Nawet 700 tys. pracowników z Ukrainy w Polsce. Co im tutaj grozi? "Nie liczyłbym na państwo"

Do Polski przybyło już prawie 3 mln Ukraińców. Spora część z nich podejmie w naszym kraju pracę. To szansa, ale również i zagrożenia dla Ukraińców na zderegulowanym polskim rynku. Jakie wyzwania na nas czekają, czego mogą się obawiać osoby uchodźcze w Polsce i w jaki sposób sobie z tym wszystkim radzić spytaliśmy dr. hab. Adama Mrozowickiego, socjologa pracy z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego. - Nie liczyłbym na pomoc państwa, organizowałbym się sam - powiedział naukowiec.

Od rozpoczęcia wojny w Ukrainie pracę w Polsce podjęło 100 tys. Ukraińców. Liczba ta szybko rośnie, bo na początku kwietnia było to 35 tys. osób, tydzień później liczba ta wzrosła do 60 tys. Jak szacuje firma Personal Service w wypowiedziach dla Business Insidera oraz "Rzeczpospolitej", w ciągu pół roku polski rynek pracy może przyjąć 500 tys. nowych pracowników i kolejne 200 tys. w następnych etapach.  

W tym czasie ponad 750 tys. Ukraińców wróciło do kraju z Polski. Dr hab. Adam Mrozowicki, socjolog pracy z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego uważa, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o trzęsieniu na polskim rynku z powodu odpływu pracowników z Ukrainy i w związku z napływem nowych uchodźczyń i uchodźców. 

Spytany o to, czy przybycie nowych pracowników odciśnie piętno na rynku, zwrócił uwagę na nakładające się kryzysy - postpandemiczny i ten związany z wojną. Pandemia uderzyła w nasz rynek pracy słabiej niż można się było spodziewać. Rząd jednak ma w budżecie coraz mnie buforów i kolejny kryzys może oznaczać recesję. Wielu ekonomistów wskazuje, że ta już się rozpoczęła.

Zobacz wideo Po jak duże środki na pomoc uchodźcom zgłosi się Polska? Bielan: Nie mogę publicznie podawać kwoty

Gdyby te kilkaset tysięcy nowych pracowników pojawiło się w takich warunkach jak teraz, to nie doprowadzą do skokowego wzrostu bezrobocia - zwraca uwagę dr hab. Mrozowicki. Jeśli jednak nadejdzie recesja, liczba ta nie pozostanie bez znaczenia i może się odbić na polskim rynku pracy, sprzyjając m.in. konkurencji między pracownikami migrującymi i rodzimymi w segmencie gorzej płatnych prac. Rząd w Aktualizacji Planu Konwergencji przyznał, że odpływ Ukraińskich pracowników to istotny czynnik ryzyka dla gospodarki. 

Ekspert zwraca też uwagę, że w innym scenariuszu podjęcie pracy przez setki tysięcy Ukraińców może zapewnić poduszkę bezpieczeństwa osobom zatrudnionym w ramach umów o pracę. Mogą uchronić ich przed wstrząsami pokryzysowymi. Taką poduszkę tworzą pracownicy tymczasowi, których łatwo zwolnić i zatrudnić ponownie. Ta grupa kształtuje się teraz wśród ukraińskich uchodźczyń i uchodźców, w zdecydowanej większości zatrudnianych w ramach umów cywilnoprawnych i na czas określony lub pracujących w szarej strefie. To jednak tworzy dla nich zagrożenia ze strony części nieuczciwych pracodawców. 

Co grozi Ukraińcom na rynku pracy i dlaczego? 

Struktura migracyjna jest inna niż przed wojną. Gros uchodźców stanowią kobiety z dziećmi. Minister rodziny Marlena Maląg podała, że jest to nawet 75 proc. Ponadto nie są to jedynie osoby z grup mniej uprzywilejowanych w Ukrainie. Do Polski bowiem przybywa też klasa średnia.   

Aż 86 proc. z ponad 2,5 mln Ukraińców przybyłych do Polski zostaje tutaj. Oznacza to, że albo osiądą tu na dłużej, albo wrócą do Ukrainy. Jeśli konflikt będzie trwał, to będą musieli rozpocząć pracę w Polsce. Na rynek są wypychani systemowo, bo obietnica zasiłku 300 zł i 500 plus, to za mało by się utrzymać, szczególnie gdy rosną koszty życia w Polsce - zauważa dr hab. Mrozowicki. I dodaje, że choć ta tendencja istnieje, niekoniecznie musi być zła.  

Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej podaje, że przy 70 tys. Ukraińców i Ukrainek, którzy podjęli pracę w Polsce, ponad połowa wykonywała prace proste, 14,2 proc. pracowała jako robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, po 10 proc. zatrudniono jako operatorów i monterów maszyn i urządzeń oraz jako sprzedawców, 8,5 proc. stanowią pracownicy biurowi, a tylko 4 proc. to specjaliści.  

Dla osób, które chciałyby pracować w swoim zawodzie, sytuacja jest najtrudniejsza. Polska nie uznaje bowiem wszystkich dyplomów studiów wyższych. Dlatego tak istotna jest kwestia ich nostryfikacji, czyli uznania ważności w Polsce. Rząd zezwolił tymczasowo na pracę lekarzom, ale przedstawiciele wielu innych zawodów również mogliby uzupełnić luki na polskim rynku. Można wskazać m.in. na pielęgniarki, opiekunki osób starszych, wiele kategorii robotników wykwalifikowanych, ale także np. informatyków, dla których ofert ciągle nie brakuje.  

Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl 

Polski rynek pracy jest dość mocno zderegulowany, o czym świadczy wysoka liczba jednoosobowych diałalności gospodarczych czy umów cywilnoprawnych. Tak jak i dla Polaków, to również zagrożenie dla Ukraińców, którzy podejmują tu pracę. Polski rząd natomiast niewiele robi, by rynek uregulować. Wciąż nie weszło zapowiadane oskładkowanie umów o dzieło, czy administracyjna zmiana stosunku zatrudnienia na umowę o pracę, dla osób które pracują na zlecenie czy umowę o dzieło, mimo że realnie są zatrudnione na etacie.  

Uproszczenie podejmowania legalnej pracy na podstawie numeru PESEL nie jest związane z zarządzaniem ruchami uchodźczymi. To bardzo neoliberalna regulacja, której efektem będzie stworzenie rezerwowej armii pracowników tymczasowych, przy bardzo ograniczonym wsparciu socjalnym państwa dla osób, które uciekają przed wojną

- skomentował dr hab. Mrozowicki.  

Umowa cywilnoprawna to dla pracodawcy dodatkowy zysk, ale dla pracownika wiele zagrożeń. Na umowie cywilnoprawnej nie obowiązują bowiem przepisy z Kodeksu pracy, a swoich praw można dochodzić jedynie na podstawie Kodeksu cywilnego.  

Tak duży przypływ pracowników na umowach cywilnoprawnych może znów wstrzymać proces regulacji rynku pracy, który w Polsce miał miejsce w ostatnich pięciu latach, zauważa ekspert. Proces ten już wcześniej spowolniła pandemia, a pojawienie się setek tysięcy nowych pracowników tymczasowych znów może zmniejszyć siłę negocjacyjną tej grupy.  

Nie wiemy, na ile to wzmocni ruchy ze strony biznesu przeciwko regulacji rynku pracy, zmniejszaniu ilości śmieciówek. Jest jednak prawdopodobne, że segmentacja i prekaryjnosć rynku pracy w Polsce zostaną wzmocnione

- uważa dr hab. Mrozowicki.  

ZUS niedawno pokazywał statystyki, według których aż 63 proc. Ukraińców pracuje w Polsce na umowie o pracę (uwzględniono jednak jedynie 600 tys. z nich, a więc osoby, które odprowadzają składki do ZUS; łączna liczba Ukraińców w Polsce przed wojną wynosiła 1-1,3 mln). Tymczasem deregulacja wśród nowo przybyłych już następuje. Gdy Marlena Maląg mówiła o 30 tys. Ukraińców, którzy podjęli pracę, dodała, że aż 75 proc. z nich pracuje na umowie zlecenie. 

Odchodzenie od rynku pracownika na rzecz rynku pracodawcy może być następstwem kryzysu pandemicznego - uważa ekspert. Strona pracownicza wyszła z niego słabsza i dopiero na to nakłada się przybycie Ukraińców. A w Polsce brakuje silnej instytucjonalnej ochrony pracowników, która mogłaby zatrzymać procesy prekaryzacji zatrudnienia - dodaje.

Ponadto instrumenty finansowania w pandemii były nastawione na ratowanie biznesu, nie pracowników. Teraz z kolei polityka migracyjna jest ukierunkowana na pracę tymczasową. A to przełożenie istniejących regulacji na nową sytuację, kontynuuje socjolog pracy.  

Regulacje zatrudnienia migrantów są zorientowane na sezonowe, okresowe wypełnianie problemów na rynku pracy w Polsce. Sprzyjają pracodawcom. W dotychczasowych przepisach nie widać nawet niewielkiego ukłonu w stronę wzmocnienia praw pracowniczych pracowników migrujących

- mówi dr hab. Mrozowicki.  

Zderegulowany polski rynek i nadmiar umów cywilnoprawnych to nie jedyny problem. Siła uchodźców z Ukrainy jest mniejsza również z powodu utraty części lub całości środków utrzymania. Do tego dochodzi osłabiona Inspekcja Pracy, która ciągle jest reformowana i ma problem z regularnymi kontrolami (restauracja może się spodziewać kontroli PiP średnio raz na 25 lat).  

W tym wszystkim Ukraińcy muszą sobie jeszcze radzić z barierą językową, choćby w urzędach, gdy muszą wypełnić dokumenty. Większym problemem może być jednak podpisywanie umowy o pracę. W dużej firmie można się jeszcze spodziewać umowy sporządzonej po ukraińsku, ale czy małe przedsiębiorstwo postąpi tak samo? - pyta dr hab. Mrozowicki. Jest to wątpliwe, więc nie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której pracownik z Ukrainy będzie podpisywał niekorzystną dla siebie umowę, tylko dlatego, że jej nie rozumie i potrzebuje pieniędzy.  

Resentymenty budzą się wśród Polaków 

Oprócz rynku pracy, który nie sprzyja pracownikom, Ukraińcy będą musieli się mierzyć z niechęcią Polaków. Choć ci wykazali dużą solidarność, z czasem współczucie będzie maleć i priorytetem znów staną się własne interesy. Szybko upada też mit bliskości kulturowej, bo wielu Ukraińców pochodzi ze wschodu kraju. Tam częściej mówi się po rosyjsku, więc o zrozumienie i wyrozumiałość bywa trudniej.  

Badania focusowe prowadzone przez zespół dr. hab. Mrozowickiego w ramach projektu COV-WORK wykazały, że wśród mniej płatnych zawodów pojawiają się obawy, czy Ukraińcy nie zajmą ich miejsc pracy. Jak zwraca uwagę naukowiec, są one obecne pomimo nadal niskiego bezrobocia i niedoboru rąk do pracy. Ci, którzy się tego boją również o tym wiedzą, ale emocje biorą górę.  

Dzieje się tak nawet wśród pracowników socjalnych czy wśród zawodów medycznych, czyli grup, które są stosunkowo dobrze wykształcone. Pielęgniarki obawiają się, chociażby, jak Ukrainki poradzą sobie w Polsce w związku z odmiennymi alfabetami. Padają też pytania, czemu ukraińscy pielęgniarze i pielęgniarki są w Polsce, zamiast w swoim kraju, gdzie są bardziej potrzebni.  

Ekspert zwraca też uwagę na problemy, które dopiero nadejdą i nad którymi należy już teraz myśleć. Jako przykład wskazuje nie tylko rynek pracy, ale również rynek mieszkaniowy. Ukraińcy mogą celować w wynajem tych samych mieszkań co, choćby studenci. To natomiast kolejny rynek, na którym jest tłoczno. Ceny za wynajem mieszkań rosną, więc lokum jest coraz trudniej znaleźć.  

Jak pomóc Ukraińcom na polskim rynku pracy? 

Rozwiązania, co nie powinno dziwić, są niemal w pełni zbieżne z tym, co należy zrobić na rynku pracy również dla Polaków. Oczywiście, kluczowa jest edukacja. Tak, by nauczyciele nazywali Aleksandrę Saszą, a nie Olą. Ale też by Ukraińcy wiedzieli, że warto się organizować w związki zawodowe.  

Jako jedną z trzech najważniejszych spraw do załatwienia dr hab. Mrozowicki wskazuje jednak ułatwienie uznawalności dyplomów, tak by specjaliści mogli pracować w Polsce w swoim zawodzie. Naukowiec zwraca uwagę, że w ubiegłym roku miał zostać wprowadzony dokument Polityka Migracyjna Polski na lata 2021-2022, który poruszał m.in. tę kwestię. O strategii zrobiło się jednak cicho. Zwróciliśmy się do MSWiA z pytaniem o dokument i o plany dot. nostryfikacji dyplomów, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Kolejny punkt to wzmocnienie PiP i ukierunkowanie ich na kontrole warunków pracy uchodźców i uchodźczyń. Jak dowiedzieliśmy się jednak od Inspekcji Pracy, nie planuje ona "w tej chwili wzmożonych kontroli wycelowanych w zakłady pracy zatrudniające Ukraińców". Inspektorzy mają reagować na bieżąco na skargi i doniesienia medialne. W połowie kwietnia PiP informował, że otrzymał tylko trzy takie skargi. W ramach prewencji PiP zachęca do zgłaszania skarg i korzystania z darmowych porad prawnych w sekcji poradnictwa PiP oraz w wybranych inspektoratach. Te są udzielane również po ukraińsku. Zatrudniono w tym celu Ukrainkę, która przechodzi kilkutygodniowe szkolenie. PiP pisze też o informacjach, jakie przysługują pracownikom w Polsce, także publikowanych w dwóch językach - polskim i ukraińskim. Podkreślono również działalność PiP na twitterze oraz działania edukacyjne, które docierają do pracodawców przez stałą współpracę w ramach Rady Ochrony Pracy.  

Trzecie najważniejsze działanie zdaniem dr hab. Mrozowickiego to aktywizacja związków zawodowych.  

Nie liczyłbym na pomoc państwa, organizowałbym się sam

- powiedział naukowiec.  

Przywołał tutaj Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Ukraińskich w Polsce przy OPZZ. Ten jest nastawiony na wsparcie przy konfliktach czy nadużyciach pracodawcy. Zdaniem dr hab. Mrozowickiego związkowcy powinni działać bardziej aktywnie, budować tożsamość zbiorową wśród pracowników, czy uświadamiać Polaków, że nie są dla nich zagrożeniem, a mogą uzupełnić luki kadrowe, co ich odciąży. Związki zawodowe powinny przekonywać, że pracownicy polscy i ukraińscy są po tej samej stronie, a zatem "opłaca" się organizować tych ostatnich. Zwróciliśmy się do MZZPUwP z pytaniem, jak planują działać w obecnej sytuacji. 

Pełniący obowiązki szefa związku Światosław Kariagin przekazał, że planują nową strategię działania we współpracy z rządem i OPZZ. Jako kluczowe działanie wskazał nadawanie numerów PESEL, co pozwoli przeanalizować, do jakich regionów przybyli ludzie і ile. Dzięki temu będzie można planować miejsca pracy lub logistykę przeprowadzek do innych regionów. 

Kariagin spytany o to, czy będą zachęcać do przystąpienia do związków odpowiedział, że jest wiele zalet członkostwa.

Najlepszą zachętą jest to, że Związek Zawodowy Pracowników Ukrainy, podobnie jak wszystkie podobne związki zawodowe we wszystkich krajach, nie udziela porad, nie daje praw, ani nie chroni pracowników, którzy nie są członkami Związku, a ponieważ składki członkowskie są minimalne, takie członkostwo jest ogromną zaletą

- mówił. I dodał, że chcą promować przystąpienie do związków w miejscach przyznawania numerów PESEL. Jak wyjaśnił  działalność Związku Zawodowego Ukraińców dotyczy przede wszystkim ochrony praw pracowniczych. Na to składa się informowanie o tym, jak prawidłowo ubiegać się o pracę tymczasową lub stałą, sprawdzanie, czy istnieją odpowiednie warunku pracy oraz czy wynagrodzenie jest wypłacane. Zapewniają też wsparcie prawnicze we współpracy z OPZZ. Związek ułatwia również znalezienie pracy, dzięki współpracy z przedsiębiorcami i agencjami zatrudnienia. 

***

Jak przystąpić do Związku Zawodowego Ukraińców?

Na stronie https://mzzpup.blogspot.com/ można pobrać formularz zgłoszeniowy, wydrukować go, wypełnić, osobiście podpisać, włożyć do koperty z kopią dowodu składki członkowskiej wraz z dwiema fotografiami 3 x 4 cm i wysłać na adres: Warszawa, 00-924, ul. Kopernika 36/40, tel. +48 794 102 282 / +48 880 241 372, e-mail: profsukrpol@gmail.com. W piśmie trzeba podać swój adres zwrotny oraz dane kontaktowe: imię i nazwisko, numer telefonu oraz e-mail. Następnie czekać na pisemne zawiadomienie od Związku w celu potwierdzenia członkostwa - list na e-mail.

Więcej o: