Młodsi czytelnicy Gazeta.pl mogą nie do końca rozumieć, dlaczego niektórzy komentatorzy twierdzą, że żyjemy w PRL-bis. Nic dziwnego, skoro opowieści o tym, jak w Polsce żyło się "za komuny" znają wyłącznie z opowieści rodziców lub dziadków albo z filmów.
Czy te porównania to tylko czysta złośliwość przeciwników władzy? Wystarczy sięgnąć pamięcią. "Za komuny" brakowało bowiem w Polsce wielu towarów, co władza starała się ukryć. Pamiętam, jak całą rodziną szliśmy po proszek do prania. Przysługiwały po dwa opakowania na osobę - wliczając dzieci. Brakowało jednak nie tylko proszku do prania. Jednym z deficytowych towarów były cytrusy. Brak możliwości zakupu bananów czy pomarańczy z dzisiejszej perspektywy wydaje się absurdalny, gdy sklepie na stoiskach z owocami i warzywami można znaleźć bardziej egzotyczne produkty. Ale przed 1989 roku był codziennością.
Powszechne dziś owoce sprowadzano do Polski w świetle jupiterów. "Dziennik Telewizyjny" - protoplasta dzisiejszych "Wiadomości" informował, gdy statek z frykasami przybijał do portu. Łudząco podobne sceny można zobaczyć dziś na ekranie telewizora. Kilka dni temu naczelny program informacyjny TVP poinformował, że do Polski przybył transport węgla z RPA;
Dzisiejsza dostawa węgla do portu w Świnoujściu to dostawa z Republiki południowej Afryki. Jak państwo widzicie, w tym momencie właśnie trwa rozładunek tego węgla na pokładzie tej jednostki, którą w tym momencie przypłynęło około 58 000 ton węgla. I, co warto podkreślić, to pierwsza dostawa węgla dla polskiej energetyki i pierwsza dostawa węgla z RPA. Kolejne dostawy zaplanowane tutaj do portu w Świnoujściu zostały już na sierpień. Kierunki tych dostaw to także RPA, ale również Kolumbia czy chociażby Indonezja
- relacjonowała reporterka TVP. Zapewniła też widzów, że nie będzie problemu, by przepustowość portu zwiększyć.
Dlaczego dostrzegam tu analogię z PRL? Owoce sprowadzane do Polski z zaprzyjaźnionej Kuby nie zawsze były słodkie. Często przypływały do naszego kraju pomarańcze drugiego czy trzeciego sortu - gorzkie, niedojrzałe, a czasami trudno je było nawet pogryźć. Nawet tak lichej jakości cytrusy uchodziły jednak w Polsce za rarytas.
Podobnie jest z węglem, bo - to opinia ekspertów, nie moja - sprowadzony z dalekich zakątków świata surowiec też nie może być idealnej jakości. Traci bowiem na kaloryczności. Reporterka TVP nie wyjaśniła też, czy do portu w Świnoujściu dotarł węglowy miał, który ciężko będzie wykorzystać nawet w elektrociepłowniach, czy węgiel lepszej jakości. Nie wyjaśniono też, co z węglem do ogrzewania domów. Czy on również przypłynie? Na jak dużo surowca wystarczy dodatek węglowy, jeśli tona węgla kosztuje dzisiaj ponad 3000 zł?
Kolejną analogię widać jak na dłoni, gdy znajdziemy na YouTubie archiwalne wydanie "Dziennika Telewizyjnego". Wystarczy chwilę posłuchać, by usłyszeć ten sam uspokajający ton. W dobie powszechnych niedoborów i pustych półek rządowa telewizja zapewniała, że wszystkiego jest pod dostatkiem.
Ze świątecznych towarów brakuje nam obecnie śledzi solonych i cytrusów. Pozostałe artykuły świąteczne, jak przyprawy, rodzynki, cynamon, olej, podstawowe gatunki mięsa, wędlin, ciast, wszystko posiadamy w sprzedaży
- relacjonowała jedna z kierowniczek sklepu w materiale nagranym w roku 1984. Władza ludowa zapewniała obywateli, że zrobią zakupy na święta, tak jak rząd PiS zapewnia Polaków, że nie zabraknie im węgla. Tymczasem według szacunków ekspertów w tym roku braki w surowcu wynieść mogą kilka milionów ton. No ale do Świnoujścia przybyło 58 tys. ton. Pocieszmy się tą kroplą w morzu potrzeb.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl