Czy Polacy muszą obawiać się o brak elektryczności? Ekspert: Prąd, węgiel, gaz będą ekstremalnie drogie

- Musimy liczyć się z tym, że prąd - podobnie jak gaz i węgiel - będzie ekstremalnie drogi - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Robert Tomaszewski, starszy analityk ds. energetycznych, związany z Polityką Insight. Czy Polsce grozi zatem energetyczny blackout? - Takiego scenariusza nigdy nie można wykluczyć - dodaje.
Zobacz wideo "Zaczynamy jeść luksusowo, mimo zwykłości". Dlaczego warzywa tyle kosztują?

Na początku lipca polski system energetyczny, według niektórych ekspertów, znalazł się w krytycznym momencie. Splot różnych czynników sprawił, że polskie ceny energii elektrycznej w hurcie poszybowały do wysokich poziomów.

Jednocześnie przez niesprzyjające warunki atmosferyczne mogą się powrócić obawy, czy w Polsce prądu na pewno wystarczy. W listopadzie ubiegłego roku rząd przyjął bowiem rozporządzenie ws. zasad i trybu wprowadzania ograniczeń w poborze energii, które pozwala wobec odbiorców przemysłowych i komercyjnych wprowadzić tzw. stopnie zasilania, czyli ograniczenia w dostępie do energii elektrycznej.

O tym, czy Polsce grozi blackout, redakcja Gazeta.pl rozmawiała z ekspertem. Robert Tomaszewski, starszy analityk ds. energetycznych związany z Polityką Insight, wyjaśnia, że do niezapowiedzianego wyłączenia elektryczności daleka droga.

Robert Kędzierski, next.gazeta.pl. Powinniśmy się bać "stopni zasilania", znanych sprzed kilku dekad?

Robert Tomaszewski: Tak dużego zagrożenia w systemie energetycznym nie ma. Cały czas mamy rezerwy mocy, które możemy wykorzystać. Jeśli przyjrzymy się danym Polskich Sieci Elektroenergetycznych dotyczącym tzw. międzyoperatorskiej wymiany międzysystemowej, która jest jedną z najważniejszych linii obronnych operatora sieci przed blackoutem, zobaczymy, że w ciągu czterech ostatnich tygodni ściągnęliśmy od sąsiednich krajów ok. 8,5 GW mocy, by zwiększyć nasze rezerwy. Tymczasem rok temu, a dokładniej o tej samej porze, nasze zapotrzebowanie na awaryjny import wynosiło ponad 11 GW. To pokazuje, że sytuacja w systemie energetycznym jest napięta, ale nie podbramkowa.

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Poważne problemy z energią to jedno, ale ja pytam o blackout.

Takiego scenariusza nigdy nie można wykluczyć, ale jest on w obecnej sytuacji wciąż mało prawdopodobny. Będziemy mieli do czynienia raczej z pogłębiającym się kryzysem energetycznym - prąd będzie, ale po astronomicznych cenach w hurcie, które prędzej czy później uderzą nas wszystkich. Czynnikiem ryzyka są zapowiadane fale upałów, które już dają się we znaki państwom na zachodzie Europy. Dla polskiego systemu energetycznego to zagrożenie, bo większość naszych elektrowni potrzebuje dużych ilości wody, by normalnie funkcjonować. Gdy wody w rzekach jest mało, bloki na węgiel muszą ograniczać pracę.

Z tym problemem mierzą się też inne kraje. To nie podnosi ryzyka?

Niski poziom rzek w Niemczech bardzo utrudnia dostawy węgla do tamtejszych elektrowni konwencjonalnych. We Francji połowa tamtejszych reaktorów jądrowych pauzuje - zarówno z uwagi na usterki techniczne, jak i falę upałów i niski poziom wody w rzekach, która chłodzi reaktory. Francja to tradycyjny eksporter energii elektrycznej, ale ze względu na kryzys w sektorze jądrowym musi ściągać duże wolumeny energii od sąsiadów, co jeszcze bardziej podbija ceny prądu w Europie. Hydrologiczne problemy ma też Norwegia - kolejny wielki eksporter energii - która z uwagi na wysoką temperaturę oszczędza wodę w swoich hydroelektrowniach, które dostarczają jej ponad 90 proc. prądu.

Czyli blackout!

Nie! Mimo że sytuacja jest napięta, to nie sądzę, by groził nam blackout. Blackout to poważna awaria systemu elektroenergetycznego powodująca dłuższą przerwę w dostawie energii. By do niego doszło, musi nastąpić kumulacja wielu nieprzewidzianych zdarzeń, takich jak wyłączenie kluczowych elektrowni czy przerwanie strategicznych sieci wysokich napięć. Do ostatniego dużego blackoutu doszło w Argentynie w 2019 r. Katastrofę wywołało uruchomienie mechanizmów ochronnych na linii energetycznej między dwoma elektrowniami, Yacyreta i Salto Grande, co odłączyło je od sieci. W efekcie dostęp do energii straciło 48 mln osób w Argentynie, ale też Urugwaju i Paragwaju. Kryzys opanowano po kilkunastu godzinach.

Polski system energetyczny jest gotowy na zwiększone zapotrzebowanie? 

Operatorzy sieci energetycznej w Europie tak planują pracę infrastruktury energetycznej, by w maksymalnym stopniu być gotowym na tego rodzaju groźne zdarzenia. I mają pokaźny arsenał, by chronić nas przed najgorszym. Od zwiększenia obciążenia działających elektrowni, poprzez wykorzystanie tzw. rezerwy zimnej, czyli włączenia niedziałających bloków, przesunięcie planowanych remontów, po uruchomienie jednostek szczytowo-pompowych. Czyli elektrowni wodnych zdolnych do wytwarzania energii elektrycznej poprzez zrzut wody z wyżej położonych zbiorników. To doskonałe magazyny energii, których niestety mamy za mało.

Co jeszcze mogą zrobić dostawcy prądu?

Ostatecznie operator może wykorzystać mechanizmy typu DSR, w których odbiorcy, którzy się na to wcześniej zgodzili, za odpowiednim wynagrodzeniem ograniczają pobór energii z sieci, a także skorzystać z pomocy sąsiednich operatorów, którzy mogą uruchomić elektrownie u siebie i zwiększyć eksportu prądu do Polski. Jeśli i to nie pomoże, wówczas mogą zostać wprowadzone stopnie zasilania, czyli odgórnie narzucone ograniczenia w poborze energii - to nasza ostatnia linia obrony. Operator sieci ma możliwość ogłoszenia takich ograniczeń na okres nie dłuższy niż 72 godziny, a ich dłuższe obowiązywanie wymaga zgody rządu. Stopnie zasilania dotyczą tylko dużych odbiorców, których moc umowna wynosi powyżej 300 kW.

Pańskim zdaniem brak prądu w gniazdku u Kowalskiego to czarnowidztwo? Nawet jesienią i zimą?

Wydaje się to mało prawdopodobne. Ale z punktu widzenia Kowalskiego nie oznacza to, że złych informacji nie ma.

Na co zatem musimy być gotowi, skoro nie na blackout? 

Musimy liczyć się z tym, że prąd - podobnie jak gaz i węgiel -  będzie ekstremalnie drogi. Wydaje się też, że Polska ma odpowiednie rezerwy węgla, jeśli chodzi o elektroenergetykę. Problemem jest sektor komunalno-bytowy i małe ciepłownie, które do tej pory obficie korzystały z rosyjskiego węgla. W czwartek usłyszeliśmy, że premier nakazał dwóm państwowym spółkom zakupić cztery i pół mln ton węgla dla gospodarstw domowych. Pokazuje to, że rząd nie ma pewności, czy surowca starczy nam tej zimy.

Więcej o: