Na posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej 9 listopada br. RPP przyjęła "Opinię do projektu Ustawy budżetowej na rok 2023". Nie ze wszystkim, co znalazło się w tym dokumencie, zgodzili się jednak Ludwik Kotecki i Joanna Tyrowicz, członkowie RPP powołani przez Senat. Zgłosili zdanie odrębne do opinii.
Z punktu widzenia inflacji, mamy naszym zdaniem do czynienia z silnie procykliczną i proinflacyjną polityką budżetową w 2022 roku i co najwyżej neutralną (niepomagającą w walce z inflacją) polityką budżetową w 2023 roku
- napisał Ludwik Kotecki w serwisie LinkedIn, załączając treść przedłożonego na ostatnim posiedzeniu RPP zdania odrębnego. Wytknął opinii przyjętej przez RPP np. "nieodniesienie się do coraz mniejszej przejrzystości finansów publicznych w Polsce", "niezaopiniowanie odejścia de facto od stabilizującej reguły wydatkowej", "nieuwzględnienie w budżecie państwa części wydatków publicznych" czy "brak opinii o poprawności i ryzykach dla prognozy dochodów budżetowych w przyszłym roku".
Teraz do zdania odrębnego do "Opinii RPP do projektu Ustawy budżetowej na rok 2023" odniósł się prezes NBP Adam Glapiński.
Publikowanie tego typu "zdań odrębnych" narusza co najmniej dobre praktyki - skoro jest to zdanie odrębne do niejawnego protokołu, nie powinno być także ujawniane. Choć podstawowy cel takiego działania wydaje się dość oczywisty, to jednak także ta okoliczność może być krytycznie oceniona, jako działanie nierzetelne i ostentacyjne naruszające dobre praktyki
- pisze prezes NBP w komentarzu do zdania odrębnego.
Dalej odnosi się do meritum dokumentu opublikowanego przez Koteckiego i Tyrowicz. Glapiński wytyka im sugestię, że "wzrost deficytu sektora finansów publicznych w 2023 r. będzie sprzyjał podtrzymaniu wzrostu gospodarczego, ograniczając ryzyko recesji, jednak nie będzie sprzyjał on koniecznemu w przyszłym roku ograniczeniu inflacji". Słowem - że gdyby rząd nieco przykręcił kurek z pieniędzmi, pomógłby w walce z inflacją, choć kosztem koniunktury.
Nie wiadomo, co autorzy "Zdania odrębnego…" rozumieją przez "konieczne w przyszłym roku ograniczenie inflacji", skoro wg większości dostępnych prognoz ograniczenie inflacji ma w ciągu przyszłego roku dość szybko postępować?
- pisze Glapiński. Gwoli ścisłości - to "dość szybkie postępowanie" ograniczenia inflacji, według najnowszej projekcji NBP, oznacza zejście inflacji rocznej do poziomu jednocyfrowego jesienią przyszłego roku, do ok. 8 proc. w ostatnim kwartale. W pobliże celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.) inflacja ma zejść dopiero za około trzy lata.
Prezes NBP przekonuje - także powołując się na publiczne wypowiedzi autorów zdania odrębnego i wyniki głosowań na posiedzeniach RPP - że Kotecki i Tyrowicz chcą wepchnąć Polskę w recesję.
Szkoda, że autorzy nie powiedzieli tego wprost: tak, chcemy wywołać recesję i kłopoty dużej grupy kredytobiorców oraz kredytujących ich banków, aby możliwie szybko obniżyć inflację w Polsce (...) Takie pseudo "legalistyczne" podejście jest niemożliwe do obrony: po wystąpieniu szoku inflacja nie może powrócić do celu "natychmiast", zajmuje to zawsze określony czas
- pisze Glapiński. W tym miejscu warto dodać, że w debacie ekonomicznej (nie przesądzając o ich słuszności) ścierają się dwa poglądy. Jeden sugeruje, aby inflację ograniczać stopniowo, ale w sposób mniej szokowy dla gospodarki (koniunktury, zapewne rynku pracy, sytuacji kredytobiorców itd.). Słowem - dłużej będzie drogo, ale stabilnie. I drugi pogląd - że takie "cackanie się" w dłuższym horyzoncie będzie dla gospodarki gorsze niż bardzo zdeterminowana walka z inflacją. Innymi słowy - że lekarstwo dla gospodarki byłoby krótkoterminowo bardziej gorzkie, ale pacjent szybciej by doszedł do zdrowia.
Prezes NBP w swoim komentarzu przeanalizował także wypowiedzi medialne Ludwika Koteckiego na temat wzrostu deficytu sektora finansów publicznych w 2023 r. oraz jego publikację - wraz ze Sławomirem Dudkiem i Hanną Majszczyk, opublikowaną na stronie internetowej Forum Obywatelskiego Rozwoju - wskazującą, że rzeczywisty deficyt budżetu państwa (tj. między innymi po dodaniu planowanych wydatków pozabudżetowych) na koniec 2023 roku wyniesie 206 mld zł.
Nakręcał w ten sposób spiralę spekulacji różnych ekspertów i analityków co do ogromnego wzrostu deficytu finansów publicznych, które to spekulacje prawdopodobnie negatywnie oddziaływały na sentyment inwestorów zagranicznych, a tym samym na kurs walutowy i rentowności obligacji skarbowych. Trudno oszacować, na ile osłabienie wycen polskiego długu wynikało z takiej komunikacji, niewątpliwie jednak przyczyniła się on do wzrostu rentowności obligacji skarbowych, a tym samym do istotnego wzrostu kosztów obsługi długu, które w ostatecznym rachunku ponoszą polscy podatnicy
- napisał Glapiński.
Konflikt w Radzie Polityki Pieniężnej to już powoli materiał na serial, i to miejscami sensacyjny. Członkowie RPP wybrani przez Senat - Ludwik Kotecki, Joanna Tyrowicz i Przemysław Litwiniuk - skarżą się na utrudniony dostęp do analiz NBP, kontestują też publicznie decyzje podejmowane przez Radę. Tyrowicz w październiku opublikowała wręcz alternatywny komunikat po posiedzeniu RPP, w którym oceniała niektóre fragmenty z oryginalnego pisma jako "czystą drwinę z obywateli". W rozmowie z Gazeta.pl mówiła z kolei, że "od dawna nie rozumie decyzji RPP".
Nie pozostawał temu dłużny prezes NBP Adam Glapiński, który przekonywał, że "jakby ktoś był przyzwoity, to zrezygnowałby z członkostwa w RPP i wtedy mógłby ją krytykować". "Buntownikom" groził w październiku prokuraturą. Pod pismem, w którym Glapiński wskazywał, że "uznaje za zasadne rozważenie skierowania zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa" podpisali się także członkowie RPP z nadania Sejmu i Prezydenta - Cezary Kochalski, Wiesław Janczyk, Ireneusz Dąbrowski oraz Henryk Wnorowski.