Musimy doprowadzić do tego, żeby wpływy układu deweloperskiego, wpływy, które niestety sięgają także i naszych środowisk, zostały złamane
- mówił w niedzielę 26 czerwca w Inowrocławiu prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wskazywał, że ten "układ" został stworzony na początku lat 90. i zapewnia "ogromne zyski bardzo niewielkim grupom".
Za "wstyd" Kaczyński uznał fakt, że choć w tym roku według przytoczonych przez niego szacunków w Polsce ma powstać 270 tys. mieszkań - najwięcej od ponad 40 lat - to "przy końcu Gierka wybudowano więcej".
Jeśliby powstały mechanizmy budowania dużej liczby tych tanich mieszkań, to oczywiście ceny tamtych też by musiały gwałtownie spaść, czyli ten złoty interes by się skończył
- wskazywał prezes PiS. Dodawał, że ceny mieszkań "nie mają nic wspólnego z kosztami budowy".
Nie mam nic przeciwko temu, żeby deweloperzy budowali mieszkania, tylko żeby je sprzedawali po uczciwych cenach, żeby ta marża była w granicach przyzwoitości
- dodawał Kaczyński.
Jak można się domyślić, ze słowami prezesa PiS nie zgadzają się deweloperzy. W przesłanym do naszej redakcji komentarzu Polski Związek Firm Deweloperskich pisze, że wypowiedź Kaczyńskiego go zaskoczyła i zasmuciła.
Słowa o istnieniu układu deweloperskiego to wypowiedź nieposiadająca merytorycznego oparcia i krzywdząca dla branży generującej 4,9 proc. PKB i odpowiadające za setki tysięcy miejsc pracy
- pisze PZFD. Przekonuje, że budową mieszkań trudni się obecnie w Polsce ponad tysiąc firm, z czego "miażdżąca większość to małe, rodzinne firmy działające jedynie na obszarze miejscowości, z których się wywodzą", zaś najwięksi deweloperzy w kraju stanowią tylko 3 proc. rynku.
Wskazane rozdrobnienie nie tylko powoduje, że nabywcy mają większe możliwości wyboru mieszkań, ale przede wszystkim generuje ono dużą konkurencję pomiędzy firmami deweloperskimi. W takich warunkach mówienie o istnieniu w Polsce "układu" firm deweloperskim jest twierdzeniem nie tylko nieprawdziwym, ale i nierealnym
- wskazuje Związek, stawiając polski rynek w kontrze do "niektórych krajów zachodnich, gdzie zaledwie kilka firm kontroluje większość rynku".
PZFD wykazuje też zdziwienie słowami Kaczyńskiego, że liczba oddawanych do użytkowania mieszkań to powód do wstydu. Związek przypomina, że w 2021 r. w Polsce wybudowano 235 tys. mieszkań - to najwięcej od 1979 r. Przy okazji wbija szpilę rządowi, przypominając, że w tej liczbie tylko 5 tys. lokali powstało łącznie w ramach rządowego programu Mieszkanie Plus oraz aktywności spółdzielni mieszkaniowych, TBS-ów, budownictwa komunalnego oraz socjalnego. 141 tys. to mieszkania wybudowane przez prywatne firmy deweloperskie, zaś blisko 90 tys. to domy jednorodzinne wybudowane indywidualnie.
W dalszej części komunikatu Polski Związek Firm Deweloperskich wskazuje, że dostępność cenowa mieszkań w Polsce jest na średnim, europejskim poziomie, bo na 70-metrowe mieszkania musimy odłożyć średnio 7,6 rocznych pensji. To dane z raportu Deloitte "Property Index 2021" opublikowanego blisko rok temu.
Co więcej, krajowy rynek nieruchomości dzięki dużej liczbie nowo budowanych mieszkań w latach 2010-2017 uniknął spektakularnych wzrostów cen, z jakimi mieliśmy do czynienia w innych krajach w Europie. Początek istotnych wzrostów odnotowaliśmy dopiero w 2017 roku
- przekonuje PZFD powołując się na dane Eurostatu. Wynika z nich, że pomiędzy 2010 a 2021 r. skumulowany wzrost cen mieszkań wyniósł 47 proc. Związek wskazuje, że z kolei np. w Estonii w tym czasie ceny urosły o 150 proc. To prawda, choć warto też zaznaczyć, że te polskie 47 proc. to nieco więcej niż średnia unijna (ok. 42 proc.) i 15. wynik na 27 krajów UE - wyższy niż np. w Belgii, Chorwacji, Finlandii, Francji czy Rumunii.
W swoim komentarzu PZFD przekonuje też, że "aktualne warunki rynkowe uniemożliwiają budowę większej liczby mieszkań, co mogłoby wpłynąć pozytywnie na ceny lokali".
Wspomniane warunki rynkowe to w ostatnim czasie wysokie stopy procentowe i wzrost kosztów materiałów budowlanych, a już od kilku lat brak gruntów i wzrost ich cen.
Przyczyny braku gruntów związek widzi m.in. w ograniczeniach w handlu ziemią rolną, przesunięciu nieruchomości Skarbu Państwa do Krajowego Zasobu Nieruchomości oraz "nieformalne wstrzymanie sprzedaży gruntów spółek Skarbu Państwa jak PKP czy Poczta Polska oraz samorządów". Jak relacjonuje PZFD, deweloperzy słyszą, że te grunty "mogą być potrzebne pod Mieszkanie Plus".
Marża brutto na poziomie 20 proc. nie jest niczym nietypowym dla rynku europejskiego, gdy mówimy o produkcie, którego wytworzenie zajmuje pięć lat. Ta marża rozkłada się więc nie na jeden rok, a na całą długość przygotowania i budowy
- przekonuje też Polski Związek Firm Deweloperskich.
PZFD dodaje, że marże brutto nie uwzględniają np. kosztów administracyjnych, wynajmu biur, sprzedaży czy marketingu. Wskazuje też, że "to m.in. za pieniądze z marży deweloperzy regularnie zwiększają liczbę budowanych mieszkań" i w ostatnich pięciu latach wybudowali w Polsce zdecydowanie więcej mieszkań na osobę niż np. w Niemczech, Czechach, USA czy Wielkiej Brytanii.