Międzynarodowa Izba Żeglugi wystosowała listo otwarty do przywódców państw uczestniczących w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Organizacja, wraz z innymi grupami branżowymi, które podpisały dokument, ostrzega przed krachem globalnego systemu transportu - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Powodem jest koronawirus, który sprawił, że przez dwa ostatnie lata obciążenie pracowników transportu wzrosło. Przewoźnicy z całego świata zmagają się bowiem z niedoborem kadr. "To powoduje, że łańcuchy dostaw są nieustanie zagrożone" - czytamy w liście.
Międzynarodowa Izba Żeglugi ostrzega, że braki kadrowe będą coraz bardziej odczuwalne. Marynarze mogą też obawiać się podpisywania nowych kontraktów, bo podczas zeszłorocznego szczytu pandemii utknęli na statkach - nie pozwalano im zejść na ląd ani wrócić do domów.
Rosną też kolejki statków, które czekają na rozładunek. Przed jednym tylko portem w USA, przez który przewija się 40 proc. całego transportu kontenerowego, w korku stoi 65 jednostek. - Dochodzi do tego, że statki czasem czekają na rozładunek dłużej, niż trwa ich podróż z Chin do Stanów Zjednoczonych - wyjaśnia Krzysztof Mrówczyński, kierujący zespołem sektorowym w Departamencie Analiz Makroekonomicznych Banku Pekao.
Transport morski, szczególnie z portów azjatyckich do europejskich, drożeje od miesięcy. - Brakuje wolnych statków oraz kontenerów. Wiele wskazuje, że problemy logistyczne w transporcie morskim utrzymają się przynajmniej do końca roku. Wywiera to presję na wzrost cen towarów - ostrzegali już w wakacje ekonomiści PKO Banku Polskiego.
Jednocześnie transport morski jest źródłem rekordowych zysków. Najwyższych od roku 2008. Koszty frachtu tradycyjnego kontenera w ciągu ostatniego roku wzrosły do ponad 14 tys. dolarów, a tą drogą transportowaną jest 80 proc. towarów.