, państwowa spółka, która nadzoruje samorządowe firmy, zaczęła bowiem baczniej przyglądać się kwestii specjalnych zezwoleń, która są niezbędne, by pozbywać się ścieków zgodnie z prawem.
Chodzi o tzw. pozwolenia wodnoprawne. Są niezbędne, by wykorzystywać przelewy burzowe - instalacje, które są wykorzystywane do odprowadzania wody opadowej w przypadku intensywnych opadów.
Jak wyjaśnia "Dziennik Gazeta Prawna", firma odpowiedzialna za odprowadzenie ścieków musi uzyskać pozwolenie, albo za zrzut ścieków płaci pięciokrotnie wyższą stawkę. Użycie zrzutu burzowego musi być też skrupulatnie odnotowane. Powód jest prosty. Podczas burzy nieczystości trafiają do rzek razem z wodą opadową - w innym wypadku woda zalałaby ulice. Ten nieprzyjazny dla środowiska, ale konieczny proceder, nie może być jednak nadużywany.
O tym, że korzystanie z systemu "przeciwburzowego" musi być poparte odpowiednimi zezwoleniami, przekonały się władze Warszawy. Awaria oczyszczalnia ścieków Czajka kosztowała bowiem lokalną spółkę 32 mln zł. Tyle kosztowały nieuprawnione zrzuty nieczystości.
Wody Polskie pod lupę wzięły wrocławskie Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji (MPWiK). Spółka, ma mieć 21 aktywnych przelewów burzowych, ale nie na wszystkie ma zezwolenia. Ponadto w 2020 roku tylko przy użyciu dwóch zrzutów zrzuciła 2,7 mln metrów sześciennych ścieków komunalnych.
Według rządowego dokumentu "Polityka ekologiczna państwa" na skutek zmian klimatu "coraz częściej będzie można zaobserwować silne wiatry, a nawet towarzyszące im incydentalne trąby powietrzne i wyładowania atmosferyczne, które mogą znacząco wpłynąć m.in. na rolnictwo, budownictwo oraz infrastrukturę energetyczną i transportową".
Naukowcy zwracają jednak uwagę, że burze i tornada to złożone zjawiska i na razie nie jest do końca jasne, jak globalne ocieplenie wpłynie na ich siłę i częstość występowania.
- Aby powstała silna burza, muszą zostać spełnione trzy warunki, a wraz z ocieplającym się klimatem bardzo trudno jest określić, jak te poszczególne elementy będą się zmieniały - tłumaczył w rozmowie z Gazeta.pl dr Mateusz Taszarek z UAM. Niektóre dotychczasowe badania sugerują, że, że burze mogą być częstsze, ale mniej intensywne, jednak naukowcy wciąż badają te zależności. Z kolei warunki sprzyjające powstawaniu trąb powietrznych w Polsce nie uległy większej zmianie na przestrzeni ostatnich dekad - mówił Taszarek. Częściej za to dokumentujemy ich pojawienie się np. nagrania z telefonów komórkowych, co może sprawiać wrażenie, że jest ich więcej.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.