W piątek Główny Urząd Statystyczny opublikował najnowsze dane dotyczące kluczowego współczynnika ekonomicznego. Inflacja, zgodnie z komunikatem GUS, wyniosła 17,2 proc. Co oznacza to dla polskiej gospodarki? Czego powinniśmy się spodziewać?
O komentarz do nowego pomysłu rządu redakcja next.gazeta.pl poprosiła Piotra Kuczyńskiego, analityka finansowego z Domu Inwestycyjnego Xelion.
- Odczyty inflacji CPI nie przestają zadziwiać. W Niemczech 10 proc. - najwięcej od 70 lat. U nas wstępne dane mówią o 17,2 proc. - powiedział.
- Wszystko to w sytuacji, kiedy ropa i wiele surowców, towarów tanieje. Zagadka
- dodał. Zdaniem eksperta rozwiązanie tej zagadki leży zapewne w cenach węgla i usług.
Rozmówca Gazeta.pl ocenił też konsekwencje kolejnego wysokiego odczytu. - W tej sytuacji w przyszłym tygodniu RPP podniesie stopy do 7 proc. - skomentował.
Dane o inflacji skomentował dla Gazeta.pl również prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
- Twierdzenie pana prezesa NBP, pani minister finansów, samego premiera, że inflacja osiągnęła szczyt w sierpniu, są błędne
- stwierdził.
- Ja nie miałem wątpliwości, że inflacja będzie dalej rosnąć, bo dokładnie to przewidywał Narodowy Bank Polski w swoim lipcowym raporcie. Wyraźnie w nim pokazano, że małymi krokami, ale inflacja będzie rosnąć. Obecnie urosła o 1,1 proc. i będzie w taki sposób rosnąć aż do końca tego roku. W styczniu - ze względu na skok nowych taryf za prąd i gaz - inflacja wzrośnie jeszcze bardziej - stwierdził ekonomista.
Jak wyjaśnił prof. Marian Noga, inflacja w końcu odnotuje spadek - ale dopiero w przyszłym roku. - Od maja lub czerwca będzie niższa. Ale będzie to efekt bazy, efekt porównania odczytu z bardzo wysokimi odczytami z tego roku. Inflacja będzie porównywana względem tych 10,15, czy 20 proc. Dla konsumentów to jednak będzie marne pocieszenie.
Ekonomista ocenił też, czy najwyższe odczyty inflacji już za nami. - To nie jest tak, że minęliśmy inflacyjny szczyt, że wierzchołek już za sobą. To są kompletnie błędne oceny - podsumował ekspert.