Inflacja na sterydach. Pytanie na teraz: co zrobi NBP? [WYKRES DNIA]

Maria Mazurek
Idziemy na 6 proc., a to dopiero początek. Jeszcze w tym roku możemy zobaczyć "siódemkę" z przodu. Jeśli chodzi o główną stopę procentową, to z przodu od dawna mamy 0, a za nim niewiele więcej i teraz trwa obstawianie - czy to do końca grudnia może się zmienić?
Zobacz wideo Wynagrodzenia rosną szybciej niż inflacja? Nie zawsze. Ekspert tłumaczy

Inflacja w ostatnich miesiącach lubi zaskakiwać. I to w górę. W przypadku najnowszych danych GUS nie było inaczej. Ceny we wrześniu wzrosły aż o 5,8 proc., mocniej niż zakładały najwyższe prognozy (analitycy mBanku oczekiwali 5,7 proc.).

Kiedy ostatni raz ceny rosły szybciej niż teraz (o 6,2 proc.), czyli ponad 20 lat temu, w czerwcu 2001 roku, PO i PiS dopiero powstawały (pierwszą założono w styczniu, a drugą w maju tamtego roku), Polskę odwiedzał ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush, kończyła się pierwsza polska edycja kontrowersyjnego wtedy Big Brothera, a stacji TVN24 jeszcze w ogóle nie było (założono ją w dopiero w sierpniu 2001 roku).

Z lektury komentarzy makroekonomicznych wynika, że teraz kierunek na 6 proc. mamy już w zasadzie zagwarantowany. 

Inflacja mocno przyspieszyła. GUS: we wrześniu 5,8 proc.

Co napędza inflację? "Sterydem" numer jeden we wrześniu były ceny paliw, które w ujęciu rocznym wzrosły aż o 28,6 proc., a w ciągu miesiąca o 2 proc. Paliwa drożeją, bo od drożeje ropa naftowa - w ciągu miesiąca jej rynkowe notowania wzrosły o około 9,5 proc. To z kolei efekt z jednej strony większego popytu - rozpędzona gospodarka (globalna) potrzebuje więcej surowców, a z drugiej skutek wyższych cen innego surowca - gazu ziemnego. Na wzrost cen paliw w Polsce przekłada się też słabszy złoty, bo rafinerie za ropę rozliczają się w dolarach. Im złoty słabszy, tym muszą za nią płacić więcej. 

Notowania ropy naftowej typu Brent (europejskiej, to międzynarodowy benchmark, czyli punkt odniesienia)Notowania ropy naftowej typu Brent (europejskiej, to międzynarodowy benchmark, czyli punkt odniesienia) źródło: stooq.pl

Paliwa nie wyczerpały jeszcze swojego wzrostowego potencjału. "Ostatni wzrost cen ropy naftowej odciśnie piętno na cenach paliw dopiero w październiku" - piszą ekonomiści PKO BP w komentarzu do dzisiejszych danych. 

Zostajemy jeszcze blisko paliw, we wrześniu rosły też ceny w kategorii "nośniki energii" (o 7,2 proc. rok do roku i 0,8 proc. miesiąc do miesiąca). Może to nieco dziwić, bo zapowiadane podwyżki opłat za gaz wchodzą w życie dopiero od października, jednak wspomniani już eksperci PKO BP uważają, że przyczyną może być węgiel - ten szybko w ostatnim czasie drożeje, a wrzesień to miesiąc, w którym zaczynamy myśleć o gromadzeniu opału na zimę. Także tutaj można się spodziewać kontynuacji trendu wzrostowego, z racji wspomnianych przed chwilą podwyżek. 

I wreszcie (choć raczej chyba przede wszystkim, z racji na dużą wagę w inflacyjnym koszyku) drożała żywność - o 0,1 proc. miesiąc do miesiąca i 4,4 proc. rok do roku. W tym drugim ujęciu widać wyraźne przyspieszenie, w sierpniu ceny żywności wzrosły o 3,9 proc. Nie znamy jeszcze szczegółów, bo pełne dane inflacyjne GUS opublikuje dopiero za dwa tygodnie, ale ekonomiści PKO BP podejrzewają, że wskaźnik podniosły ceny nabiału, tłuszczu i pieczywa. I także w tym przypadku spodziewają się dalszych wzrostów cen. 

Kierunek: 6, a może nawet 7 proc.

To wszystko sprawia, że ogólny wskaźnik cen konsumenckich nadal będzie rosnąć. Po piątkowych danych w górę poszły także prognozy. Goldman Sachs, który zresztą o polskiej inflacji całkiem niedawno już pisał, teraz spodziewa się, że średniorocznie inflacja wyniesie w tym roku 4,7 proc., a ta miesięczna do końca grudnia sięgnie 6 proc.

Ta "szóstka" z przodu wydaje się dość powszechnym konsensusem ekonomicznym. Takie przyspieszenie - być może już w październiku - zakładają m.in. ekonomiści mBanku i PKO BP i ING BSK. Ci ostatni uważają nawet, że na koniec roku inflacja może sięgnąć nawet blisko 7 proc., a w przyszłym "nie ma też co liczyć na jej istotny spadek". Ku podobnej prognozie skłania się także ekonomista Ignacy Morawski. 

Co zrobi NBP?

Wydaje się jednak, że kluczowym pytaniem nie jest to o, jak wysoko sięgnie w najbliższym czasie inflacja, ale co zamierza z tym zrobić (lub nie) polski bank centralny, którego zadaniem jest "pilnowanie" tego wskaźnika. Jeśli spojrzeć na kurs złotego, wydaje się, że rynek wycenia podwyżki - czyli liczy na to, że się pojawią. Po dzisiejszym (piątek 1 października) odczycie inflacji słaby ostatnio złoty umacniał się. 

"[...] rynki finansowe uważają, że wniosek (odrzucony) o podwyżkę stóp o 190 pb z wrześniowego posiedzenia RPP oznacza, że NBP pójdzie śladem Czeskiego Banku CNB (wczoraj podwyżka +0,75 pp)" - napisali ekonomiści ING, dodając, że "może być rozczarowanie" (o czym za chwilę). 

No właśnie, bo banki centralne z naszego regionu nie idą w półśrodki w walce z wysoką inflacją, tylko wręcz na całość. Wspomniane Czechy właśnie podniosły stopy po raz trzeci w tym roku, i to bardzo mocno - z 0,75 do 1,5 proc., bijąc na głowę oczekiwania. Na Węgrzech podwyżki były już cztery. Tymczasem nasz NBP czeka, podczas gdy inflacja rośnie. Od wiosny tego roku jest już nie tylko powyżej celu NBP, wynoszącego 2,5 proc., a ponad górną granicą odchyleń od tego celu - NBP dopuszcza 1 punkt procentowy odchyleń w obie strony, co daje zakres między 1,5 a 3,5 proc. Stopy za to ani drgną - od końca maja 2020 roku główna to zaledwie 0,1 proc. Na poniższym wykresie widać, jak inflacja stopom "odjeżdża". 

Wzrost cen i stopy procentowe w Polsce.Wzrost cen i stopy procentowe w Polsce. Gazeta.pl

NBP ponad 1,5 roku temu ciął ich poziom, by wspierać pogrążoną w koronakryzysie gospodarkę. Teraz gospodarka odbiła, a z nią wystrzeliły ceny. Ze słów prezesa polskiego banku centralnego można wywnioskować, że chce być ostrożny i nie zdusić wzrostu zbyt szybkim podnoszeniem stóp procentowych. Założenie jest takie, że wyższe stopy oznaczają droższe kredyty, czyli "droższe" pieniądze. Jeśli kapitał jest trudniej dostępny, to nie jest tak chętnie wydawany, a ograniczenie wydatków z reguły powinno prowadzić do ograniczenia wzrostów cen (oczywiście mechanizm działa też analogicznie w drugą stronę).

Pytanie, czy ciągle jesteśmy w momencie, w którym wzrost stóp byłby "zbyt szybki". Czynnikiem niepewności pozostaje pandemia koronawirusa - właśnie zaczęła się u nas jej czwarta fala. Poza tym, Adam Glapiński podkreśla, że przyczyny inflacji leżą poza Polską, więc działania NBP i tak by nie pomogły obniżyć tego wskaźnika. Szef NBP często mówi o "szokach podażowych" - wzrosty na przykład surowców na świecie napędzane są przez ich zmniejszoną dostępność - podaż nie nadąża za gwałtownym wzrostem popytu, który przyszedł wraz z odbiciem gospodarek. Szczególnie silne wzrosty widać w przypadku surowców, w tym energetycznych. 

Ten problem mają wszyscy, nie tylko Polska. Tyle że ekonomiści zauważają, że przyspieszenie "naszej" inflacji ma nie tylko czysto zewnętrzne przyczyny. To na przykład fragment z dzisiejszego komentarza do danych GUS, przygotowanego przez ekonomistów PKO BP, w którym warto przyjrzeć się szczególnie ostatniemu zdaniu:

"Szacujemy, że inflacja bazowa po wyłączeniu cen żywności i energii wzrosła we wrześniu do 4,0-4,1% r/r. Sądzimy, że zimny wrzesień przyspieszył wprowadzenie kolekcji jesiennych i związane z tym podwyżki cen odzieży. Podejrzewamy, że silnie rosły także ceny edukacji. Wciąż silny mógł też pozostać proinflacyjny wpływ popytu na ceny w HoReCa. W danych mogły także w końcu znaleźć odzwierciedlenie wyższe taryfy wodne (poszukujemy ich w danych GUS od czerwca). Wszystkie te czynniki i tak nie wyjaśniają w pełni wzrostu inflacji bazowej, za którym stać mogły także czynniki popytowe". Eksperci piszą o czynnikach popytowych, a nie zewnętrznych "szokach podażowych". 

Ze słów prezesa Narodowego Banku Polskiego można też było wywnioskować, że prowadząc politykę monetarną, patrzy nie na decyzje swoich regionalnych odpowiedników, a raczej na największe banki centralne świata. Ten argument też niedługo będzie musiał ulec zmianie. Dziś dowiedzieliśmy się, że inflacja w strefie euro jest najwyższa od 13 lat - wzrosła do 3,4 proc. z 3 proc. w sierpniu, a na przykład w samych Niemczech jej poziom jest najwyższy od prawie trzech dekad, to może skłonić Europejski Bank Centralny do działania. Na razie trzyma się zdania, że inflacja jest przejściowa, choć niedawno jego szefowa Christine Lagarde zauważała rosnące ryzyka inflacyjne. W Stanach Zjednoczonych szef Fed Jerome Powell zaczyna mówić o zaostrzaniu polityki monetarnej, co w tamtym przypadku oznacza zmniejszanie programu skupu aktywów (to działanie, w ramach którego Fed skupuje z rynku obligacje i inne papiery wartościowe, "zasilając" go w dolary; nazywane jest to czasem "drukowaniem", a ma na celu wspomaganie gospodarki po kryzysie, a skutkuje m.in. wzrostami na giełdach).

Presja na NBP rośnie, także wewnątrz Rady Polityki Pieniężnej, czyli organu decyzyjnego banku. W czasie ostatniego, sierpniowego posiedzenia pojawiły się dwa wnioski o podwyżkę stóp procentowych - jeden o 15, a drugi aż o 190 punktów bazowych. Oba przepadły. RPP będzie chciała pewnie poczekać z jakąkolwiek decyzją przynajmniej do listopadowej projekcji inflacji (na to w każdym razie wskazuje protokół ze wspomnianego posiedzenia).

Część ekspertów spodziewa się, że może to być miesiąc rozpoczęcia podwyżek stóp. Niektórzy jednak podkreślają, że niekoniecznie tak się stanie. "Rynek wycenia podwyżkę w tym roku o ponad 25pb. Widzimy jednak ryzyko, że podwyżka może być mniejsza lub nawet zostać przesunięta na 2022" - uważają ekonomiści ING. A PKO BP swój inflacyjny komentarz kończy tak: "Przebieg procesów inflacyjnych sprawia, że RPP coraz trudniej będzie utrzymywać narrację o egzogenicznym [zewnętrznym - red.] charakterze podwyższonej inflacji. Naszym zdaniem waga standardowych parametrów makro w pandemicznej funkcji reakcji Rady jest jednak nadal ograniczona. Chociaż listopadowa projekcja inflacyjna najpewniej pokaże inflację powyżej (szerokiego) celu NBP, to sytuacja pandemiczna do tego czasu się nie poprawi, a wręcz najpewniej pogorszy. W efekcie podwyżka stóp w listopadzie jest mocno prawdopodobna, ale bazowym scenariuszem pozostaje dla nas pierwszy ruch w 2022". 

Więcej o: