Trzy szoki gospodarcze. Jeden z nich dopiero się rozkręca. Chodzi o ceny żywności. "Czubek góry lodowej"

Sypią się rewizje prognoz gospodarczych. Teraz to mBank zmienia przewidywania dotyczące polskiego PKB i wzrostu cen. Wymienia też trzy szoki, z których jeden, dotyczący żywności, wciąż przed nami - "zobaczyliśmy prawdopodobnie dopiero czubek góry lodowej" - piszą eksperci. Jednocześnie w środę Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na ruch, który wielu zaskoczył - podniosła stopy procentowe. Główna stawka wzrosła z 0,1 do 0,5 procent.

Artykuł zaktualizowany o decyzję RPP ws. stóp procentowych. 

Zacznijmy od konkretnych wskaźników. Ekonomiści mBanku mocno ścięli swoją prognozę wzrostu PKB Polski - na ten rok do 5,2 z 5,7 proc. i na przyszły do 4,8 z 5,3 proc. "Korekta scenariusza makro: mniej wzrostu, więcej inflacji" - tytułują fragment swojego raportu. 

mBank tnie prognozy dla PKB Polski. Inflacja w przyszłym roku wyższa niż w tym

Ta istotna rewizja wcale nie musi być ostateczną - możemy zobaczyć głębsze spowolnienie. Eksperci piszą, że aktualnie widzą "raczej ryzyka w dół" dla tej prognozy niż możliwości jej podniesienia, choć spowolnienie wciąż nazywają tymczasowym, w każdym razie w perspektywie całego cyklu koniunkturalnego. Wcześniej oczekiwania co do wzrostu gospodarczego w Polsce obniżył też bank Pekao SA - z 5,5 do 5 proc., o czym wspominaliśmy w poniższym tekście:

Port w Rotterdamie Gwiazdki nie będzie? W USA rekordowe korki w portach, w Europie rekordowe ceny

W najbliższych kwartałach istotnym czynnikiem, wpływającym na przynajmniej niektóre "silniki" PKB (mBank wymienia tu przede wszystkim eksport netto i zapasy, konsumpcja i inwestycje mają być mniej dotknięte), będzie wzrost cen. Według mBanku, inflacja w przyszłym roku będzie wyższa niż w obecnym - średnio ma wynieść 5,5 proc., podczas gdy w 2021 szacowana jest na 4,8 proc. Nie tylko ten bank uważa, że przyszłoroczna, średnioroczna inflacja przebije tegoroczną, takie oczekiwania ma też wspomniany już Pekao SA. 

Ekonomiści mBanku stwierdzają, że w 2022 roku jedną czwartą inflacji ma stanowić efekt cen żywności i energii. "Dostosowanie nazwalibyśmy niemal klasycznym szokiem podażowym, ale naszym zdaniem daleko nam do stagflacji" - dodają. Stagflacja to ostatnio nośne hasło, bo na świecie rosną obawy przed takim scenariuszem ekonomicznym. W największym skrócie oznacza on stagnację gospodarczą, czyli spowolnienie wzrostu, połączoną z wysoką inflacją. Według mBanku ten scenariusz nam nie grozi, bo w dalszych kwartałach stopniowo wygasać będzie jeden z szoków, podażowy - producenci, którzy obecnie nie nadążają z dostarczaniem towarów i produktów, będą rozładowywać zatory, aktywność gospodarcza będzie rosnąć, a inflacja spadać. 

W środę Rada Polityki Pieniężnej - organ NBP, na czele którego stoi prezes banku centralnego Adam Glapiński - podniosła główną stopę procentową o 40 punktów bazowych.  Kilkadziesiąt minut po pierwszym, zaskakującym komunikacie, RPP opublikowała drugi, w którym uzasadnia swój ruch. Jego podsumowanie i najistotniejszy fragment brzmi:

W sytuacji prawdopodobnego dalszego ożywienia aktywności gospodarczej i korzystnej sytuacji na rynku pracy inflacja może utrzymać się na podwyższonym poziomie dłużej niż dotychczas oczekiwano. W takiej sytuacji powstałoby ryzyko utrwalenia się dynamiki cen w średnim okresie na poziomie wyższym od celu inflacyjnego. Dążąc do obniżenia inflacji do celu NBP w średnim okresie Rada postanowiła podwyższyć stopy procentowe NBP.

Czyli: RPP też jest przekonana, że za wzrostem inflacji stoją czynniki "niezależne od krajowej polityki pieniężnej", takie jak wzrost cen surowców energetycznych i żywnościowych na globalnych rynkach, zaburzenia łańcuchów dostaw czy ożywienie gospodarcze (a jeszcze wcześniej, przed pandemią nawet, podwyżki rachunków za prąd i opłat za wywóz śmieci), jednak widzi też ryzyko, że wysoka inflacja wcale nie będzie przejściowa, tylko utrzyma się dłużej, niż wcześniej oczekiwał bank.

Zobacz wideo Inflacja jest najwyższa od lat. Co ze stopami procentowymi? Komentuje prof. Noga

Trzy szoki gospodarcze. Jeden dopiero się rozkręca

Jeśli chodzi o wspomniane już szoki, mBank wymienia je trzy, wszystkie negatywne. Pierwszy dotyczy niedoborów surowców i materiałów. Ten problem mamy już na świecie od wielu miesięcy: zapotrzebowanie (popyt) mocno wzrosło po zniesieniu gospodarczych lockdownów covidowych, ale odpowiedź na te potrzeby (czyli podaż) była niewystarczająca, także z powodu kłopotów związanych z zakłóceniami w łańcuchach dostaw. "Ten klasyczny szok podażowy doprowadził do bardzo silnych efektów cenowych, zarówno w kontekście samej skali wzrostów, jak i tempa ich spiętrzenia" - piszą eksperci, dodając, że to z kolei działa negatywnie na popyt. 

Drugim szokiem, który zaczyna oddziaływać, to połączenie "efektów strukturalnych wynikłych z dostosowań ESG oraz krótkoterminowych niedoborów surowców energetycznych na świecie mających swe korzenie po części również w spiętrzeniu popytu". ESG to akronim od Environmental, Social, and Governance, czyli "środowisko naturalne, społeczeństwo i ład korporacyjny". To nowy trend biznesowy, na który coraz większą uwagę zwracają i firmy, i inwestorzy. Szczególnie ten pierwszy człon, czyli środowisko, ma ostatnio duże znaczenie, w kontekście m.in. transformacji energetycznej, czyli odchodzenia od surowców kopalnych, głównie węgla. Zatem: gospodarka dostosowuje się do nowych wyzwań, a w dodatku teraz połączone jest to z niedoborem surowców, takich jak wspomniany węgiel, przy silnym wzroście zapotrzebowania na nie. Szczególnie wyraźnie widać to było ostatnio w Chinach. 

No i wreszcie jest trzeci szok, dotyczący cen żywności. Według mBanku, w tym przypadku "jak do tej pory zobaczyliśmy prawdopodobnie dopiero czubek góry lodowej dostosowania". Ekonomiści uważają, że bardzo prawdopodobny jest następujący scenariusz: będziemy mieć niedobory nawozów sztucznych (mamy na świecie rekordowo drogi gaz, niezbędny w ich produkcji, i duże firmy chemiczne tę produkcję teraz tną lub zawieszają), niezbędnych w rolnictwie, kolejne plony zbóż i warzyw będą niskie, a do tego drogie, a ponieważ jednocześnie droga jest też energia, droższe będą też produkty spożywcze, przy powstawaniu których jej sporo potrzeba, jak mięso i żywność przetworzona. Czyli w największym skrócie: kryzys energetyczny zaserwuje nam drogą żywność. Ten trzeci szok może trwać najdłużej, przynajmniej do połowy przyszłego roku. 

. Inflacja na energetycznym dopalaczu. Pytania ws. cen energii - zadaj je ekspertowi

Wzrost cen i stopy procentowe w Polsce. Inflacja na sterydach. Pytanie na teraz: co zrobi NBP? [WYKRES DNIA]

Inflacja na energetycznym dopalaczu. Masz pytania dotyczące cen energii? Zadaj je ekspertowi w Q&A Gazeta.pl. Do czego prowadzi to, co dzieje się teraz na rynkach i w gospodarkach? Pytania w tym temacie przesyłajcie do nas na adres: news_gazetapl@agora.pl. W czwartek 7 października zadamy je ekspertowi w programie Q&A Gazeta.pl.

Więcej o: