Protesty w stolicy Mongolii wybuchły po tym, gdy na jaw wyszła afera związana z kradzieżą węgla o wartości prawie 13 miliardów dolarów. Surowiec przeznaczony był dla odbiorców w Chinach.
W połowie listopada mongolski urząd antykorupcyjny ogłosił, że ponad 30 urzędników - w tym prezes państwowej spółki węglowej Erdenes Tavan Tolgoi - jest przedmiotem dochodzenia w sprawie malwersacji - wyjaśnia Agence France-Presse. Zarzuty dotyczą też najważniejszych polityków w państwie. Mieli oni korzystać ze złóż państwowych kopalni węgla i usługi firm transportowych, aby sprzedawać węgiel prywatnie i czerpać z tego ogromne zyski.
- 6,4 mln ton węgla od 2013 roku nie zostało zarejestrowane przez mongolskich celników, ale zostało zarejestrowane przez chińskie służby celne - mówił poseł Dorjhand Togmid na konferencji prasowej w parlamencie w listopadzie.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Protestujący prócz dymisji rządu chcą, aby ujawniono nazwiska złodziei i skorumpowanych przedstawicieli władz, skazano ich na kary pozbawienia wolności i skonfiskowano majątki. Mongolska prokuratura wszczęła dziesięć postępowań karnych w stosunku do osób odpowiedzialnych za realizację kontraktów węglowych i transport surowca. Powołano także roboczą grupę do spraw dialogu z obywatelami.
Zarzuty padają nie tylko w stronę osób, które rozdysponowywały węgiel, ale również w stronę celników. Mieli oni odstępować od rejestracji ciężarówek załadowanych węglem jako przewożących towar na import - rejestrowano je jako zwykłe pojazdy prywatne. Pracujący na granicy z Chinami celnicy mieli zostać przekupieni - donosi Agence France-Presse.
Drugim powodem masowych protestów ludności w Mongolii jest rekordowa inflacja, która wzrosła ostatnio do 15,2 proc. Demonstracje odbywają się w całym kraju nawet pomimo temperatury dochodzącej do minus 21 stopni Celsjusza. Manifestanci okupują Plac Centralny w stolicy kraju Ułan Bator. Tysiące z nich próbowało nawet wedrzeć się do siedziby rządu, ale zostało powstrzymanych przez policję.
Niezadowoleni Mongołowie wyszli też na ulice trzeciego co do wielkości miasta Darchan.