Sprawozdawcą projektu o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii jest Bartłomiej Wróblewski z PiS. Poseł przekonywał, że "z przepisów konstytucyjnych wynika konieczność wypełnienia pozytywnego obowiązku do podejmowania działań służących rozwojowi i dobremu życiu polskich rodzin". - To konstytucyjna podstawa i zachęta do powołania Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii. Regulacje naszej ustawy zasadniczej odpowiadają szeroko podzielanemu w Polsce przekonaniu. Zgodnie z badaniami opinii publicznej rodzina należy do najważniejszych wartości dla Polaków - mówił.
Po Wróblewskim przemawiała Dominika Chorosińska z PiS. - Powołanie Instytutu Rodziny i Demografii wydaje się sprawą niezwykle istotną. Rodzina od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości była w sercu jej polityki. I to zostało potwierdzone nie tylko słowem, ale i czynem - mówiła. Przekonywała, że "podobne instytucje działają na całym świecie". - Klub Prawa i Sprawiedliwości wyraża poparcie dla tej inicjatywy, wychodzącej naprzeciw fundamentalnym wyzwaniom współczesności - mówiła.
Monika Rosa w imieniu klubu Koalicji Obywatelskiej złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. - To nie jest projekt, który ma chronić polskie rodziny. To projekt, który ma tworzyć świat bez różnorodności i bez wolności wyboru. To nie jest projekt ustawy stworzony w trosce o stan demografii w Polsce. To projekt, który za 30 mln zł ma promować wybrany przez wnioskodawców konserwatywny, narodowo-katolicki model rodziny i świata - mówiła posłanka. - Ten instytut to koszmar, który tworzy kolejne narzędzia do kontroli życia Polek i Polaków - podkreślała.
Rosa wypominała, że PiS przez sześć lat "nie był w stanie stworzyć realnej strategii demograficznej".
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl>>>
Stanowisko Lewicy przedstawiła Wanda Nowicka. - To kolejna inicjatywa posła Wróblewskiego, która przeraża. To za sprawą posła Wróblewskiego Trybunał Konstytucyjny pani Przyłębskiej uznał, że kobieta musi rodzić, nawet gdy płód ma śmiertelne wady wrodzone i umrze tuż po porodzie. TK i osobiście pan poseł Wróblewski ponoszą moralną odpowiedzialność za narażenie Polek w ciąży na utratę życia - mówiła Nowicka. - Będzie to instytucja, która wejdzie z buciorami do życia prywatnego Polek i Polaków, by wpływać na nasze życie, zmuszać kobiety do rodzenia, interweniować w sprawach rozwodowych albo gdy nastolatki chcą przerwać ciążę. Wtedy w roli prokuratora będzie mógł wystąpić szef instytutu, by zmusić 12-latkę do urodzenia wbrew jej roli - stwierdziła posłanka Lewicy.
- Zawsze wiedziałam, że PiS marzy się wielka inkwizycja z wielkim inkwizytorem panem Wróblewskim. Nie mam wątpliwości, że to coś pomiędzy prokuraturą a policją moralną ma służyć jednemu - żeby zaglądać Polakom do łóżka - mówiła Katarzyna Lubnauer. - Jeśli chcielibyście, żeby dzieci się rodziły, to nie zlikwidowalibyście programu in vitro, dzięki któremu rodziło się w Polsce ponad 20 tys. osób - podkreślała.
Przed godziną 22 wicemarszałkini Małgorzata Kidawa-Błońska ogłosiła przerwę posiedzeniu do środy.
Projekt o powstaniu Instytutu grupa posłów PiS z Bartłomiejem Wróblewskim na czele przedstawiła 4 listopada. - Uważamy, że powstanie takiej instytucji to sprawa kluczowa dla naszego kraju - mówił wtedy Wróblewski.
Na czym będzie skupiała się działalność instytutu? W projekcie jako najważniejsze zadania wymieniono:
W projekcie zakłada się powołanie kilku jednostek organizacyjnych w ramach instytutu. Mają to być m.in. departament kultury, mediów i edukacji, departament badań i analiz, departament współpracy zagranicznej, departament współpracy z samorządami i organizacjami pozarządowymi, departament prawny i biuro organizacyjno-koordynacyjne.
Jak napisano w uzasadnieniu, powołanie instytutu to koszt 30 mln zł.