W 2023 r., na mocy rządowej Tarczy Solidarnościowej, cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych jest zamrożona na poziomie z 2022 r. Dla taryfy G11, tj. z jedną stawką przed całą dobę, to koszt 0,41 zł/kWh. Taka cena obowiązuje przy zużyciu do 3 tys. kWh rocznie dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny i gospodarstw rolnych, 2,6 tys. dla osób z niepełnosprawnościami oraz 2 tys. dla pozostałych. Ponad te zużycia cena samej energii elektrycznej to 0,693 zł za kWh.
Koszty energii elektrycznej to jednak tylko część rachunku za prąd. Do tego dochodzą koszty dystrybucji oraz podatki - akcyza i VAT. A oba zostały przywrócone do swoich wartości sprzed rządowych tarcz z 2022 r. - powróciła akcyza 5 zł/MWh, a VAT wzrósł z 5 do 23 proc. To, mimo zamrożenia kosztów energii i dystrybucji w 2023 r. na poziomie z 2022 r. (do limitu zużycia), podbiło więc ceny energii dla domostw. Część opłat dystrybucyjnych nie zależy od zużycia, a jest naliczana ryczałtowo, niemniej tak "mniej więcej" łącznie 1 kWh energii elektrycznej kosztuje obecnie ok. 0,85 zł brutto do limitu zużycia, a powyżej ok. 1,30 zł brutto.
Już dziś w wielu domach pojawia się jednak pytanie, jak ceny energii będą kształtować się w 2024 r.? Formalnie ceny energii (do limitu zużycia) są zamrożone tylko na 2023 r. Także dodatek energetyczny 1-1,5 tys. zł - dla odbiorców, których głównym źródłem ogrzewania jest energia elektryczna czy pracujące na prąd pompy ciepła - były wypłacane tylko jednorazowo w 2023 r. Co dalej?
Eksperci podkreślają, że w maju trudno o wiążące wnioski. Dobrze pamiętamy choćby ostatnie tygodnie 2022 r., gdy ważyły się kwestie taryf URE i działań osłonowych rządu na 2023 r. Czy i jakie elementy tarczy zostaną przedłużone na 2024 r.? Sytuacja na rynku gazu czy węgla, od których zależą w dużej mierze ceny energii, się uspokoiła i powtórki gigantycznym wzrostów cen z drugiej połowy 2022 r. trudno oczekiwać, ale jednak można się też domyślać, że temat cen prądu powróci w kampanii wyborczej przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Niepewność (geo)polityczna jest spora, do tego dochodzi, nieinteresujące "zwykłego Kowalskiego", ale jednak kluczowe dla dostawców energii, problem z kompletnie rozchwianym hurtowym rynkiem energii, na którym kontraktuje się prąd.
Rafał Zasuń i Bartłomiej Derski z portalu "Wysokie Napięcie" informują, że "bardzo prawdopodobne", że taryfy na energię elektryczną dla gospodarstw domowych na 2024 r. będą mogły zostać zatwierdzone na poziomie przynajmniej 20 proc. niższym niż tegoroczne. Tutaj jednak kluczowe zastrzeżenie: taryfy na 2023 r. zawierają cenę energię ok. 41 gr/kWh do limitu oraz ok. 1,05-1,13 zł/kWh (zależnie od dostawcy) powyżej limitu. Te drugie liczby są jednak z punktu widzenia Polaków tylko orientacyjne, bo jednocześnie rząd ustalił (jak wspomnieliśmy wyżej), że maksymalna cena to 0,693 gr/kWh, a resztę sam rekompensuje firmom energetycznym.
Dlatego spadek o 20 proc. względem obecnej taryfy, w przypadku, gdy maksymalna cena już nie będzie obowiązywała, nie oznacza spadku cen. Wręcz przeciwnie, może oznaczać cenę w okolicach 80 gr/kWh. Jak zauważają eksperci z "Wysokiego Napięcia", będą to stawki dwukrotnie wyższe od "zamrożonych" taryf na ten rok 41 gr/kWh (do limitu zużycia), a być może i wyższe niż te za nadwyżkę ponad limit. Wliczając koszty dystrybucji i podatki, z grubsza można by szacować, że w 2024 r. każda 1 kWh energii mogłaby być nawet o ponad połowę droższa niż dziś pierwszych 2-3 tys. kWh.
Dość podobne dywagacje (acz podkreślmy - to na razie naprawdę dywagacje) przedstawia Dawid Czopek, zarządzający w Polaris FIZ. W tym momencie nie widzi on cen energii w 2024 r. na poziomie wyższym niż ok. 60-70 gr za kWh. Wciąż jednak to o połowę czy trzy czwarte więcej niż dzisiejsze "zamrożone" 41 gr do progu zużycia.
Dlatego też gdy w połowie marca prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin mówił, że "spodziewa się, że w samej taryfie [na 2024 r.] ceny powinny być niższe niż te, które dotyczą roku obecnego", niekoniecznie oznaczało to, że będzie taniej. Jeśli maksymalnej ceny energii (czy innych regulacji) już nie będzie, może być wręcz wyraźnie drożej niż obecnie.
Do tego niewykluczone są wzrosty kosztów dystrybucyjnych. Dawid Czopek zauważa, że część z nich zależy od rentowności polskich obligacji, która poszła w ostatnim roku wyraźnie w górę. - To nie powinno być drastycznie więcej, ale kilka groszy więcej za 1 kWh może się pojawić - uważa ekspert.
Wieści są więc słodko-gorzkie. Z jednej strony, bez kolejnych działań ochronnych ze strony rządu, skok rachunków za prąd może być w 2024 r. bardzo wyraźny - nawet o około połowę. Z drugiej, jak mówi Czopek, "to wszystko, co było straszne w zeszłym roku, bardzo się uspokoiło". - To, co wyznaczało cenę energii, czyli gaz, potaniał bardzo. Potaniał też węgiel - mówi zarządzający Polaris FIZ. Do tego Europa na tyle przestawiła się już na dostawy surowców energetycznych z innych źródeł niż Rosja, że powtórki z 2022 r. Czopek nie przewiduje. - Cztery porty LNG w Europie musiałyby wylecieć w powietrze - mówi.
Dziś ceny kontraktów BASE na dostawy energii w 2024 r. na Towarowej Giełdzie Energii to ok. 720 zł za MWh. To poziom mniej więcej jak z przełomu marca i kwietnia 2022 r. Z jednej strony, to jakieś 2-2,5 raza więcej niż w pierwszej połowie 2021 r., ale jednak z drugiej strony w najgorszym momencie - na przełomie sierpnia i września 2022 r. - te kontrakty "stały" po ponad 1,5 tys. zł za MWh, a na początku 2023 r. po ok. 1 tys. zł.
Na koniec - warto pamiętać, że w tegorocznej Tarczy Solidarnościowej jest ukryta zachęta do oszczędności prądu. Kto ograniczy zużycie energii o przynajmniej 10 proc. względem 2022 r., ma otrzymać 10-procentową obniżkę rachunku w 2024 r.
***
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: