Wtorek przyniósł dwie dramatyczne liczby, jeśli chodzi o śmiertelność w Polsce. Rano Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że "pękł" katastrofalny poziom 100 tys. ofiar śmiertelnych COVID-19 w Polsce od początku pandemii. Niemal w tym samym czasie na rządowej platformie dane.gov.pl pojawiły się najnowsze dane z Rejestru Stanu Cywilnego o liczbie osób zmarłych w Polsce w grudniu 2021 r.
Te dane również były posępne. Okazało się, że w ostatnim miesiącu 2021 r. odeszło w Polsce 60 520 osób. A można wnioskować, że w rzeczywistości nawet nieco więcej - doświadczenie pokazuje, że niektóre śmierci są odnotowywane w rejestrze z opóźnieniem.
Grudzień był najgorszym pod względem śmiertelności miesiącem w Polsce w 2021 r. Nawet podczas wiosennej fali nie było tak ponurego miesiąca. Ba, zeszłorocznemu grudniowi niewiele brakło to najdramatyczniejszego miesiąca od początku pandemii - listopada 2020 r., gdy pożegnaliśmy ok. 64,5 tys. osób.
Znając dane za grudzień, można też podsumować cały 2021 r. Problem w tym, że to wyliczenie po prostu szokuje. Z danych Rejestru Stanu Cywilnego wynika, że łącznie w 2021 r. zmarło w Polsce dokładnie 520 921 osób. A mając na względzie opisane już wyżej opóźnienia w raportowaniu, zapewne liczba ta przebiła 521 tys.
Oczywiście nie jest już żadną nowością, że 2021 r. był najgorszy pod względem liczby osób zmarłych w Polsce po drugiej wojnie światowej. Po raz pierwszy liczba osób zmarłych w jednym roku kalendarzowym przekroczyła pół miliona. W pierwszym roku pandemii - 2020 r. - pożegnaliśmy ponad 479 tys. osób. A to z kolei oznacza, że łącznie w 2020 i 2021 r. zmarło w Polsce ponad milion osób.
Dla porównania, w najgorszym (licząc od wojny) przed pandemią roku 2018 r. zmarło w Polsce ok. 414 tys. osób, rok później ok. 410 tys. Słowem - w dwóch ostatnich latach przed pandemią zmarło w Polsce ok. 824 tys. osób. W dwóch kolejnych latach - naznaczonych pandemią - o ok. 176 tys. więcej. Być może w alternatywnej rzeczywistości bez pandemii zmarłoby w Polsce w 2020 i 2021 r. łącznie nawet więcej osób niż w latach 2018-2019 (jako efekt niekorzystnych trendów demograficznych toczących Polskę), np. 840-850 tys. Ale nie milion.
Można tylko gdybać, czy tych nadmiarowych zgonów w 2021 r. było 100, 110 czy 120 tys., a w ostatnich dwóch latach np. 150 czy 180 tys. Wiadomo jednak, że ich skala jest absolutnie przerażająca. Bytom, Bielsko-Biała, Zabrze, Olsztyn, Gliwice - mniej więcej do tak liczebnych miast można porównać liczbę nadmiarowych śmierci w Polsce w 2020 i 2021 r.
Na dramatyczne liczby zgonów w Polsce nakładają się także fatalne dane z porodówek. W dwunastu ostatnich miesiącach, za które Główny Urząd Statystyczny już pokazał dane - tj. od listopada 2020 r. do października 2021 r. włącznie - urodziło się w Polsce tylko ok. 330,7 tys. dzieci. Można z dokładnością do kilku tysięcy oszacować, że tak będzie też wyglądać suma urodzeń w pełnym 2021 r. Dla porównania, w 2020 r. urodziło się w Polsce ponad 355 tys. dzieci, w 2019 r. 375 tys., a w 2017 r. nawet ponad 401 tys.