Po tym jak nałożono embargo na rosyjski węgiel, pojawiły się problemy z jego dostępnością. W lipcu premier Mateusz Morawiecki mówił, że rząd chciałby zgromadzić nadmiar surowca.
Z czasem narracja się jednak zmieniła, gdy okazało się, że kupno węgla graniczy z cudem, a ceny za tonę skoczyły z 1 do 3 tys. zł. W ostatnich tygodnia rządzący, m.in. szef PiS Jarosław Kaczyński i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, radzili Polakom, by teraz kupili np. 1,5 tony węgla, a w styczniu następną partię.
W środę odbyło się posiedzenie Rady ds. Środowiska, Energii i Zasobów Naturalnych Narodowej Rady Rozwoju. Premier Mateusz Morawiecki cytowany przez portal 300gospodarka.pl mówił podczas obrad, że po nałożeniu embarga na Rosję "wiedzieliśmy, że zabraknie 3 do 4 milionów ton węgla przesianego przede wszystkim, bo produkcja krajowa od dawna już nie zabezpieczała tego rynku, tylko ta kategoria węgla była ściągana właśnie przede wszystkim z Rosji, trochę z innych krajów świata".
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Premier dodał, że od czerwca do kraju płyną masowce z surowcem. - W październiku mamy ściągnąć 2 mln ton węgla, z czego po odsianiu zostanie 400-500 tys., reszta ma posłużyć polskiej energetyce i ciepłownictwu - zapowiedział Morawiecki.
Jednak jest problemem i chce to powiedzieć tutaj wprost przed państwem, przed ekspertami i z udziałem mediów, że my apelujemy o to, aby jednak dokonywać pewnego rodzaju reglamentacji, autoreglamentacji tych zakupów
- powiedział premier.
Kłopoty z dostępnością pogłębiają problemy logistyczne, ponieważ niecały zamówiony węgiel dociera do Polski na czas. Tak było z surowcem, który miał przypłynąć do kraju na polecenie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. 600 tys. ton przesortowanego węgla energetycznego m.in. z Ameryki Południowej oraz Afryki miało posłużyć do stworzenia rezerwy strategicznej na potrzeby gospodarstw domowych. W zeszłym tygodniu pisaliśmy, że do tego czasu surowiec wciąż nie dopłynął do Polski.
Z nieoficjalnych informacji, które pozyskało Radio ZET, wynika, że przedstawiciele Kancelarii Premiera na cotygodniowych spotkaniach rządowego sztabu węglowego tłumaczą, że "statki się opóźniają z winy portów".