Wpływ pandemii koronawirusa na gospodarkę wymusił zmiany różnych przepisów, m.in. tych dotyczących uregulowania pracy zdalnej. Przepisy mają wejść w życie dopiero po zakończeniu pandemii, co w dobie kryzysu energetycznego nie jest najlepszą wiadomością dla Polaków. Przepisy mają bowiem umożliwić uzyskanie od pracodawcy zwrotu kosztów za internet i prąd.
Podczas posiedzenia sejmowej podkomisji, "Solidarność" zaproponowała wprowadzenie ryczałtowanej stawki za prąd i internet, która byłaby zwracana pracownikowi, pisze Business Insider. Wzorem zasad dot. ustalania diety w podróżach służbowych, kwota miałaby być ustalana z pracodawcą, ale nie mogłaby być mniejsza niż np. 100 zł.
W ten sposób pracownicy byliby lepiej chronieni przed narzuceniem zbyt niskiej rekompensaty. Jednocześnie warto też zastanowić się nad wprowadzeniem maksymalnej kwoty takiego świadczenia
- wskazał Krzysztof Rowiński, przedstawiciel "Solidarności".
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Ryczałt miałby być nieoskładkowany, stąd górny limit świadczenia. Dzięki temu rozwiązaniu nie można by unikać płacenia podatków poprzez wypłacanie niskiego wynagrodzenia zasadniczego i wysokiego ryczałtu.
Oba limity, zgodnie z propozycją "Solidarności", miałyby być regulowane rozporządzeniami Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Resort odrzucił jednak ten pomysł ze względu na inflację. Przy tak wysokim wzroście cen określanie sztywnych kwot byłoby, zdaniem ministerstwa, nieracjonalne. Wymagałoby bowiem ciągłych waloryzacji i zmian w przepisach. Jeśli więc nic się nie zmieni, stawka zwrotu za prąd i internet będzie ustalana przez pracodawcę i zatrudnionych.
Prace nad ustawą wciąż trwają. Nadal nie ma zgody m.in. w sprawie incydentalnej pracy zdalnej, czyli świadczonej okazjonalnie. W takim przypadku pracodawca nie będzie miał obowiązku wypłacania ryczałtu za prąd oraz internet.
Rządzący proponują w obecnym projekcie przepisów, by incydentalna praca zdalna obejmowała do 24 dni w roku. Pracodawcy chcą, by okres ten wydłużyć do 30 lub nawet 36 dni. Pojawiają się jednak pomysły, by praca zdalna została uznana za incydentalną w przypadku, gdyby obowiązki były wykonywane z domu nawet 52 dni w roku.
- Wprowadzenie pracy zdalnej okazjonalnej w wymiarze 52 dni w roku, czyli jednego dnia w tygodniu, dałoby gwarancję pracownikom, że praca zdalna w firmach zostanie - mówi dr Iwona Jaroszewska-Ignatowska, radczyni prawna, partnerka w kancelarii Raczkowski. - Musimy pamiętać, że zarządy firm nie są wcale zainteresowane utrzymaniem pracy zdalnej. Większość woli powrót do biur. Jednocześnie wielu pracowników traktuje pracę zdalną jako cenny benefit i wspierają ich w tym działy HR - stwierdza ekspertka cytowana przez "Dziennik Gazetę Prawną".