Waloryzacja emerytur 2023. Rząd stosuje swój stary trik. Szkoda, że robi to tylko wybiórczo

We wtorek 18 października rząd hucznie ogłosił, że oto w 2023 r. zwaloryzuje emerytury aż o przynajmniej 13,8 proc., a najniższe nawet mocniej. Tyle, że w znacznej mierze nie jest to jego hojność, tylko ustawowy mus. "Tłuszczyku" od rządu jest w waloryzacji niewiele. A inne grupy wciąż czekają na swoją kolej w waloryzacji świadczeń.

Przynajmniej 13,8 proc., a w przypadku najniższych emerytur minimum 250 zł (brutto) - tyle ma wynieść w 2023 r. waloryzacja emerytur. Projekt ustawy w tej sprawie przyjął we wtorek 18 października rząd. Oznacza to, że najniższa emerytura od marca 2023 r. pójdzie w górę - prawdopodobnie, bo rząd może to jeszcze zmienić - z obecnych 1338,44 zł do 1588,44 zł (kwoty brutto). Podobnie wzrośnie także renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, renta rodzinna i renta socjalna.

Podczas wspólnej konferencji prasowej premiera Mateusza Morawieckiego i ministerki rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg oraz w oficjalnych komunikatach rządu padło mnóstwo wielkich słów. Maląg mówiła np., że rząd "stara się, by waloryzacja nie była symboliczna". Zwracano uwagę, że na waloryzację budżet wyda rekordowe niemal 42 mld zł. Wskazywano, że między 2015 r. a 2023 r. średnia oraz minimalna emerytura wzrosły o ok. 80-90 proc.

To wszystko prawda. Ale jest też jej druga strona, której rząd już tak chętnie nie podkreśla. Otóż wysoka waloryzacja emerytur w 2023 r. tylko w pewnej mierze (dla najniższych świadczeń) wynika z hojności władzy. W znacznej zaś z tego, że rząd po prostu MUSI aż o tyle zwaloryzować emerytury, bo prawo ZMUSZA go do tego, aby emerytom rekompensować inflację. A ta jest - przypomnijmy - najwyższa od 25 lat. 

To nie jest tak, że rząd mógłby zwaloryzować emerytury np. tylko o 20 zł. albo nie zrobić tego wcale. Do wysokiej podwyżki świadczeń przymusza go inflacja. Co więcej, jak pokazujemy poniżej - tej hojności rządu w przypadku waloryzacji nie jest bardzo dużo (choć dla części emerytów i rencistów rzeczywiście ona jest). 

  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl
Zobacz wideo Belka: Tak naprawdę nasza inflacja już jest na poziomie ponad 20 proc.

Waloryzacja emerytur 2023. "Tylko" maksymalnie jedna czwarta z niej prezent od rządu

Ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wymusza na rządzie, aby ten co roku waloryzował emerytury przynajmniej o inflację z ubiegłego roku zwiększoną o co najmniej jedną piątą realnego (czyli pomniejszonego o inflację) wzrostu przeciętnego wynagrodzenia.

Gwoli ścisłości - jeśli chodzi o wskaźnik inflacji, to powinna być to wyższa z dwóch wartości - albo średniorocznej inflacji dla wszystkich konsumentów, albo wyłącznie dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów. Obie te wartości GUS podaje w połowie stycznia. Obie są podobne, zwykle różnią się o kilka dziesiątych punktu procentowego.

Inflacja w okresie styczeń-wrzesień 2022 r. wyniosła 13,3 proc. wobec analogicznego okresu rok temu. Zakładając roboczo, że w październiku, listopadzie i grudniu GUS podałby, że inflacja rok do roku wyniosła po 16-18 proc., da to średnioroczną inflację w 2022 r. na poziomie ok. 14-14,5 proc.

Tyle musiałby przynajmniej wynieść więc wskaźnik waloryzacji emerytur i rent. Jeśli w 2022 r. nastąpi także średniorocznie realny wzrost wynagrodzeń (co niestety nie jest pewne), to wskaźnik będzie jeszcze ciut wyższy. 

Słowem - rząd spokojnie może już dziś gwarantować waloryzację emerytur o 13,8 proc. Są bowiem mikre szanse, że wynikający z przepisów wskaźnik waloryzacji okaże się niższy. Ostateczną decyzję co do wysokości waloryzacji emerytur od marca 2023 r. poznamy na początku przyszłego roku, gdy GUS poda dane o inflacji o realnym wzroście przeciętnego wynagrodzenia.

Można się tylko domyślać, że jeśli pojawi się konieczność waloryzacji emerytur i rent nie o 13,8 proc., ale np. 14,5 proc., to Morawiecki i spółka znów będą sprzedawać to jako swoją hojność.

Rząd zaplanował "tłuszczyk" - nadwyżkę ponad to, do czego zmuszają go przepisy w kwestii waloryzacji - tylko dla części emerytów. Chodzi o osoby, które otrzymują dziś świadczenia w wysokości od 1338,44 zł brutto (tj. minimalna emerytura) do ok. 1812 zł. W ich przypadku waloryzacja o 13,8 proc. dałaby wzrost świadczenia o mniej niż zapowiedziane przez rząd przynajmniej 250 zł.

Przykładowo, emeryt z minimalnym świadczeniem 1338,44 zł po waloryzacji o 13,8 proc. miałby emeryturę ok. 1523,15 zł, czyli o niespełna 185 zł wyższą niż obecnie. Można powiedzieć, że reszta do obiecanej kwoty 1588,44 zł - czyli ok. 65 zł (ok. 26 proc. całej waloryzacji o 250 zł) - to ten podarunek od rządu. 

Dla osoby z emeryturą (obecnie) 1500 zł brutto waloryzacja kwotowa o 250 zł, a nie o wskaźnik 13,8 proc., będzie oznaczać świadczenie wyższe o 43 zł (1750 zł vs. 1707 zł). Jeśli ktoś dziś dostaje emeryturę 1700 zł brutto, po waloryzacji o 250 zł będzie dostawał 1950 zł, a gdyby podnieść świadczenie o 13,8 proc., to byłoby to 1934,60 zł - w tym przypadku różnica wynosi więc 15,40 zł miesięcznie.

Waloryzacja emerytur 2023 bardzo wysoka. Więc rząd stosuje stary trik

Rząd korzysta z tego samego "triku", który nie tak dawno zastosował w przypadku płacy minimalnej. Ta, przypomnijmy - od 1 stycznia 2023 r. wzrośnie z obecnych 3010 zł brutto do 3490 zł, a od lipca 2023 r. do 3600 zł. W tym przypadku również PiS skupił się w komunikacji na tym, że jest to bardzo znacząca podwyżka, "odpowiedź na inflację" oraz "spełnienie obietnic danych Polakom".

Pełna prawda jest jednak taka, że ponad 4/5 tej podwyżki to nie dobra wola rządu, ale efekt ustawowego wzoru matematycznego na płacę minimalną (uwzględniającego prognozowaną inflację i tempo wzrostu gospodarczego). Choć uczciwie trzeba przyznać, że jednak ta pozostała niespełna 1/5 podwyżki płacy minimalnej (ponad 40 zł brutto w pierwszej połowie 2023 r. i ponad 150 zł w drugiej) to wrzutka ponad ustawowy mus.

  • Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Waloryzacja emerytur hojna, inne świadczenia czekają

Z waloryzacją rent i emerytur wiąże się jeszcze jeden, tylko pozornie poboczny wątek, a mianowicie polityka rządu względem podnoszenia innych świadczeń oraz "pokazówka" względem tego, na co się zdecyduje. 

O wysokiej waloryzacji emerytur i rent jest głośno, podobnie jak o dużej podwyżce płacy minimalnej - mimo, że w obu przypadkach ich skala w dużej mierze wynika z inflacji i jest "psim obowiązkiem" rządu.

Dużo ciszej jest za to o waloryzacji innych świadczeń. Powód jest prosty - po prostu ich nie ma. Przykładowo, specjalny zasiłek opiekuńczy od listopada 2018 r. wynosi 620 zł - choć żeby było warte tyle ile wtedy, powinno dziś wynosić już niemal 810 zł. Zasiłek pielęgnacyjny? Od 1 listopada 2019 r. wynosi 215,84 zł miesięcznie. Zasiłki rodzinne? Też bez zmian od kilku lat - od 95 zł do 135 zł miesięcznie. 

Bez zmian pozostają nie tylko kwoty świadczeń, ale także progi dochodowe. A to oznacza odcinanie kolejnych osób od pomocy. Wciąż, od 2018 r., do zasiłku rodzinnego dochód rodziny nie może przekraczać 674 zł w przeliczeniu na osobę (764 zł przy dziecku z niepełnosprawnością). Od 2015 r. nie było waloryzacji progu dochodowego do "becikowego". 

Przykładów niewaloryzowanych świadczeń jest więcej. Raptem we wrześniu br. wszystko "wypominał" ministerce Maląg Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek, przekonując, że "pożądane byłyby pilne działania interwencyjne, a także systemowa modyfikacja mechanizmów waloryzacji i zmian wysokości świadczeń w szeroko rozumianym systemie pomocowym". 

PiS nie chce też słyszeć o waloryzacji 500 plus (lub - są takie plotki - chce zrobić z tego oręż wyborczy w 2023 r.). A inflacja robi swoje. Biorąc pod uwagę ten oficjalny wskaźnik GUS, dziś za 500 zł można kupić tyle, ile w kwietniu 2016 r. (gdy startował program) za ok. 367 zł. Albo przeliczając w drugą stronę - aby 500 plus dawało taką samą siłę nabywczą co w 2016 r., powinno dziś wynosić ponad 680 zł.

O konieczności zwaloryzowania 500 plus mówił nawet w maju br. w rozmowie z money.pl prof. Julian Auleytner, były prezes Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej. Jest on określany ojcem pomysłu 500 plus.

Ta kwota powinna być bezwzględnie waloryzowana ze względu na godność dzieci. Należy wziąć pod uwagę, że waloryzuje się świadczenia emerytalne, waloryzuje się 14. emeryturę dla wybranej grupy biedniejszych emerytów, a nie waloryzuje się sumy, która pod nazwą "zasiłek wychowawczy" była przeznaczona jako z jednej strony asekuracja przed ubóstwem, z drugiej jako pewnego rodzaju inwestycja w dzieci

- mówił prof. Auleytner i dodawał: "Można powiedzieć, że rząd kieruje się bardziej rachunkiem poparcia wyborców starszych, aniżeli potrzebami, które są związane z edukacją przyszłych pokoleń".

Rząd broni się przed zarzutami braku waloryzacji 500 plus czy świadczeń rodzinnych i pielęgnacyjnych tym, że wprowadza inne programy, np. Rodzinny Kapitał Opiekuńczy. Można też usłyszeć głosy, że nowe rozwiązania w miejsce częstszej czy hojniejszej waloryzacji już istniejących to sposób rządu na większą elastyczność i efektywność działań. Choć część osób widzi w tym raczej efekciarstwo na pokaz, podczas gdy szara rzeczywistość w tle pozostaje bez zmian.

O zaciągniętym hamulcu dla polityki równościowej w Polsce mówił niedawno w rozmowie z Gazeta.pl dr Marcin Kędzierski, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i były prezes Klubu Jagiellońskiego.

W dobie inflacji, gdy nie ma waloryzacji płac, a także świadczeń społecznych, ich realna wartość spada. Udział tych transferów w PKB w ostatnich miesiącach spadł. Twierdzenie, że w Polsce rośnie socjal, jest nieprawdziwe

- mówił w Gazeta.pl dr Kędzierski.

Więcej o: