Wysokie ceny węgla sprawiają, że Polacy szukają alternatywnych źródeł ogrzewania. Dla wielu osób, które posiadają piece, naturalnym wyborem jest drewno. Leśnicy ostrzegają jednak, że i ono się kończy. Powodem z jednej strony jest coraz większe zainteresowanie, a z drugiej czas. Surowca nie można ot tak, po prostu zebrać i przekazać do sprzedaży. Drewno musi bowiem odpowiednio długo schnąć. Inaczej jest niskokalorycznym źródłem energii.
O tym, że zapasy kończą się szybciej niż w poprzednich latach, przekonuje kilka nadleśnictw. - Nadleśnictwo Bystrzyca Kłodzka sprzedało w ciągu siedmiu miesięcy 2022 roku 90 proc. drewna przeznaczonego w tegorocznym planie do sprzedaży detalicznej - informuje w komentarzu nadesłanym do redakcji Gazeta.pl Arkadiusz Fiślak. - Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu na drewno opałowe, nadleśnictwo przeznaczy w roku 2022 do sprzedaży detalicznej, zwiększoną ilość drewna, aby w pełni zaspokoić lokalne potrzeby społeczeństwa - dodaje.
Katarzyna Rolbiecka-Witek również przyznaje, że w nadleśnictwie Bardo Śląskie obserwuje się zwiększone zainteresowanie zakupem drewna opałowego. - Codziennie odbieramy telefony z zapytaniem, gdzie i na jakich warunkach można je kupić - mówi odpowiedzi na zapytanie Gazeta.pl.
I tu do sprzedaży trafi więcej surowca. - W związku z wykorzystaniem całej rocznej puli sprzedaży detalicznej powzięto kroki w celu jej zwiększenia. Dodatkowa masa ok. 900 metrów sześciennych została rozdysponowana z przeznaczeniem dla lokalnej ludności. Mając na uwadze fakt dużego zapotrzebowania, w dalszym ciągu szukamy możliwości kolejnego zwiększenia puli detalicznej - wyjaśnia Katarzyna Rolbiecka-Witek.
Jak zauważa mimo wzrastających kosztów, cena drewna w sprzedaży detalicznej w stosunku do pierwszego półrocza nie uległa zmianie. - Dużym zainteresowaniem cieszy się tzw. samowyrób. Wystarczy zgłosić się do miejscowego leśniczego z zapytaniem o wskazanie pozycji do zebrania gałęzi "chrustu". Osoba cywilna sama składa sobie gałęzie, po czym również we własnym zakresie organizuje sobie transport. Sortyment M2- gałęzie ("chrust") można pozyskiwać i jest sprzedawany bez limitów ilościowych - dodaje.
Podobnych sygnałów jest więcej. - Pula sprzedaży detalicznej faktycznie jest na wykończeniu - mówi zastępca nadleśniczego w Iławie Adam Czajkowski cytowany przez Onet.
Wyjaśnia też, dlaczego drewno potrzebuje nieco więcej czasu, by być gotowym do sprzedaży. -
Drewno nie jest w stanie wyschnąć i już jest problem, nie zdają sobie sprawy z tego, że to jest surowiec, który można po prostu wziąć i wykorzystać
- mówi.
O kurczący się zapasach surowca mówi też inny przedstawiciel środowiska. - Dzisiaj w całym nadleśnictwie, w 10 leśnictwach, zapas tego drewna to jest 120 kubików. Kiedyś mieliśmy tyle drewna w jednym leśnictwie - ocenia leśniczy Zbigniew Pleśniarski z Nadleśnictwa Zdroje cytowany przez Polsat News.
Jeden z mężczyzn, który kupił drewno w nadleśnictwie, wyjaśnił swoje powody względami ekonomicznymi.
- No kogo by było stać na węgiel. Zarabia się dwa tysiące i kupić za trzy tysiące
- opowiada.
Drogo jest nie tylko w lesie, ale i w sklepie. - Jesienią 2021 roku metr drewna kominkowego na palecie kupowałam w markecie budowlanym za 298 zł. To było drogo. Kiedy sprzedawca sprawdzał cennik na ten sezon, sam nie mógł uwierzyć w ceny. Ten sam produkt kosztuje 698 zł, nawet nie jest jeszcze dostępny - alarmuje Marta z Olsztyna, właścicielka domu ogrzewanego kominkiem na drewno - mówi jeden z klientów supermarketów w rozmowie z WP.
Dlaczego Polacy w ogóle próbują zdobyć drewno bezpośrednio w nadleśnictwach? Ponieważ drewno, podobnie jak węgiel, drożeje. Ceny są kilkukrotnie wyższe niż w poprzednim sezonie. Metr przestrzenny kosztował do tej pory około 250 zł. Po fali podwyżek cena sięga nawet 800 zł. Tak samo jest w przypadku drewna świeżo łupanego. Metr brzozy kosztował w zeszłym roku około 200 zł, dębiny 250 zł. Teraz cena sięga 500, a nawet 800 zł, w zależności od tego, czy drewno jest sezonowane. Droga jest także buczyna, kosztuje 450 zł - wylicza "Express Ilustrowany".
Polacy do palenia drewnem są też zachęcani przez polityków i leśników. Michał Gzowski, który pracuje jako rzecznik prasowy Lasów Państwowych, a jednocześnie jest szefem Solidarnej Polski w okręgu elbląskim, przekonuje, że potrzebne jest "przywrócenie kultury palenia drewnem". - To element normalny, konwencjonalny, że Polacy ogrzewają się drewnem - stwierdził kilka dni temu.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że ciepło sieciowe albo kotłownia to źródło ogrzewania dla mniej więcej 47 proc. Polaków. Sporo, bo 17 proc. Polaków ogrzewa się gazem. Całkiem spora grupa mieszkańców kraju musi jednak korzystać z surowców takich jak węgiel (20,5 proc.) i drewno opałowe (12,7 proc.),
Tu warto jednak zaznaczyć, że ci, którzy mają piece zadeklarowane jako opalane węglem, często mogą też ogrzewać się drewnem.
Z wyliczeń ekspertów serwisu Symulatorogrzewania.pl wynika, że drewno jest jednym z tańszych źródeł ogrzewania. I tu ważne zastrzeżenie - jest tak tylko w przypadku drewna suchego. W tym wypadku roczny koszt ogrzewania domu wyniesie 4,4 tys. zł. Drewno świeże, o większej wilgotności, podniesie cenę ogrzewania do 7 tys. zł. Kalkulacje przeprowadzono dla przykładowego domu o powierzchni 150 m kw. Przyjęto zapotrzebowanie na ciepło wynoszące 100 kWh/m2/rok.
Ile kosztuje ogrzewanie domu innymi surowcami? Z wyliczeń portalu wynika, że prąd elektryczny może być tańszym źródłem ogrzewania niż węgiel. Roczny koszt ogrzewania dla osób korzystających z taryfy G11 (jedna z najpopularniejszych, oznacza tę samą stawkę w dzień i w noc), wyniesie ok. 10 tys. zł. Ci, którzy korzystają z taryfy G12 (wtedy nocą płacimy mniej niż za dnia), koszty ogrzewania mogą zbić do poziomu ok. 8300 zł.
Koszty ogrzewania węglem są różne w zależności od rodzaju surowca. W najdroższej opcji ogrzewanie węglem kosztuje blisko 13 tys. zł. Przy zastosowaniu węgla typu orzech spada do 9,6 tys. zł. Koszt użycia popularnego ekogroszku obniży koszt ogrzewania do ok. 8,8 tys. zł.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl