Bezrobocie. W UE wyprzedzają nas już tylko Czechy. "Dowód silnego rozgrzania"

Polska ma drugie najniższe bezrobocie w Unii Europejskiej - wynika z danych za grudzień, opublikowanych przez Eurostat. Unijna agencja statystyczna stosuje inną metodologię niż nasz GUS, ale wniosek jest ten sam: stopa bezrobocia spada. To bardzo dobra informacja, ale świetne dane mają też drugą stronę.
Zobacz wideo Kotecki z RPP: To jest bardzo zły moment na wprowadzenie Polskiego Ładu

Zharmonizowana stopa bezrobocia w Polsce spadła w grudniu do 2,9 proc. z 3,0 proc. w listopadzie - podał Eurostat. Z tą liczbą wiąże się parę ciekawych statystyk, a uzupełniają ją jeszcze inne ważne kwestie dotyczące rynku pracy. 

Więcej tekstów na temat gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>>

Polskie bezrobocie drugim najniższym w UE. I jeszcze z rekordem

Na koniec minionego roku wskoczyliśmy w unijnych statystykach na drugie miejsce na podium, przed nami są już tylko Czechy, gdzie wyrównane sezonowo bezrobocie wg unijnej metodologii wyniosło 2,1 proc. W listopadzie wyprzedzała nas jeszcze Holandia, ale w najnowszym grudniowym odczycie widać, że miała tam miejsce spora rewizja danych i to na wiele miesięcy wstecz. Wygląda zatem na to, że drugie miejsce w zestawieniu mieliśmy już wcześniej.

Dane za listopad wyglądały tak: 

Bezrobocie w UE w listopadzie 2021 r. wg Eurostatu.Bezrobocie w UE w listopadzie 2021 r. wg Eurostatu. Źródło: Eurostat

A to grudniowe zestawienie - trzecie najniższe bezrobocie mają Niemcy: 

Bezrobocie w UE w grudniu 2021 r. wg Eurostatu.Bezrobocie w UE w grudniu 2021 r. wg Eurostatu. Źródło: Eurostat

Eurostat nie wyjaśnił, skąd wzięła się rewizja, ale tego typu przeliczenia danych czasem się zdarzają.  Wróćmy jednak do Polski. W naszym kraju zharmonizowana stopa bezrobocia w ostatnim miesiącu 2021 roku była najniższą od czasu wejścia od UE, a tak naprawdę od momentu transformacji ustrojowej. Wprawdzie ten rekord jest wyrównaniem odczytu z 2020 roku, ale wtedy "pomagała" w tym niższa aktywność zawodowa - zauważa Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. 

Wskaźnik zatrudnienia nam się już jednak poprawia - i to bardzo mocno. Parę tygodni temu Eurostat podawał, że w czasie pandemii (do trzeciego kwartału 2021 włącznie) wskaźnik ten poprawił się w Polsce najmocniej wśród wszystkich unijnych krajów. 

W całej Unii Europejskiej stopa bezrobocia w grudniu spadła do 6,4 z 6,5 proc. w listopadzie, a w strefie euro do 7,0 z 7,1 proc. - obie te wartości są już niższe niż przed początkiem pandemii koronawirusa, a w przypadku strefy euro mamy do czynienia z najniższym bezrobociem w historii unijnych pomiarów, czyli od 1998 r.

W części europejskich państw firmy mają problem z dostępnością pracowników. Rekordowo niskie bezrobocie w strefie euro może dokładać się do presji inflacyjnej. Potwierdza to zresztą bardzo świeża - dzisiejsza - publikacja danych o inflacji: ceny w strefie euro rosły w styczniu najmocniej w historii, o 5,1 proc. I to jest druga odsłona dobrych danych, zauważalna także w Polsce, o czym za chwilę. 

Posłuchaj podcastu Po co Magdzie Gessler zdjęcie misia? Fancy Bears wywołały burzę w sieci. Wyjaśniamy, czym jest NFT [PODCAST]

Druga strona medalu - inflacja

Dane o bezrobociu w Polsce podawane przez Eurostat różnią się od tych, które dostajemy z GUS. Eurostat ma nieco inną metodologię - liczy zharmonizowaną stopę bezrobocia jako procent osób w wieku 15-74 lata, które nie mają pracy, ale aktywnie jej poszukują w odniesieniu do wszystkich zawodowo aktywnych w danym kraju. Stąd ta różnica - nie wszyscy bezrobotni próbują pracę znaleźć, zawsze pozostaje niewielki odsetek tych, którym nie zależy na stałym zatrudnieniu. GUS mierzy stopę bezrobocia jako odsetek osób bez pracy, które są zarejestrowane w urzędach pracy jako bezrobotne w odniesieniu do wszystkich mieszkańców Polski aktywnych zawodowo. 

Choć metodologie są różne, trend jeden: bezrobocie w Polsce maleje i do tego, jak już wspomnieliśmy, poprawia się wskaźnik zatrudnienia. "To dowód silnego rozgrzania krajowego rynku pracy" - komentują dane Eurostatu za grudzień ekonomiści banku PKO BP. 

Ten rozgrzany rynek może podbijać inflację i doprowadzić do pojawienia się tzw. presji płacowo-inflacyjnej (którą niektórzy zresztą już widzą). Pracownicy, odczuwając wysoką inflację i jednocześnie czując się pewnie na rynku pracy, idą do swoich pracodawców po podwyżki. Ci, świadomi tego, że może być im trudno znaleźć innych pracowników, są bardziej skłonni ulegać tym prośbom. Wyższe płace mogą zaś dalej podbijać wzrost cen. Oczywiście to uproszczenie i wiele zależy na przykład od branży, niemniej takie sygnały zaczynają być widoczne. O ryzyku pojawienia się spirali cenowo-płacowej pisali pod koniec ubiegłego roku eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Do takich wniosków można się też skłaniać po analizie najnowszego raportu NBP "Szybki Monitoring. Analiza sytuacji sektora przedsiębiorstw":

Więcej o: