Jarosław Kaczyński wypowiedział się w kwestii ewentualnego wprowadzenia euro w Polsce. Zdaniem lidera PiS, przyjęcie unijnej waluty oznaczałoby pozbycie się części suwerenności oraz znaczące pogorszenie sytuacji ekonomicznej Polaków.
"Wprowadzenie w Polsce euro oznaczałoby radykalne zubożenie Polaków, wielkie ich obrabowanie" - powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" szef PiS Jarosław Kaczyński.
Szef Prawa i Sprawiedliwości stwierdził, że przyjęcie w Polsce euro to jedno z zadań, z którym "przysłano do Polski Donalda Tuska". "W naszej historii własna waluta to jeden z atrybutów niepodległości. I w wymiarze społeczno-ekonomicznym, bo to by oznaczało radykalne zubożenie Polaków, wielkie ich obrabowanie" - powiedział lider Zjednoczonej Prawicy.
Jarosław Kaczyński przedstawił jeszcze bardziej negatywną wizję wprowadzenia europejskiej waluty. "W ten sposób szybko nastąpi ekonomiczna degradacja i całej Polski, i każdego osobiście. Nasz wzrost gospodarczy się zatrzyma, przestaniemy gonić Zachód i Niemcy. Wprowadzenie waluty euro będzie miało taki skutek" - stwierdził.
W podobnym tonie wypowiadał się przed kilkoma tygodniami Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. W wywiadzie dla "Gazety Bankowej", stwierdził, że Polska, zamiast przyjmować walutę euro, powinna pozostać przy złotówce. Polacy wyrazili swoje zdanie na ten temat w najnowszej ankiecie. Jego zdaniem to "kwestia suwerenności" oraz możliwość "amortyzowania szoków i wahań koniunktury".
Piotr Kuczyński, analityk finansowy z Domu Inwestycyjnego Xelion, podkreśla, że wśród ekonomistów nie ma powszechnego entuzjazmu wobec szybkiego przyjęcia euro w Polsce. - Ekonomiści, którzy twierdzą, że Polska nie powinna obecnie przyjmować euro, mają całkiem rozsądne argumenty. Prawdą jest bowiem, że przy mądrej polityce monetarnej i fiskalnej zewnętrzne szoki ekonomiczne mogą być amortyzowane przy pomocy NBP i rządu. Na przykład niższe stopy procentowe i słabszy złoty pomagałyby gospodarce - stwierdził w opinii przygotowanej dla Gazeta.pl.
- Gdyby euro zastąpiło złotego, to te dwa narzędzia nie byłyby w naszej dyspozycji, więc szoki zewnętrzne odbijałyby się mocniej na gospodarce i rynku pracy - podkreślił.
Ekspert odniósł się też do innych zarzutów Jarosława Kaczyńskiego. - Wypowiedzi prezesa Jarosław Kaczyńskiego nie należą jednak do tego katalogu argumentów. Najwyraźniej został wyprowadzony w pole przez swoich doradców, bo mówienie o tym, że przyjęcie euro oznaczałoby "radykalne zubożenie Polaków, wielkie ich obrabowanie" jest pozbawione sensu - stwierdził.
Zdaniem eksperta rzeczywiście wejściowy kurs euro byłby zbliżony do kursu wymiany walutowej. - Jednak po pierwsze ten kurs podlega negocjacjom ze strefą euro. Państwa zazwyczaj starają się, żeby wejść w strefę ze słabszą walutą po to, żeby konkurencyjność gospodarki była większa - ocenił.
Zdaniem Piotra Kuczyńskiego przyjęcie euro nie byłoby szkodliwe dla przeciętnego Kowalskiego. - Żaden Polak na takiej zamianie by nie stracił. Jeśli kurs wyniósłby 4,20 PLN, to za 4 200 zł wynagrodzenia Polak dostałby 1000 euro. Jeśli jakiś towar kosztowałby 420 złotych przed wymianą, to Polak nadal mógłby kupić dziesięć jednostek takiego towaru. Siła nabywcza nie zmieniłaby się ani o jotę - ocenił.
Jarosław Kaczyński o przyjęciu euro mówi tak, jakby w Polsce toczyły się już prace w tym kierunku. Tymczasem ekonomista Rafał Mundry zwraca uwagę na dwie poważne przeszkody, które przyjęcie europejskiej waluty niemal blokują.
"Nie spełniamy kryteriów ekonomicznych (np. inflacja powinna w Polsce wynieść maksymalnie 5 proc. a nie 15,5 proc.)" - pisze. Podkreśla też, że nie ma obecnie większości konstytucyjnej, by euro przyjąć. "I długo nie będzie" - podkreśla.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl