Unia Europejska zakręci Polsce kurek z niektórymi funduszami do czasu, gdy nie naprawimy sądownictwa - twierdzi "Rzeczpospolita". Jak wyjaśnia dziennik, przede wszystkim konieczne jest wprowadzenie w życie orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE o likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i przywróceniu do pracy sędziów odsuniętych na boczny tor przez ID.
Ale to nie wszystko. Polska musi też zgodzić się na zagwarantowanie sędziom prawa do występowania z pytaniami prejudycjalnymi do sądu najwyższego UE, czyli Trybunału Sprawiedliwości UE, a w praktyce - z wnioskami o interpretację prawa unijnego.
Izba formalnie została co prawda zlikwidowana, lecz w jej miejsce utworzono nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Wydawać by się mogło, że rząd spełnił prośby UE, jednak nie zostały spełnione pozostałe punkty porozumienia.
W efekcie tych uników Polska nie otrzymała zatwierdzonego w czerwcu KPO - 24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek na odbudowę gospodarki po pandemicznych zawirowaniach. Rząd zresztą nawet nie wystąpił o wypłaty. Wie, że dostanie odpowiedź odmowną, bo zdaje sobie sprawę z tego, że nie spełnił wszystkich warunków.
Jak podaje dziennik, problem nie dotyczy wyłącznie Krajowego Planu Odbudowy, ale i kwoty 75 mld euro regularnej dotacji na lata 2021-2027. "Komisja Europejska potwierdza, że na razie nie będzie płaciła rachunków za realizowane inwestycje" - czytamy w publikacji. Polska może na razie liczyć na... zaliczki w wysokości 1,5 proc. wnioskowanej sumy.
Środki, o których mowa, są istotne. Sam tylko program "Infrastruktura i środowisko" opiewa na ponad 27 mld euro. To równowartość 130 mld zł. A zliczając wszystkie tego typu projekty, kwota, która jest zagrożona, to ponad 362 mld zł.
Dziennik podaje też, że dopóki PiS nie wprowadzi zmian w sądownictwie zgodnych z wyrokiem TSUE, marszałkowie nie dostaną żadnych pieniędzy z programów regionalnych. W tym wypadku chodzi o 31 mld euro, których wydatkowanie powinno być ustalone do końca października.
Bruksela regularnie upomina Polskę za nieprzestrzeganie praworządności. Ostatni raz miało to miejsce w czerwcu. - Parlament Europejski przypomina, że stosowanie się do wyroków TSUE i ETPC oraz przestrzeganie zasady nadrzędności prawa UE nie podlegają negocjacjom i nie mogą być traktowane jako karta przetargowa - głosi rezolucja przyjęta wówczas przez PE.
Rząd zachowuje się jednak tak, jakby środki z Krajowego Planu Odbudowy miały lada chwila wpłynąć. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział we wrześniu, że najprawdopodobniej pieniądze z KPO trafią do Polski na przełomie 2022 i 2023 roku.
- Dzisiaj jestem dobrej myśli - nasi partnerzy europejscy widzą, że my dajemy sobie radę w tych okolicznościach, ponieważ naprawiliśmy finanse publiczne państwa polskiego. I to jest nasza siła - stwierdził.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl