6,75 proc. - na takim poziomie pozostaje referencyjna stopa procentowa NBP po środowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. RPP nie zdecydowała się na zmianę stóp.
Decyzja RPP nie jest niespodzianką - w zasadzie wszyscy ekonomiści czy analitycy oczekiwali pozostawienia stóp na dotychczasowym poziomie.
To już trzecie z rzędu posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, na którym nie ma zmiany stóp. Wcześniej RPP podnosiła je jedenaście razy z rzędu. Żartobliwie można powiedzieć, że "traktat sopocki", czyli lipcowa obietnica prezesa Glapińskiego z molo w Sopocie, znów został dochowany. Glapiński zapowiadał wówczas, że jeżeli jakaś podwyżka stóp jeszcze w Polsce będzie, to jedna o 0,25 pp. (i z taką mieliśmy do czynienia we wrześniu br.).
Mimo braku kolejnej podwyżki, i tak stopy procentowe w Polsce pozostają na najwyższym poziomie od niemal 20 lat (przełomu 2002 i 2003 r.).
W czwartek 8 grudnia o godzinie 15:00 odbędzie się comiesięczna konferencja prasowa prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Jest w RPP frakcja, która wciąż akcentuje, że cykl podwyżek stóp powinien trwać. To "senaccy" członkowie Rady: Ludwik Kotecki, Joanna Tyrowicz i Przemysław Litwiniuk. Ale w 10-osobowym gremium są oni w mniejszości.
Skoro większość RPP nie doszukała się argumentów za kolejną podwyżką stóp w październiku czy listopadzie (a takimi mogłyby być np. dalsze wzrosty inflacji czy nowa projekcja NBP wskazująca, że inflacja będzie spadać od drugiego kwartału 2023 r., ale wolniej niż wcześniej sądzono), to byłoby sensacją, gdyby znalazła je obecnie.
Inflacja w listopadzie po raz pierwszy od lutego br. spadła - z 17,9 proc. do 17,4 proc. Na horyzoncie pojawiają się też coraz mocniej tendencje dezinflacyjne w postaci m.in. spadku realnych wynagrodzeń (to hamuje i będzie hamowało popyt konsumentów), czy spadku cen surowców rolnych, energetycznych i przemysłowych.
Dane z gospodarki są z kolei coraz słabsze, a efekty dotychczasowych podwyżek stóp jeszcze się materializują. Tymczasem prezes Glapiński, referując ogląd sytuacji RPP (mowa oczywiście o dominującym poglądzie w niej) podczas listopadowej konferencji mówił, że "przyspieszenie powrotu inflacji do celu wiązałoby się ze znaczącymi kosztami społecznymi i gospodarczymi, w tym także wyraźnym wzrostem bezrobocia".
Kolejne argumenty za brakiem podwyżki to ujawniająca się w ostatnich wypowiedziach Glapińskiego troska o losy kredytobiorców złotowych, a także względnie stabilny złoty.
To oczywiście argumenty przeciwko obniżce. Były też za - to np. projekcja NBP wskazująca, że zejście z okolice celu inflacyjnego banku centralnego zajmie nam jeszcze aż około trzy lata, czy wciąż rosnąca inflacja bazowa. Ale z dotychczasowych działań RPP i wypowiedzi większości jej członków wynikało, że te czynniki nie są wystarczające dla kontynuacji cyklu podwyżek.
W podwyżkę stóp nie wierzył też rynek. Przez ostatni miesiąc spadły stawki WIBOR: 3M z 7,61 proc. do 7,20 proc. obecnie, 6M z 7,82 proc. do 7,38 proc. Wyraźnie w dół od ostatniego posiedzenia RPP poszły też wyceny kontraktów FRA, które można traktować jako prognozę inwestorów co do przyszłej wysokości stawek WIBOR - za kilka czy kilkanaście miesięcy.
Bazując na oglądzie większości członków RPP, obecny poziom stóp jest optymalny i prawdopodobieństwo dalszych podwyżek jest dość niskie. Oczywiście jednak czy to oni, czy prezes NBP Adam Glapiński dodają, że na bieżąco monitorują dane z gospodarki i mogą na nie reagować.
Nie ma co jednak też - na razie - spodziewać się rychłych obniżek stóp. Prezes Glapiński na listopadowej konferencji prasowej mówił, że "jest za wcześnie na dyskusję o luzowaniu polityki pieniężnej". Przypomnijmy, że w poprzednich miesiącach sugerował, że obniżki stóp mogą być możliwe pod koniec 2023 r.
Wstrzymuję się od wskazania okresu. Trzymałem się scenariusza wynikającego z poprzedniej projekcji NBP i liczyłem, że tak to się będzie działo. Nastąpiły jednak dodatkowe, wzmacniające impulsy inflacyjne
- mówił Glapiński. Z niecierpliwością oczekujemy na to, co powie podczas czwartkowej konferencji.