Główna stopa procentowa w Polsce wynosi teraz 6,75 proc. I na tym poziomie zapewne zostanie. Tego spodziewają się analitycy i ekonomiści. Jakakolwiek zmiana byłaby bardzo dużym zaskoczeniem. I choć jeszcze niedawno wydawało się, że RPP będzie teraz rozstrzygać, kiedy pierwsza obniżka, to może się okazać, że trudno na to będzie liczyć. Pamiętajmy, że teoretycznie wciąż jesteśmy w cyklu zacieśniania polityki monetarnej, czyli podwyżek stóp, mimo że od kilku miesięcy RPP utrzymuje pauzę w tych podwyżkach.
Na dzisiejszą decyzję Rady Polityki Pieniężnej wpływ będzie miała zapewne nowa, marcowa projekcja inflacji. To opracowanie przygotowywane w Departamencie Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, w którym pojawiają się prognozy dotyczące wzrostów cen. Takich projekcji są w roku trzy - w marcu, lipcu i listopadzie. Dotyczą one roku bieżącego i dwóch pełnych kolejnych lat. Czyli zakresu czasowego, który RPP najbardziej interesuje, bo w tej perspektywie widać dopiero efekty decyzji Rady. Prognoza rozwoju inflacji w takim właśnie okresie jest dla RPP kluczowa.
Pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Nie wiemy, o której poznamy decyzję w sprawie stóp, będzie to zapewne po południu, choć tutaj Rada ma dowolność. Niedługo po samej decyzji Narodowy Bank Polski opublikuje komunikat po posiedzeniu RPP, w którym dostaniemy już pierwsze wskazówki dotyczące nastawienia rady. Jeszcze więcej dowiemy się zapewne z konferencji szefa NBP i przewodniczącego Rady Adama Glapińskiego. Tutaj jednak będziemy musieli poczekać nieco dłużej - do czwartku 9 marca do godziny 15:00.
Na razie najważniejszym wydarzeniem dla rynków finansowych, w tym dla rynku walut, jest wczorajsze wystąpienia szefa innego banku centralnego, Fed. Jerome Powell we wtorek po południu zeznawał przed komisją w Kongresie USA. Jego wypowiedzi wywołały spore zamieszanie na rynkach (niektórzy określali je nawet mianem lekkiej paniki).
- Najnowsze dane gospodarcze są lepsze, niż oczekiwano, co sugeruje, że ostateczny poziom stóp procentowych będzie prawdopodobnie wyższy niż wcześniej przewidywano - stwierdził Powell. - Gdyby całość danych wskazywała na to, że szybsze zacieśnienie jest uzasadnione, bylibyśmy przygotowani na zwiększenia tempa podwyżek stóp - dodał. Jego zdaniem, "przywrócenie stabilności cen będzie prawdopodobnie wymagało utrzymania przez jakiś czas restrykcyjnego nastawienia w polityce pieniężnej".
Ten sygnał - bo na razie to tylko sygnał - był zaskakujący i spowodował gwałtowne reakcje na rynku walut (umocnienie dolara) i akcji (spadki) na całym świecie. Na razie stopy w USA są w przedziale 4,50 proc. - 4,75 proc. Podczas ostatniego posiedzenia Fed, w lutym, podwyżka była, tak jak się spodziewano, ale już mniejsza niż wcześniejsze, bo o 25 punktów bazowych. Jak dotąd oczekiwano podobnej w marcu (decyzja 15 marca), jednak teraz te oczekiwania idą w kierunku powrotu to 0,50 punktów.
A u nas? U nas RPP jest wciąż w cyklu podwyżek - w każdym razie formalnie nie został on jeszcze zakończony - ale je wstrzymała i obserwuje wydarzenia. Miesiąc temu Adam Glapiński mówił, że "z tego, co wiemy dzisiaj, oceniamy, że obecny poziom stóp procentowych jest właściwy".
"Wydaje nam się, że nowa projekcja nie będzie stanowić wystarczająco silnego argumentu, aby ogłaszać definitywne zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych w obliczu wysokiej niepewności co do przebiegu procesów inflacyjnych i presji związanej z dalszym zaostrzaniem polityki pieniężnej Fed i EBC" - piszą w środowym porannym komentarzu ekonomiści banku PKO BP.
A co musiałoby się stać, by doszło do gwałtownej zmiany nastawienia RPP (na razie mało prawdopodobnej) i stopy procentowe jeszcze wzrosły? Zastanawiali się nad tym (czysto teoretycznie, w ramach "ćwiczenia intelektualnego") ekonomiści z mBanku. Wymienili cztery czynniki.
1. Inflacja. Eksperci uważają, że gdyby ustabilizowała się na wysokim poziomie (czyli, nawiązując do jednego z często stosowanych przez Adama Glapińskiego określeń, gdybyśmy mieli wysoko położony płaskowyż), byłby to dla RPP wyraźny znak, że warto rozważyć podwyżki. Ku temu skłaniać mogłaby nawet inflacja spadająca, ale w rozczarowująco wolnym tempie.
2. Inflacja bazowa, czyli wskaźnik oczyszczony z najbardziej zmiennych cen żywności i energii. Podobnie jak powyżej, jej uporczywy wzrost byłby niepokojący. Raczej "niedopuszczalna", jak piszą eksperci mBanku, byłaby też kombinacja niskiej inflacji ogólnej i wysokiej bazowej. Przy tym punkcie mBank wymienia też kwestię sytuacji na rynku kredytów. W danych dostarczanych przez Biuro Informacji Kredytowej widać już odbicie od dna. Gdyby ten trend się umocnił, oznaczałoby to, że podwyżki stóp procentowych nie działają już tak dobrze.
3. Ceny surowców podbijające inflację. RPP trudno będzie ignorować sytuację, w której ropa naftowa i inne surowce mocno drożeją. Gdybyśmy mieli z tym do czynienia w najbliższych miesiącach, stopy procentowe w Polsce według mBanku wzrosną.
4. Kursy walut. Mocno tracący złoty (obecnie notowania polskiej waluty są względnie stabilne) także nie zostanie przez Radę zignorowany i może zmusić ją do zmiany polityki pieniężnej, choć pozostaje pytanie o poziom progu bólu tolerowanego przez RPP.
Analitycy mBanku zauważają, że pierwsze trzy argumenty to nie jest coś, co pojawi się nagle, a raczej potencjalne sytuacje rozwijające się przez kilka miesięcy. "W każdym scenariuszu znaczną część presji podwyżkowej zdjęłaby z RPP globalna recesja, czy mocne spowolnienie" - podsumowują ekonomiści. Podkreślamy na koniec, że jest to jedynie ćwiczenie intelektualne, a nie prognoza ekspertów mBanku. Cały raport, w którym tłumaczą przedstawione powyżej punkty, można przeczytać pod tym linkiem.