Inflacja będzie dla rządu największym wyzwaniem w ciągu kilkunastu najbliższych miesięcy - przyznał w rozmowie z "Gazetą Polską" prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Jak podkreślił szef PiS, złożoność sytuacji polega na tym, że "z jednej strony są podejmowane działania osłonowe, wobec tych, w których wzrost cen najbardziej uderza, a z drugiej, te działania same przyczyniają się do wzrostu inflacji".
Jesteśmy zatem w rozkroku
- powiedział Kaczyński "Gazecie Polskiej". Dodał, że jego zdaniem w Polsce nie można ograniczać siły nabywczej obywateli. Jednocześnie zapewnił, że podatki nie zostaną podniesione, a świadczenia socjalne zostaną utrzymane.
Słowa Kaczyńskiego są o tyle ciekawe, że bodaj pierwszy raz tak jasno z ust którejś z najważniejszych osób z PiS wybrzmiało, że ich działania nakręcają inflację w Polsce. Wielu ekonomistów mówi o tym od miesięcy.
Trudno nie zgodzić się z szefem PiS, że państwo powinno wdrażać działania osłonowe wobec osób najbardziej dotkniętych np. wzrostami cen energii, ciepła czy żywności. Tyle że działania rządu w obniżkach podatków czy sypaniu dodatkowych pieniędzy nie ograniczają się wyłącznie do najuboższych obywateli. Rząd PiS w ostatnich miesiącach m.in. obniżył podatek PIT dla osób zarabiających kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie albo opracował wakacje kredytowe dla krezusów z długami na wille z basenami. Ma do tego pełne prawo, ale w obliczu tych i podobnych działań trudno powiedzieć, żeby działania rządu osłaniały wyłącznie tych, w których wzrost cen najbardziej uderza.
Dotychczas rząd mówił (zresztą pośrednio słusznie) m.in. o "putinflacji", czyli o tym, że obecna inflacja jest napędzana przez szantaż gazowy Putina w 2021 r., a obecnie wojnę w Ukrainie. A premier Morawiecki raczył nawet podzielić się z opinią publiczną przemyśleniem, że to przedstawiciele opozycji są "twórcami inflacji". Kaczyński chyba po raz pierwszy potwierdził, że (przynajmniej w pewnej mierze) mamy do czynienia z czymś, co krytycy rządu nazywają "pisflacją".
Według szybkiego szacunku GUS, w maju inflacja wyniosła 13,9 proc. Poprzednio tak wysoki odczyt inflacji GUS podał w marcu 1998 r.
Według ekspertów to jednak nie koniec. Jeszcze wyższe odczyty inflacji zobaczymy w wakacje, choć - zdaniem m.in. prezesa NBP Adama Glapińskiego - jesienią inflacja powinna powoli opadać. Z drugiej strony, np. członek RPP Ludwik Kotecki ostrzega, że na początku 2023 r. tempo wzrostu cen znów może wyraźnie przyspieszyć.