Stopy procentowe w Polsce już nie rosną. Na środowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o pozostawieniu głównej stopy NBP na dotychczasowym poziomie 6,75 proc.
Decyzja RPP oznacza, że RPP przerywa cykl podwyżek stóp. Od kiedy RPP rozpoczęła go w październiku 2021 r., ordynowała podwyżki na każdym decyzyjnym posiedzeniu.
Mimo braku kolejnej podwyżki, i tak stopy procentowe w Polsce pozostają na najwyższym poziomie od blisko 20 lat (przełomu 2002 i 2003 r.).
Brak podwyżki stóp procentowych należy uznać za zaskoczenie. Taki scenariusz prognozował tylko jeden z 18 analityków ankietowanych przez agencję Reutera.
Z drugiej strony, decyzję trudno uznać za szokującą w kontekście tego, że już przed miesiącem prezes NBP Adam Glapiński mówił, że członkowie RPP zapewne w październiku będą decydowali między podwyżką stóp o 25 punktów bazowych albo brakiem podwyżki.
Mimo wszystko m.in. w obliczu negatywnego inflacyjnego zaskoczenia, zdecydowana większość analityków spodziewała się, że RPP podniesie stopy o 25 punktów bazowych. We wrześniu inflacja znów zanotowała duży skok - wyniosła 17,2 proc. rok do roku (wobec 16,1 proc. w sierpniu) i 1,6 proc. miesiąc do miesiąca (najwięcej od maja).
Środowa decyzja o braku podwyżki stóp oznacza, iż Adam Glapiński zrobił pierwszy krok, aby spełnić obietnicę złożoną działaczce Agrounii w lipcu na molo w Sopocie. Mówił wówczas, że jeśli jeszcze RPP zaordynuje podwyżkę stóp, to jedną o 0,25 punktu procentowego. - Proszę trzymać za słowo - dodawał wówczas Glapiński, podając kobiecie rękę. W mediach społecznościowych żartobliwie tę zapowiedź prezesa NBP ochrzono "traktatem sopockim".
Na pierwszym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej po słowach Glapińskiego z sopockiego molo - 7 września br. - RPP rzeczywiście podniosła główną stopę procentową o 25 punktów bazowych. Zgodnie z "traktatem sopockim", na tym cykl podwyżek powinien się zakończyć.
W czwartek 6 października o godzinie 15:00 odbędzie się comiesięczna "konferencja prasowa" prezesa NBP Adama Glapińskiego. Określenie "konferencja prasowa" bierzemy jednak w cudzysłów, bo zwykle są to po prostu kilkudziesięciominutowe przemówienia Glapińskiego, po których dziennikarze ewentualnie mogą zadać tylko kilka pytań.
To było oświadczenie, a nie konferencja. Trzy pytania od trzech dziennikarzy to jakaś kpina. Pytania zadać chciało więcej osób
- relacjonował po wrześniowej konferencji dziennikarz PAP Biznes Rafał Tuszyński.
Wtórowali mu inni dziennikarze.
Konferencje prasowej prezesa NBP należy wprost nazwać wykładami (stand-upami?). To nie są żadne konferencje
- pisał Grzegorz Siemionczyk z "Rzeczpospolitej" i 'Parkietu". A Marek Chądzyński z portalu 300gospodarka.pl potwierdzał, że "do pytań było dużo zgłoszeń".