- Spodziewamy się w tym roku wzrostu PKB 0,5 proc. r/r. Wcześniej spodziewaliśmy się wzrostu PKB 1 proc., teraz widzimy mniej - powiedział główny ekonomista ING BSK Rafał Benecki podczas prezentacji raportu "Inflacja, spowolnienie, transformacja", cytowany przez forsal.pl. Spowolnienie gospodarcze ma wynikać ze słabszej koniunktury. Wpływa na to ma przede wszystkim mały spadek konsumpcji. - Polityka gospodarcza w ostatnich latach była mocno ekspansywna przed i w czasie pandemii, a zewnętrzne szoki inflacyjne mocno się rozlały po polskiej gospodarce, w efekcie główny motor koniunktury - konsumpcja - przestał działać - wyjaśniał Benecki, cytowany przez forsal.pl. Odbicie przewidują dopiero w II połowie roku.
W raporcie, który cytuje stooq.pl, wskazano również dwa inne, ważne czynniki: zmiana zapasów oraz kryzys bankowy. Według analityków ING w czasie pandemii firmy gromadziły dużo zapasów; a ich import dokładał się mocno w ciągu ostatnich dwóch lat do PKB. Teraz ta tendencja ma się odwrócić, a co za tym idzie. Zapasy będą odejmowały się od tempa wzrostu gospodarczego. Co więcej, problemy w sektorze bankowym w USA i w Szwajcarii odbiją się na sytuacji ekonomicznej Polski. Z informacji zamieszczonych już w zeszłym tygodniu na stronach ING wynika, że ich prognozy zakładają wzrost PKB o 0,5 poc. w 2023 i 2,4 proc. w 2024 oraz wzrost cen o odpowiednio 13,0 proc. i 6,8 proc. "Pomimo dekoniunktury CPI utrzyma się na podwyższonym poziomie i nie wróci do celu przed 2025 rokiem" - czytamy.
Przypomnijmy, że PKB Polski w czwartym kwartale 2022 r. urósł o 2 proc. rok do roku (realnie, odczyt niewyrównany sezonowo). Z kolei z marcowej prognozy Narodowego Banku Polskiego wynika, że Wynika z w 2023 r. roczne tempo wzrostu PKB znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale -0,1 –1,8 proc., w 2024 r. w przedziale 1,1 - 3,1 proc., a w 2025 r. w przedziale 2-4,3 proc.