Sieć Netto pod koniec października poinformowała, że skróci godziny pracy placówek detalicznych w Polsce. Energię będzie też oszczędzać Biedronka. Wcześniej na podobny ruch zdecydowało się Aldi w Niemczech.
W związku z powyższym "Solidarność" zwróciła się z apelem do POHiD. Związkowcy uznali, że oprócz częściowego wyłączenia oświetlenia czy przykręcania ogrzewania, dobrym sposobem na oszczędności w dobie energetycznego kryzysu będzie też skrócenie godzin pracy sklepów.
Zwróciliśmy się POHiD, aby w ramach branżowego porozumienia wszystkie sieci skróciły godziny pracy hiper- i supermarketów oraz dyskontów spożywczych do godziny 21.00
- mówi Alfred Bujara, przewodniczący Krajowej Sekcji Handlu NSZZ "Solidarność".
Związkowcy uważają, że otwarcie sklepów wielkopowierzchniowych do późnych godzin nocnych jest nieuzasadnione ekonomicznie. W piśmie do POHiD poinformowali, że z pozyskanych przez nich danych wynika, iż po 21.00 ruch w placówkach handlowych drastycznie spada. Co za tym idzie, utarg jest bardzo niski.
W przypadku hipermarketów przychody ze sprzedaży między 21.00 a 22.00 wynoszą ledwie 1 proc. całodziennego utargu. W dyskontach ten wynik jest nieco lepszy i wynosi 2 proc.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Przychody uzyskiwane ze sprzedaży są znacznie niższe od kosztów funkcjonowania sklepów - zwraca uwagę "Solidarność" w piśmie skierowanym do POHiD. Skrócenie godzin pracy miałoby być też remedium na brak pracowników, z którym musi mierzyć się coraz więcej sklepów.
To po prostu będzie się opłacać sieciom handlowym. I ze względu na problemy kadrowe, i z uwagi na wysokie koszty energii. Niejako przy okazji skorzystają pracownicy, którzy nie będą już kończyć zmiany w środku nocy. Na takim rozwiązaniu zyskają wszyscy
- zaznacza Alfred Bujara.
"Solidarność" zwraca też uwagę, że długie godziny otwarcia sklepów są skrajnie uciążliwe dla pracowników, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie transport publiczny funkcjonuje w ograniczonym zakresie.
- Pamiętajmy, że zdecydowana większość osób zatrudnionych w handlu to kobiety. Gdy kończą pracę w środku nocy, często nie ma już autobusu, którym mogłyby wrócić do domu. Muszą iść na piechotę, często kilka kilometrów, co jest po prostu niebezpieczne. Zwłaszcza teraz, gdy wiele samorządów, z uwagi na kryzys energetyczny, wyłącza oświetlenie ulic - mówi Bujara.
Problem wykluczenia transportowego w ostatnim czasie był omawiamy na naszej stronie kilkukrotnie. O znikających połączeniach komunikacyjnych i mapie usuniętych kursów przeczytacie pod TYM adresem.