Wartość BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe wzrosła w marcu o 4,3 proc. rok do roku - podało Biuro Informacji Kredytowej. To oznacza, że w poprzednim miesiącu banki i SKOK-i wysłały do BIK zapytania ws. kredytów hipotecznych na kwotę o 4,3 proc. wyższą niż w marcu 2021 r. To akurat nikogo zapewne nie dziwi - ceny mieszkań w ciągu minionym 12 miesięcy silnie wzrosły. Średnio Polacy wnioskowali o kredyt w wysokości 365,7 tys. zł, to o 10,9 proc. więcej niż rok wcześniej i o 1,4 proc. powyżej lutowej kwoty.
Najnowsze wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>>
Ciekawsze są inne dane, które publikuje BIK w swoim raporcie. Otóż, jeśli spojrzeć na liczbę wniosków do BIK, to w marcu było ich aż o 75,7 proc. więcej niż w lutym. Dokładnie 53,45 tys. (ale pamiętajmy, chodzi tutaj o potencjalnych kredytobiorców, złożenie wniosku nie oznacza, że kredyt na pewno zostanie zaciągnięty). Wprawdzie to o 5,9 proc. mniej niż przed rokiem, ale, jak zauważa główny analityk BIK, Waldemar Rogowski, "w marcu 2021 r. liczba wnioskujących osób była najwyższa w okresie ostatnich 10 lat".
Przejrzeliśmy dane BIK z ostatnich 12 miesięcy i wynika z nich, że wspomniane 53,45 tys. to najwięcej od marca zeszłego roku, kiedy potencjalnych kredytobiorców było 56,07 tys. Później jeszcze tylko raz - w kwietniu - wniosków było ponad 50 tys. (50,92). W kolejnych miesiącach ich liczba spadała - do stycznia tego roku, kiedy zanotowano ich nieco 28 tys. W lutym widać już było lekkie odbicie - 30,42 tys., a w minionym miesiącu wręcz wystrzał. Z czego on wynika?
Wbrew obawom co do dużego spadku liczby wnioskujących o kredyt mieszkaniowy z uwagi na wzrost stóp procentowych, zapowiedź kolejnych podwyżek oraz wojny w Ukrainie w marcu br. o kredyt wnioskowało aż 53,45 tys. osób, tylko o 6 proc. mniej niż w rekordowym marcu zeszłego roku. Jest to drugi wynik od dziesięciu lat. Czyżby był to efekt nowych zaostrzonych wymagań KNF co do liczenia zdolności kredytowej (wyższy bufor na zmienność stopy procentowej, wyższe współczynniki kosztów utrzymania oraz sugerowany maksymalny poziom DSTI), które weszły w życie z dniem 1 kwietnia br.? Potencjalni kredytobiorcy mogli więc 'rzutem na taśmę' składać wnioski kredytowe zgodnie z dotychczasowymi wymogami. Za taką hipotezą przemawia dodatkowo fakt, że duże wzrosty pojawiły się dopiero w ostatnim tygodniu marca
- mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
Na początku marca Komisja Nadzoru Finansowego wysłała do banków "stanowisko ws. działań mających na celu ograniczenie poziomu ryzyka kredytowego". KNF poleca w nim bankom, aby wyliczając kwotę kredytu, jaka jest dostępna dla danego potencjalnego kredytobiorcy, brały pod uwagę wzrost stóp o aż 5 punktów procentowych - dotąd było to 2,5. Zatem, przy obecnym poziomie 3,5 proc. (to stan na 12:00 6 kwietnia, bo za chwilę będzie wyższy), banki muszą zakładać wzrost do 8,5 proc.
Poza tym, jak pisał KNF, "zaleca się przyjmowanie przy ocenie zdolności kredytowej kosztów utrzymania gospodarstwa domowego na poziomie wyższym od minimum socjalnego ogłoszonego przez niezależne źródło, z uwzględnieniem zróżnicowania ze względu na miejsce zamieszkania i aktywności zawodowej" - czyli banki muszą uwzględniać realniejsze koszty życia, dodatkowo dorzucając sobie bufor na oczekiwania inflacyjne.
Jak zauważał Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors, zalecenia te będą miały różny wpływ w różnych bankach, bo niektóre z instytucji już wcześniej brały pod uwagę ostrzejsze niż minimalne założenia. W tych, które stawiały na minimum, zdolność spadnie. "Dla przykładu jeśli z wyliczeń takiego banku wynika, że kogoś stać na spłatę raty wynoszącej nie więcej niż 3000 zł, to dotychczas mógł liczyć na ok. 393 000 zł. Po marcowej podwyżce stóp procentowych i uwzględnieniu dodatkowych podwyżek o 5 pkt. proc. ta dostępna kwota kredytu spadnie do 303 000 zł, czyli aż o 90 000 zł. To przy założeniu okresu spłaty 25 lat i marży 2,48 proc. (średnia przy 10 proc. wkładzie własnym). Dla porównania jeszcze we wrześniu 2021 r. taka osoba mogła liczyć na 483 00 zł. Od tego czasu dostępna kwota spadła więc aż o 180 000 zł" - pisał Sadowski w komentarzu.
Oczywiście, zdolność kredytowa spada w ostatnim czasie także z powodu rosnących stóp procentowych. Rosną za to raty kredytów - wpływ na nie ma wskaźnik WIBOR, który jednak już lekko odkleił się od samego poziomu stóp i wyprzedza go o parę decyzji do przodu. Aktualnie WIBOR3M wynosi 4,90 proc., a WIBOR6M 5,15 proc. Nawet jeśli RPP podniesie dziś (w środę 6 kwietnia) stopy o więcej niż 50 punktów bazowych (to średnia oczekiwań), to nadal będzie to poniżej tych stawek (tutaj warto pamiętać, że banki aktualizują oprocentowanie kredytów co kwartał albo co pół roku, więc zmiany w wysokości rat widać z opóźnieniem).
Zatem: wiele wskazuje na to, że Polacy mogli przyspieszyć swoje decyzje kredytowe w obawie, że po wejściu w życie zaleceń KNF i w związku z rosnącymi stopami (a to przecież jeszcze nie koniec cyklu podwyżek) później nie będą mieć szansy otrzymać kredyt w odpowiedniej wysokości. To, czy ta hipoteza jest prawdziwa, mogą pokazać kwietniowe dane BIK.