Surowce energetyczne są drogie, a ceny uprawnień do emisji CO2 blisko historycznych szczytów - w poniedziałek rano to ponad 83 euro za tonę. Energia elektryczna drożeje, a popyt na nią jest duży. Jak podawał niedawno portal wysokienapiecie.pl, mamy też problem z zapasami węgla w polskiej energetyce - w 23 firmach produkujące energię, czyli elektrowniach, spadły poniżej poziomu obowiązkowego.
Ta ostatnia kwestia to przejściowy kłopot, ale polska energetyka ma przed sobą znacznie poważniejsze. I nie chodzi tylko o ceny prądu, które podbijają inflację i budzą społeczne obawy, a w konsekwencji - obawy polityków. Nasz system energetyczny się starzeje i powinniśmy jak najszybciej zacząć się tym bardzo martwić.
To są 40-50 letnie bloki. One będą wyłączane z przyczyn naturalnych, nie są w stanie już działać, nie da się tego modernizować czy remontować ciągle
- zauważał Piotr Woźny, który był gościem Zielonego Poranka Gazeta.pl. - Wydaje się, że to, na czym państwo powinno się bardzo skoncentrować, to po prostu budowa bezpieczeństwa energetycznego, tego przejściowego, na blokach gazowych. Bo to są bloki, które da się budować w 3-4 lata. Jeżeli nie chcemy się obudzić bez prądu w gniazdku za 5-6 lat - stwierdził.
Zapytany, czy naprawdę już niedługo grożą nam przerwy w dostawach energii elektrycznej, których Polacy nie widzieli od kilku dekad, odparł:
Latem tego roku pokazał się raport sygnowany przez ministra klimatu i środowiska. Tam są analizowane różnego rodzaju scenariusze, od optymistycznych do pesymistycznych. Nawet w tych optymistycznych scenariuszach jest mowa o tym, że za 10 lat grożą nam długie godziny blackoutów w naszym systemie energetycznym.
Na ten problem zwracają uwagę także eksperci. - Wprawdzie jest jeszcze trochę rezerw, ale w perspektywie 5-7 lat bardzo bym się obawiał poważnych problemów z dostarczaniem energii. Idziemy coraz bliżej krawędzi - mówił niedawno w rozmowie z Gazeta.pl Maciej Bukowski z think tanku WISE. Dodał, że w ostatnich dwóch-trzech dekadach mieliśmy wyjątkowo tani prąd i ciepło, bo korzystaliśmy z wybudowanych i opłaconych dawno temu elektrowni i elektrociepłowni. - Dziś, zupełnie niezależnie od kwestii klimatycznych, dochodzimy do momentu, w którym ta infrastruktura z przeszłości wychodzi z użycia, co oznacza, że będziemy musieli wybudować nową. A za to będzie trzeba zapłacić. Tylko z tego powodu rachunki za prąd i ciepło będą musiały wzrosnąć - podkreślał. Według niego gaz nie jest jednak optymalnym rozwiązaniem. Dlaczego? Wyjaśnienie w wywiadzie pod poniższym linkiem:
Takie ostrzeżenia płyną szeroko ze środowiska ekspertów zajmujących się energetyką. - Mamy do czynienia ze stanem wyjątkowym w polskiej energetyce. Jest on wywołany między innymi sytuacją na rynku surowców energetycznych, ale nie tylko. Ponosimy skutki wieloletniego odkładania niezbędnych decyzji modernizacyjnych na później. Konieczne jest podjęcie pilnych działań, adekwatnych do sytuacji - pisała kilka dni temu dr Joanna Maćkowiak-Pandera z Forum Energii.
Sam Piotr Woźny w zarządzanej przez siebie firmie stawia nie na gaz, a na odnawialne źródła energii. Na razie - według stanu na 2020 rok - 87 proc. źródeł produkcji energii w ZE PAK to węgiel brunatny - uważany za najbrudniejszy, 12 proc. to biomasa. Do 2030 roku spółka planuje zupełnie odejść od węgla. Stawia na fotowoltaikę - niedawno otworzyła największą farmę fotowoltaiczną w Polsce, energię z wiatru (m.in. na morzu, chce współpracować ze światowym liderem na tym rynku - duńską firmą Ørsted) oraz atomu - wspólnie z Synthosem, należącym do jednego z najbogatszych Polaków, Michała Sołowowa.
ZE PAK także kontroluje człowiek z listy najbogatszych w Polsce - Zygmunt Solorz-Żak. Taki jeden zdeterminowany do odejścia od węgla właściciel ułatwia przejście tego procesu. Według Piotra Woźnego, zieloną rewolucję w prywatnej firmie robi się łatwo w porównaniu z przestawieniem systemu energetycznego całego państwa.
- To jest do zrobienia w sytuacji takiej spółki jak nasza, gdzie mamy megawatów w węglu zainstalowanych 1118 - mówił. - To jest 1/25 systemu. To my sobie możemy na to pozwolić, to jest decyzja właściciela, właściciel postanowił wyjść z węgla w ciągu 10 lat - podkreślał. Całej rozmowy z Piotrem Woźnym, który przeszedł do prywatnego biznesu z rządu Mateusza Morawieckiego, gdzie zajmował się walką ze smogiem, można posłuchać pod tym linkiem.