- Chcę żyć... Nie chcę jedynie przetrwać - mówiła niedawno Agencji Reutera Maria Lopes. 30-latka od dekady mieszka w Lizbonie, dokąd przeprowadziła się z miasta Tondela, położonego w głębi kraju. Od tych 10 lat wciąż wynajmuje pokój, aktualnie w mieszkaniu dzielonym z pięcioma innymi osobami. Płaci 450 euro za miesiąc, a zarabia czasem 800. Lopes pracuje w branży turystycznej, w której poza sezonem płace nie są niskie.
To też m.in. branża obwiniana za gwałtowny wzrost cen mieszkań w stolicy Portugalii. Od 2015 roku ceny najmu podskoczyły tam o 65 proc. a ceny mieszkań o 137 proc. - podaje Reuters, przywołując dane analityczne z Confidencial Imobiliario. Eksperci zaznaczają wpływ wzrostu "mody" na Lizbonę i zwiększenie popularności Airbnb - najmu krótkoterminowego. Tylko w zeszłym roku ceny najmu mieszkań w Lizbonie wzrosły o 37 proc., mocniej niż w Paryżu czy Barcelonie. W tym samym roku liczba eksmisji była o 13 proc. większa niż w przedpandemicznym 2019 r. Według danych unijnego Eurostatu, w całej Portugalii ceny mieszkań tylko w 2021 roku wystrzeliły o 157 proc. rok do roku. Koszt najmu od 2015 do 2021 roku zwiększył się o 112 proc.
W zeszłym tygodniu pojawiły się najnowsze oficjalne dane dotyczące cen najmu w Portugalii - w ostatnim kwartale 2022 roku wzrosły o 10,6 proc. rok do roku - to największy taki wzrost w historii.
To dlatego Portugalczycy zaczęli głośno o tym mówić i protestować. W minioną sobotę takie demonstracje odbyły się w Lizbonie i innych portugalskich miastach. Zorganizował je ruch "Dom do mieszkania", ale wzięły w nim udział także inne grupy. - Mamy dziś ogromny ogromny kryzys mieszkaniowy - mówiła Reutersowi w czasie sobotniego protestu Rita Silva z grupy mieszkaniowej Habita. - To alert społeczny - dodała.
Protestujący nieśli transparenty z napisami: "twoja złota wiza zmusiła mnie do powrotu do domu rodziców" (o złotych wizach nieco więcej piszemy w dalszej części tekstu), "opodatkować cyfrowych nomadów", "solidarność ponad majątkiem", "uczciwy kredyt mieszkaniowy".
Portugalia. Protest przeciwko kryzowi mieszkaniowemu. 1 kwietnia 2023 r. Fot. Armando Franca / AP Photo
Portugalia. Protest przeciwko kryzowi mieszkaniowemu. 1 kwietnia 2023 r. Fot. Armando Franca / AP Photo
Portugalia. Protest przeciwko kryzowi mieszkaniowemu. 1 kwietnia 2023 r. Fot. Armando Franca / AP Photo
Mieszkańcy mają coraz większy kłopot z opłacaniem czynszu, większość o kupnie mieszkania może tylko pomarzyć. Problem mają przede wszystkim młodzi, ale nie tylko oni. Associated Press parę tygodni temu rozmawiał z opiekunką z domu opieki. Ona też zarabia 800 euro miesięcznie - podobnie jak około jedna czwarta zatrudnionych w Portugalii. Georgina Simoes przez 10 lat mieszkała w jednopokojowym mieszkaniu na przedmieściach Lizbony i płaciła 300 euro za miesiąc - okazyjna cena. Teraz właściciel wynajmowanego przez nią mieszkania chce ją eksmitować. Kobieta na razie nie ustępuje, bo wie, że zarabia zbyt mało, by wynająć lokum blisko pracy. Ale problem z zamieszkaniem miewa nawet klasa średnia.
Portugalia jest jednym z najbiedniejszych państw Europy Zachodniej. Ponad 50 proc. pracowników zarabia tam mniej niż 1000 euro miesięcznie (to oficjalne rządowe dane za ubiegły rok). Płaca minimalna wynosi 760 euro. Niskie zarobki połączone z drogim najmem sprawiły, że Lizbona znalazła się w zeszłym roku w trójce najtrudniejszych finansowo do życia miast na świecie. W rankingu prowadzonym przez brytyjskiego brokera ubezpieczeniowego CIA Landlords stolicę Portugalii wyprzedzają tylko Londyn i Rzym.
Sytuacji nie ułatwia inflacja, obecnie na poziomie 8,2 proc. Wprawdzie nieco się uspokoiła, ale ceny żywności wciąż drożeją o ponad 20 proc. - Niektórzy ludzie nie jedzą, aby opłacić czynsz… zdarzają się naprawdę dramatyczne przypadki - mówił tydzień temu Reutersowi Luis Mendes z Uniwersytetu w Lizbonie.
Inflacja i rosnące koszty życia to przyczyny poważnych problemów finansowych mieszkańców wielu państw europejskich. W Portugalii dochodzi jeszcze jeden czynnik: turystyka. Tuż przed pandemią, w 2019 roku, kraj ten odwiedziło rekordowe 25 milionów osób. W zeszłym roku było ich jeszcze wyraźnie mniej - ponad 15 mln, ale eksperci spodziewają się skokowego wzrostu w tym roku. Z położonych bliżej centrum Lizbony okolic znikają "normalni" mieszkańcy - lokale trafiają do najmu krótkoterminowego - i wraz z nimi znikają punkty usługowe i zwykłe sklepy spożywcze. - To już nie jest dzielnica. To nie miasto, to park rozrywki - mówiła Associated Press Rosa Santos, mieszkanka bliskich okolic historycznej części miasta.
W zeszłym miesiącu rząd Portugalii ogłosił pakiet zmian w prawie dotyczących mieszkalnictwa (jeszcze nie wszedł w życie i nie wiadomo, kiedy się to stanie). Wśród nich znalazł się zakaz nowych licencji Airbnb, pewne regulacje wzrostów cen najmu i zachęty podatkowe dla właścicieli nieruchomości turystycznych, którzy zdecydują się przekształcić je na mieszkania pod najem dla lokalnych mieszkańców. Rząd zapowiedział też zamknięcie programu "Złotej Wizy". Dawał on prawo pobytu osobom spoza Unii Europejskiej w zamian za inwestycje, także w nieruchomości. A jako że portugalskie nieruchomości dla wielu z zagranicy były relatywnie tanie, inwestorzy wykupywali całe budynki. Dla protestujących Portugalczyków zapowiedzi rządu to za mało.
Programów Gazeta.pl, takich jak Poranna Rozmowa, Studio Biznes i Zielony Poranek możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu, gdzie w ostatnich Studiu Biznes rozmawialiśmy m.in. na temat problemów polskiego rynku nieruchomości: