17,2 proc. - tyle, w ujęciu rok do roku, wyniosła inflacja w Polsce we wrześniu br. Tzw. szybki szacunek podany w piątek przez GUS oznacza, że inflacja nie tylko znów jest wyższa niż przed miesiącem (w sierpniu sięgnęła 16,1 proc.), ale w ogóle najwyższa od ponad ćwierćwiecza (konkretnie - od marca 1997 r.).
Cały czas kontynuowany jest też fatalny trend. Już od ponad roku co miesiąc - konkretnie od lipca 2021 r. - inflacja w Polsce jest coraz wyższa (nie licząc lutego 2022 r., gdy w życie weszła tarcza antyinflacyjna i nieco "sztucznie" na krótko zbiła tempo wzrostu cen).
Wzrost inflacji we wrześniu względem sierpnia był spodziewany przez ekspertów, ale jego skala już nie. Konsensus prognoz wynosił 16,5 proc. Mało kto spodziewał się aż takiego wystrzału tempa wzrostu cen.
Przykładowo, makroekonomiści z BOŚ Banku oczekiwali wzrostu inflacji we wrześniu w okolicach 17 proc. Zdaniem ekonomistów ING Banku Śląskiego, inflacja we wrześniu miała wynieść 16,7 proc. Analitycy z Citi Handlowego oraz Santander Banku prognozowali 16,6 proc., z Credit Agricole 16,3 proc., a szefowa resortu finansów Magdalena Rzeczkowska mówiła o ministerialnej prognozie na poziomie ok. 16,4 proc.
Inflacja 17,2 proc. we wrześniu br. była napędzana przede wszystkim przez ceny nośników energii. Jak wskazują dane GUS, wzrosły one o 44,2 proc. rok do roku. Żywność i napoje bezalkoholowe przez rok podrożały o 19,3 proc., a paliwa o 18,3 proc.
Inflacja w ujęciu miesiąc do miesiąca wyniosła 1,6 proc. To najwięcej od maja. Według danych GUS, w porównaniu z sierpniem br. ceny paliw spadły o 2,1 proc., ale za to mocno urosły ceny nośników energii (o 3,7 proc.) oraz żywności i napojów alkoholowych (o 1,7 proc.)
Bardziej szczegółowe dane na temat wzrostu cen w Polsce we wrześniu br. GUS poda 14 października.
Inflacja cały czas poszukuje swojego szczytu. Spodziewany był on przez ekonomistów na wakacje, ale jak widać wciąż tempo wzrostu cen w Polsce nie chce zacząć spadać, a wręcz cały czas ostro rośnie.
Kolejny, bardzo duży wzrost inflacji, daje argument Radzie Polityki Pieniężnej, aby na posiedzeniu 5 października ponownie podnieść stopy procentowe - już po raz dwunasty z rzędu. Ku takiemu ruchowi może ją skłaniać też np. bardzo słaby złoty. Z drugiej strony, gospodarka wysyła już wyraźnie sygnały o spowolnieniu.
Zgodnie z zapowiedziami prezesami NBP Adama Glapińskiego na molo w Sopocie w lipcu br., w październiku (i później) nie miało być już kolejnej podwyżki stóp. Wobec kolejnego dużego skoku inflacji bardzo możliwe jednak, że ta obietnica - żartobliwie nazywana "traktatem sopockim" - nie zostanie dowieziona.