W zaledwie kilka dni po wejściu w życie nowych zasad podatkowych okazało się, że Polski Ład, wbrew założeniom, jest powodem niższych płac i świadczeń. Rząd początkowo zaprzeczał, ale szybko przyznał się do błędu. I obiecał nowelizację kluczowego dla Zjednoczonej Prawicy projektu.
Jedną ze zmian ma być poszerzenie grona osób, które mogą korzystać z tzw. ulgi dla klasy średniej. Dotyczy ona osób osiągających dochody przekraczające 5701 zł brutto. Gdyby ulgi nie stosować, takie osoby traciłyby przez nowy sposób naliczania składki zdrowotnej. Zatrudnieni na etacie i niektórzy przedsiębiorcy mogą zastosować specjalny wzór i obniżyć podatek. Ale emeryci, osoby zatrudnione na podstawie umowy zlecenia, umowy o dzieło, część prowadzących firmy, takiej możliwości nie ma. To ma się zmienić. Kiedy? Tego premier Mateusz Morawiecki nie określił.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Zdaniem Małgorzaty Samborskiej, doradczyni podatkowej i partnerki w Grant Thornton, zrealizowanie obietnicy danej Polakom może okazać się wyjątkowo trudne. Powód? Dla niektórych może oznaczać zmianę na niekorzyść, a takiej nie wolno wprowadzać w trakcie trwania roku podatkowego - zauważa Małgorzata Samborska.
- Nie da się tak po prostu rozszerzyć ulgi dla klasy średniej na inne dochody (zasiłki, zlecenia, emerytury), bo zmiany wprowadzane w ciągu roku nie mogą być niekorzystne dla nikogo. A byłyby dla osób osiągających np. przychody z pracy i zlecenia - wyjaśnia cytowana przez Interię.
Rozszerzenie ulgi dla klasy średniej może być także kłopotem dla niektórych osób, które uzyskują dochody z umowy cywilnoprawnej.
- Są grupy podatników, którym taki układ, czyli uwzględnianie do ulgi tylko przychodów z pracy (i dochodów z działalności na skali) pasuje. Jeśli ktoś zarobi w ciągu roku 100 tys. na umowie o pracę i dodatkowo 50 tys. na zleceniu - skorzysta z ulgi na podstawie obowiązujących przepisów, przychody ze zlecenia należy bowiem całkowicie pominąć, nie spowodują one przekroczenia limitu (133.692 zł), mimo że łączne przychody to 150 tys. zł. Ulga liczona będzie od kwoty 100 tys. zł. - wyjaśnia Samborska.
Jeżeli jednak rząd rozszerzy ulgę dla klasy średniej, część osób może zarabiać mniej. - Jeśli ulga zostanie rozszerzona o przychody ze zlecenia i trzeba będzie sumować jedne i drugie - podatnik straci prawo do jej rozliczenia - wyjaśnia ekspertka.
Piotr Müller, rzecznik rządu, potwierdził we wtorek, że prace nad Polskim Ładem trwają. - Rząd pracuje nad pewnymi zmianami w systemie podatkowym. Nie wykluczam, że jakieś modyfikacje, ale korzystne, pojawią się w ciągu roku - dodał.
Możliwe jednak, że zmiany korzystne dla jednych podatników dla innych okażą się negatywne. Czy rząd może jednak wprowadzać w ciągu roku podatkowe regulacje, które pogarszają sytuację podatników? Do tej kwestii Ministerstwo Finansów odniosło się w roku 2020. Wówczas do Sejmu trafił projekt ustawy, który miał wprowadzić niekorzystne regulacje dla części przedsiębiorców. Resort - zdając sobie sprawę, że zmiana będzie negatywna dla części podatników - w uzasadnieniu do ustawy zawarł intrygujące wytłumaczenie. Stwierdził, że "zakazy i nakazy wywodzone z zasad demokratycznego państwa prawa nie mają charakteru bezwzględnego" i można od nich odstąpić, o ile... przemawia za tym interes publiczny. Trybunał Konstytucyjne jeszcze w latach 90. stwierdził jednak, że podatnika nie można zaskakiwać niekorzystnymi zmianami w systemie podatkowym. - To, co twierdzi Ministerstwo Finansów, jest wręcz szokujące. To zmiana reguł w trakcie gry. Oznacza oficjalne i bezpośrednie odejście od ponad 20-letniej zasady stałości prawa podatkowego w roku podatkowym - komentował przepisy Marek Kolibski, radca prawny, doradca podatkowy i partner w KNDP cytowany przez "Dziennik Gazetę Prawną".