680 tys. firm może spodziewać się zapytań o to, dlaczego nie uruchomiły u siebie PPK. Pracownicze Plany Kapitałowe, jeden z czołowych programów rządu, chce w ten sposób ratować Polski Fundusz Rozwoju. Pytania w jego imieniu zada przedsiębiorcom ZUS - informuje "Rzeczpospolita".
- W drugiej dekadzie listopada zaczniemy wysyłać do firm specjalnie przygotowany formularz z pytaniami o przyczyny nieprzystąpienia do PPK - wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR.
PPK trudno nazwać sukcesem. Do programu powinno przystąpić 939 tys. podmiotów, zdecydowana większość jednak tego nie zrobiła. Decyzja przedsiębiorców nie musi oznaczać złamania przepisów, bo te zostawiły furtkę. PPK nie trzeba uruchamiać, jeśli wszyscy pracownicy zadeklarują, że na emeryturę w ten sposób nie zamierzają odkładać. PFR wyjaśnia, że formularze rozsyłane przez ZUS będą miały postać prostej, elektronicznej ankiety. Na tym etapie Fundusz nie zamierza pytać o żadne papierowe dokumenty. Możliwe jednak, że w przyszłości się tu zmieni.
Więcej informacji na temat działań rządu na stronie głównej Gazeta.pl.
Pracownicze Plany Kapitałowe to długoterminowe i dobrowolne plany oszczędnościowe. Zaliczają się do tzw. III filaru polskiego systemu emerytalnego. PPK w życie weszły 1 stycznia 2019 roku. Rząd liczył, że Polacy zachęceni dopłatami, do programu przystąpią masowo. Ale współczynnik partycypacji ledwo przekracza 30 proc.
Mimo wszystko PPK ma czym się pochwalić, bo w ciągu ostatnich miesięcy przybyło 140 tys. uczestników programu. Dodatkowy filar emerytury ma już 1,27 mln Polaków. Z drugiej strony liczba osób, które mogłyby przystąpić do projektu jest znacznie dłuższa - przekracza 11 mln.
- Wartość aktywów zgromadzonych w PPK przekroczyła w zeszłym tygodniu 7 mld zł i wynosi dziś 7,04 mld zł. W czerwcu było to 5 mld zł, w ciągu czterech miesięcy aktywa wzrosły o 2 mld zł - podsumowuje Bartosz Marczuk, szef PFR.
Pracownicze Plany Kapitałowe to dobrowolny dodatkowy filar emerytalny. Pracownicy wkładają do PPK tylko 2 proc. pensji, 1,5 proc. dokłada pracodawca, a swoje dorzuca też państwo w postaci rocznej premii w wysokości 240 zł. Te argumenty wielu jednak nie przekonują, o czym świadczy poziom uczestnictwa w programie rządowych instytucji. Większość pracowników kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu z programu zrezygnowała. Podobnie jak pracowników ministerstw finansów czy pracy, a nawet samego ZUS-u.
Polacy mają też do dyspozycji inne narzędzie - Pracowniczy Program Emerytalny. Do obu łącznie zapisało się niespełna 3 mln osób.