Warszawa. Wydali oszczędności życia. Mieszkania bez prądu i gazu

Przyszli właściciele mieszkań w nowym bloku na warszawskiej Białołęce nie mogą w nich zamieszkać, choć płacą za nie kredyty. Lokale nie zostały przyłączone do prądu, gazu i kanalizacji. Deweloper obwinia urzędników, a urzędnicy dewelopera. Sprawę zbadała redakcja programu "Państwo w państwie" Polsat News.

Nabywcy mieszkań na warszawskiej Białołęce od blisko dwóch lat pozostają w konflikcie z jednym z deweloperów, któremu zarzucają m.in. sprzedaż mieszkań bez zgody na przyłącza kanalizacyjne i gazowe oraz niedotrzymanie terminów podpisania aktów notarialnych. Niektóre lokale nie mają również prądu. Kupujący nie mogą się wprowadzić do swoich mieszkań, choć płacą za nie kredyty, a część ma wykończone wnętrza - podaje Polsat News.

Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl

"Deweloper zapewniał, że wszystko będzie dobrze"

Jedna z osób powiedziała dziennikarzom, że mieszka w wynajmowanej kawalerce, a po opłaceniu obu mieszkań i prawnika, nie ma za co żyć. - Deweloper zapewniał, że wszystko będzie dobrze, powiedział nawet, że możemy zacząć wykańczać mieszkania. Ja tutaj mam już wszystko, wystarczy wstawić kanapę, telewizor i zacząć mieszkać. Ale nie mogę tego zrobić - powiedziała Katarzyna Krupa w programie "Państwo w Państwie". Inny nabywca dodaje, że budynek jest oficjalnie cały czas w budowie, a bez przyłączy nie może stać się budynkiem mieszkalnym i nie można przenieść własności na nabywców.

Jak dowiedziała się redakcja programu "Państwo w państwie" Polsat News, deweloper o wszystko obwinia gminnych urzędników, twierdząc, że zablokowali mu podłączenia, żądając budowy drogi. Ci z kolei twierdzą, że to deweloper nie złożył stosownych projektów, a w międzyczasie miał wybudować nielegalnie przyłącza gazowe i kanalizacyjne.

Poszkodowani zgłosili sprawę do prokuratury i nadzoru budowlanego, po czym, zdaniem mieszkańców, deweloper miał zmienić zamki na klatce schodowej - podaje Polsat News. Nabywcy nie mają dostępu do  mieszkań, które są już częściowo wyposażone.

Problem polskiego rynku mieszkaniowego 

Patodeweloperka na stałe weszła do naszego słownika. Kojarzyć się może już nie tylko z nowymi mieszkaniami czy całymi osiedlami, które są zaprojektowane w absurdalny sposób, ale także tymi przeznaczonymi pod wynajem. W celu zmaksymalizowania zysku inwestorzy dzielą pokoje na pół, budują antresole w nietypowych miejscach albo przerabiają na sypialnie balkony. Inni oferują do wynajmu piwnice lub bliżej niezidentyfikowane pomieszczenia, które już na pierwszy rzut oka są podejrzane.

Skąd zatem taki rozkwit patodeweloperki? W ostatnim wydaniu "Studia Biznes" zapytaliśmy o sprawę naszego gościa z branży deweloperskiej. - Skupiłbym się raczej na patolegislacji - odpowiedział Tomasz Narkun.

Zobacz wideo Skąd się bierze patodeweloperka? Narkun: Deweloperzy wykorzystują to, co daje im prawo
Więcej o: