Tydzień zaczął się od dużych spadków na globalnych rynkach. Zaczęło się od Azji, wprawdzie w Chinach kontynentalnych giełda nie pracowała, ale Hongkong tak i zaliczył ponad 3-procentową przecenę. Akcje winowajcy zamieszania, Evergrande, traciły nawet 19 proc. (ostatecznie ich notowania zamknęły się 10-procentowym minusie).
Giełdy europejskie także miały słabą sesję, którą zakończyły na około 2-procentowych minusach (Euro Stoxx 50 stracił -2,11 proc.). WIG20 spadł o 2,59 proc. i znalazł się na najniższym poziomie od około miesiąca. Najgorzej wyglądał sunindeks WIG-Górnictwo ze spadkiem o 5,6 proc., w którym akcje JSW straciły 8,55 proc., a KGHM 5,16 proc.
Notowania WIG20, głównego indeksu GPW. Źródło: stooq.pl
Czerwoną sesję zaliczyła też Wall Street. Nasdaq zamknął się na 2,19-procentowym minusie, S&P 500 spadł o 1,7 proc., a Dow Jones o 1,78 proc. S&P zanotował najgorszą sesję od maja. Spadki w trakcie sesji były nawet jeszcze większe. Słabo wyglądała polska waluta. Kurs złotego spadał, drożały waluty takie jak euro, dolar i frank.
- Mamy klasyczną wyprzedaż, związaną z odpływem kapitału, jak zwykle w takich sytuacjach. Pojawia się, kiedy jest obawa o kryzys płynnościowy, wtedy ten kapitał bardziej spekulacyjny odpływa. To nie jest żadna panika, ale w ostatnim czasie przywykliśmy do małej zmienności na złotym, więc takie ruchy jak dziś zwracają uwagę - mówił nam Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Złoty wciąż jest słaby, za euro - według rynkowych notowań - nadal trzeba płacić 4,60 zł, za dolara 3,92 zł, za franka szwajcarskiego 4,23 zł. Na giełdach azjatyckich wtorkowy poranek przynosi zmienne nastroje, choć Chiny kontynentalne nadal nie handlują. Japoński Nikkei traci 1,8 proc., Hang Seng jest na niewielkim już dziś minusie. Sam Evergrande znów traci, choć już mniej wyraźnie, około 3,5 proc.
Inwestorzy obawiają się kłopotów, jakie mogą przynieść problemy Evergrande. Deweloper, największy w Chinach, jest zadłużony na ponad 300 miliardów dolarów i ma mieć problem z zebraniem pieniędzy na spłatę części długów w terminie, przed czym zresztą sam ostrzegał. O tym, o co chodzi w tej sytuacji, pisaliśmy więcej w poniższym tekście:
Co dalej? Według agencji ratingowej S&P, wielki deweloper jest na krawędzi niewypłacalności. Wszystkie główne agencje ścięły wcześniej ocenę kredytową Evergrande do poziomów, które mogą wskazywać bliskie ryzyko takiego scenariusza. Rynki obawiają się, że w przypadku upadłości firmy ucierpi globalny sektor finansowy, bo wśród inwestorów Evergrande są podmioty zagraniczne. Większym zmartwieniem jednak wydaje się potencjalny wpływ bankructwa na chińską gospodarkę - drugą największą na świecie, a przez to na inne państwa.
Nie wiadomo, co zrobi chiński rząd, ale według niektórych nie musi być wcale skłonny do interwencji. Analityk S&P Global Ratings napisał w raporcie (cytowanym przez CNBC) tak: "Uważamy, że Pekin byłby zmuszony do działania tylko wtedy, gdyby wystąpiło daleko idące przeniesienie problemu, powodujące upadek wielu dużych deweloperów i stwarzająca ryzyko systemowe dla gospodarki". Jego zdaniem sam upadek Evergrande nie byłby impulsem do działania władz.