Bloomberg wyjaśnia, że dobrą sytuację na giełdzie rubla wykorzystują rosyjscy polityccy, szerząc propagandę, że Rosja przetrwała międzynarodowe sankcje. Rzeczywiście początkowo wojna doprowadziła do spadku wartości rubla aż do wartości 121,5 RUB/DOL. W reakcji Moskwa zażądała m.in. opłat za energię w rublach (sztucznie wzmagając popyt na krajową walutę), obniżyła stopę referencyjną o 1050 punktów bazowych oraz narzuciła kontrolę przepływu kapitału.
Doprowadziło to do aż 118 proc. wzrostu wartości rosyjskiej waluty. Paradoksalnie ten kurs również nie jest dobry dla gospodarki. Pompując wartość swojej waluty, Rosjanie obniżyli bowiem równocześnie przychody z eksportu w tej walucie, a to w konsekwencji wpłynęło na podwyższenie cen krajowych towarów za granicą. Bank Centralny Rosji próbował zatrzymać ten wzrost, wprowadzając szereg środków łagodzących, ale bezskutecznie.
Jak relacjonuje Bloomberg, wicepremier Rosji Andriej Biełousow oszacował, że optymalny kurs rubla powinien wynosić od 70 do 80 rubli za dolara. Dziś jest to ok. 55 rubli.
Więcej informacji z gospodarki i świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W Rosji zorientowano się zatem, że sprawy zaszły już za daleko. Jak informuje Bloomberg, obecnie trwa dyskusja na temat docelowego poziomu wyceny rubla.
Dmitrij Polewoj, ekonomista Locko Bank JSC wyjaśnia, że aktualnie rosyjskie władze w żaden sposób nie mogą wpłynąć na rosyjską walutę, nawet gdyby bardzo chciały. Rozwiązaniem, które mogłoby osłabić rubla, byłaby sprzedaż aktywów obcokrajowcom, ale jest to niemożliwe ze względu na sytuację polityczną.
"Wszelkie pomysły związane z ustalaniem kursu walutowego, jeśli zostaną wprowadzone w życie, nieuchronnie doprowadzą do zmniejszenia efektywności i utraty suwerenności prowadzonej polityki gospodarczej" - powiedział zastępca prezesa banku centralnego Aleksiej Zabotkin podczas parlamentarnego przesłuchania w sprawie budżetu, cytowany przez Bloomberg.