Prywatny ZE PAK, państwowa grupa PGE i koreański KHNP podpisały w poniedziałek w Seulu list intencyjny w sprawie budowy elektrowni jądrowej. Projekt będzie realizowany przez podmioty biznesowe we współpracy z Koreą Południową osobno, czyli poza rządową umową w sprawie budowy elektrowni jądrowej we współpracy z amerykańską firmą Westinghouse.
- Będziemy budować jednocześnie dwie elektrownie - jedną w ramach projektu rządowego i jedną, która jest projektem biznesowym, ale realizowanym przez bardzo poważne podmioty - mówił Jacek Sasin w rozmowie z Polskim Radiem.
W piątek w ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki poinformował, że do realizacji polskiego programu energetyki jądrowej wybrana została technologia amerykańskiej firmy Westinghouse. Oficjalne szczegóły porozumienia mają zostać przedstawione w najbliższych dniach. Minister aktywów państwowych złożył na antenie Polskiego Radia deklarację, iż pierwszy blok polsko-amerykańskiej elektrowni zacznie działać już w 2033 roku.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Podobnie jak koreańska inwestycja, której realizacja według Sasina ma zająć ok. 10 lat. Z czego od 4 do 5 lat ma być prowadzony proces przygotowawczy - czyli zbieranie dokumentacji i zgód. Rząd w podpisanym w piątek memorandum zobowiązał się wspierać ten proces, a samo studium wykonalności ma pojawić się jeszcze w tym roku.
Budowa pierwszego reaktora ma się rozpocząć za dwa lata we współpracy z amerykańską firmą Westinghouse.
Wciąż niepewna jest ostateczna lokalizacja "atomówek". Wszystko wskazuje na to, że koncern z Korei Południowej zbuduje elektrownię jądrową w Pątnowie, a Amerykanie zbudują siłownię na Pomorzu w gminie Choczewo. W tym przypadku rozważany jest jednak jeszcze jeden wariant lokalizacyjny: Żarnowiec na terenie gmin Krokowa i Gniewino.
Wicepremier Jacek Sasin wielokrotnie podkreślał, że energia jądrowa jest bezpieczna, przyjazna środowisku i tania.