"Super Express" opisuje historię małżeństwa, które sprzedało swój dom za 1,4 mln zł, ale nie otrzymało zapłaty. Pomimo tego faktu para musi się liczyć z ryzykiem utraty nieruchomości i eksmisji na bruk. Jak to możliwe?
Joanna i Jacek Peńscy sprzedali dom w sierpniu 2020 roku. Po podpisaniu aktu notarialnego kupująca miała dwa dni na przelanie pieniędzy. Z obowiązku się jednak nie wywiązała. Jak wyjaśniała - miała problem z przelaniem środków z zagranicznego konta. Małżeństwo czekało na zapłatę rok, przez cały ten czas spłacając raty kredytu hipotecznego.
Sprawa w sierpniu 2021 roku trafiła do prokuratury. Śledczy stwierdzili, że kupująca nie miała wystarczających środków finansowych na nabycie nieruchomości w momencie podpisywania aktu notarialnego. Jak zakończy się ta sprawa? Jeszcze tego nie wiadomo. Postępowanie jest w toku.
Byli właściciele nieruchomości mają jednak nowe zmartwienie. W zeszłym roku dotarło do nich zawiadomienie o wszczęciu egzekucji komorniczej. Urzędnicy nakazują wydanie nieruchomości.
Jak to możliwe? Zgodnie z prawem, jak tłumaczy "Super Express", kupujący staje się właścicielem nieruchomości już w momencie podpisania umowy sprzedaży u notariusza. To, czy dokonał przelewu, w tej konkretnej sprawie nie ma znaczenia. Powód? W akcie notarialnym sprzedaży domu nie było żadnego zastrzeżenia, które jednoznacznie określałoby, że przeniesienie własności następuje po zapłacie.
Podsumowując, byli właściciele mogą dochodzić swoich praw w sądzie. Jednocześnie stoją w obliczu ryzyka utraty dachu nad głową. - Żyjemy w ciągłym strachu, stresie i niepewności. Obawiamy się, że kupująca w każdej chwili może sprzedać nieruchomość, zaciągnąć na nią kredyt hipoteczny albo w jakikolwiek inny sposób ją obciążyć - mówi w rozmowie z dziennikiem Joanna Peńska.
Sprawą zainteresował się wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Zapowiedział interwencję prokuratorską i kontrolę nad czynnościami notarialnymi i komorniczymi.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl