Wszystko dla samochodów, dla pociągów niekoniecznie. "Ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy"

Prezes PiS obiecał, ale nie wszyscy są zachwyceni. - Ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy. Teraz się okazuje, że te pieniądze jednak są, tylko na darmowe autostrady - mówi Gazeta.pl ekspert zajmujący się koleją. Pociągi mają znacznie mniej szczęścia niż samochody w tej kampanii. Z czym jest problem?

Jarosław Kaczyński powiedział tak: - Dla właścicieli samochodów, szczególnie tych, którzy jeżdżą po autostradach i drogach szybkiego ruchu. Jeżeli chodzi o te opłaty państwowe, to jeśli tylko uda się uchwalić w odpowiednim czasie ustawy, to w najkrótszym możliwie okresie my to zniesiemy. A jeśli chodzi o te sytuacje, gdzie autostrady są prywatne, albo przynajmniej są w jakiejś dzierżawie, bo takie przypadki też istnieją, tam obiecujemy, że w ciągu kolejnego roku to załatwimy. 

Zobacz wideo Jakub Madrjas: Jest pokolenie, które samochód postrzega jako symbol, że transformacja się udała

Jarosław Kaczyński obiecuje autostrady bez bramek

Tak brzmiała jedna z trzech - ostatnia - obietnic złożonych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborcom w czasie weekendowej konwencji partii. Chwilową niepewność wzbudziła ogólnikowość tej zapowiedzi, szybko okazało się jednak, że prezesowi PiS chodziło wyłącznie o samochody osobowe. Bramki na autostradach mają zniknąć do przyszłorocznych wakacji. Jak rząd chce to zrobić? Na dwóch fragmentach autostrad, którymi zarządza GDDKiA, może wdrożyć decyzję niemal od ręki - chodzi o 99 kilometrów A2 na odcinku Konin - Stryków i 160 kilometrów A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica. Później, we wtorek, premier Mateusz Morawiecki doprecyzował, że na państwowych odcinkach autostrad bramki mają zniknąć jeszcze na tegoroczne wakacje.

Jeśli chodzi o operatorów prywatnych, premier mówił, że rząd przystąpi "do rozmów i negocjacji z prywatnymi koncesjonariuszami, aby od nowego roku przedstawić plan likwidacji bramek i plan darmowego poruszania się po autostradach i po drogach ekspresowych w Polsce". Tego samego dnia rano w Radiu ZET minister rozwoju i technologii Waldemar Buda stwierdził, że jeśli właściciele autostrad nie będą chcieli się z rządem dogadać, może skończyć się wywłaszczeniem na cele publiczne. - Jeśli nie będzie porozumienia i chęci negocjacji, możemy wywłaszczyć z całego obszaru i odszkodowanie sąd ustali. Jeśli ktoś chce iść na wydrę i nie chce porozumieć się w interesie Polaków, to będziemy podejmować odpowiedzialne działania. Nie pozwolimy, by tego nie dowieźć. Skończymy tę sprawę i opłat na pewno nie będzie - powiedział Buda. Dopytywany dodał, że rząd będzie negocjować koszty, by "zapłacić minimalnie".

No ale najpierw trzeba będzie się operatorami porozumieć. Chodzi o trzy fragmenty autostrad: A1 Gdańsk-Toruń, A2 Świecko-Konin oraz A4 Kraków-Katowice. Mają trzech różnych koncesjonariuszy, to odpowiednio: Gdańsk Transport Company (GTC), Autostrada Wielkopolska oraz Stalexport Autostrada Małopolska. Żadnemu z nich koncesja w przyszłym roku się nie kończy. 

Już po publikacji tego tekstu, w środę po południu, rząd przyjął projekt ustawy wprowadzającej darmowe przejazdy płatnym obecnie odcinkami autostrad. Podczas konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów premier mówił, że "Opłaty za autostrady są jedną z barier mobilności. Autostrady muszą jak najwięcej łączyć, a nie być barierami". Mateusz Morawiecki wymieniał tez cały pakiet korzyści, wśród których znalazły się słowa o poprawie bezpieczeństwa i stanu środowiska. Taka argumentacja zaskoczyła obserwatorów. 

"Jedną z głównych barier mobilności JEST BRAK TRANSPORTU PUBLICZNEGO w wielu miejscach naszego kraju, a nie problem opłaty za autostrady. Wykluczenie transportowe to także wykluczenie związane z: wykształceniem, opieką medyczną, lepszymi możliwościami zawodowymi czy kulturalnymi" - komentowała na Twitterze Iwona Budych ze Stowarzyszenia Wykluczenie Transportowe. "Wytłumaczcie mi jak większa liczba autostrad przyczyni się do poprawy środowiska naturalnego? A co ze stawkami dostępu do infrastruktury szynowej ? A co ze złym stanem połączeń autobusowych w kraju" - pytała. 

Przy okazji pojawienia się tematu darmowych autostrad, niektórzy przypominali wypowiedzi ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, który pod koniec 2021 roku mówił, że "nie stać nas na utrzymywanie bez końca darmowych autostrad, opłaty za przejazd będą sukcesywnie wprowadzane na kolejnych odcinkach". Wygląda jak zupełne odwrócenie podejścia, choć bardzo możliwe, że w tej wypowiedzi chodzić mogło o samochody ciężarowe. Wiadomo, że plany rozszerzenia opłat za przejazd dla pojazdów o masie powyżej 3,5 tony na inne drogi są. Tyle że ciągle przekładane, co przypomniał tuż przed ostatnim weekendem Jakub Majewski z Fundacji Pro Kolej. "Po raz kolejny odsunięto decyzję o rozszerzeniu poboru opłat na nowiutkich, właśnie oddanych do ruchu autostradach i drogach ekspresowych. I tak rozjeżdżają się deklaracje o promowaniu kolei z rzeczywistością promującą ciężarówki" - skomentował na Twitterze. 

Pociągi nie wpadły do kampanii

Po weekendowej konwencji Prawa i Sprawiedliwości trzecia z obietnic złożonych przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego budziła relatywnie najmniej uwagi i emocji - jednak trudno konkurować z 800 plus. Oczywiście, kampania wyborcza zaczęła się już na poważnie, a kierowcy to dla polityków bardzo szerokie grono odbiorców i potencjalnych wyborców. Zniesienie opłat za przejazd autostradami to nie jest mimo wszystko jakiś bardzo istotny bodziec finansowy, szczególnie w porównaniu ze zwiększanymi świadczeniami - i w przeciwieństwie do kosztów, zapewne po stronie budżetu (czyli podatników, choć minister cyfryzacji Janusz Cieszyński mówił, że pieniądze znajdą się dzięki oszczędnościom jakie dało wprowadzenie systemu e-TOLL). Możliwe, że rząd odwołuje się raczej do przywiązania do własnego środka transportu. Jest jednak branża, która błyskawicznie zareagowała na niedzielne zapowiedzi PiS i była to reakcja pełna goryczy. 

"Na utrzymanie dróg i przywileje dla kierowców pieniądze znajdą się zawsze. Na zniesienie opłat za dostęp do infrastruktury kolejowej nas nie stać. Na zerowy VAT na bilety też nie" - komentował na Twitterze Łukasz Malinowski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. 

"Ustawa Lewicy o 0% VAT na bilety w pasażerskich przewozach kolejowych czeka na debatę od ponad trzech miesięcy?? Takie bilety tu i teraz zamiast mrzonek o bezpłatnych autostradach" - przypominała posłanka Partii Razem Paulina Matysiak, zaangażowana w działania związane z walką z wykluczeniem transportowym. 

- W Polsce problem polega na tym, że mimo iż zostało wykonanych dużo inwestycji kolejowych, które poprawiają jakość przewozów kolejowych, to jednak wciąż rozwój sektora utrudniają m.in. wysokie stawki za dostęp do infrastruktury kolejowej - mówi Next.gazeta.pl Paweł Rydzyński, prezes Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu. Polega to na tym, że każdy przewoźnik kolejowy musi zapłacić za przejechanie każdego kilometra po torach. Stawki zależą od różnych czynników, takich jak masa pociągu i parametry linii. I mocno dociążają towarowy transport kolejowy. 

Branża sygnalizuje to od lat, od dawna postulowane jest obniżenie lub zamrożenie stawek i ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy. Teraz się okazuje, że te pieniądze jednak są, tylko na darmowe autostrady. Proszę mnie źle nie zrozumieć, tu nie chodzi o głos przeciwko samochodom. Tylko że jeśli chcemy rozwijać w racjonalny sposób transport alternatywny wobec samochodowego, to skoro jest tak dobrze, że nas na różne rzeczy stać, to dlaczego nie wykorzystano okazji, by zrobić coś równie dobrego i choć częściowo obniżyć stawki za dostęp do torów?

- zauważa ekspert. Przy okazji nie neguje (my też nie), że inwestycji w kolej nie ma - bo są. Branży brakuje jednak bardzo rozwiązania tej jednej kwestii, która poprawiłaby konkurencyjność kolei. 

Paweł Rydzyński akurat nie uważa, by obniżanie cen biletów dla pasażerów kolei powinno być  priorytetem, ale argumentuje, że obniżenie stawek poprawiłoby jakość tego rodzaju transportu. Transportu, który w zeszłym roku miał około 340 milionów pasażerów. Według niego kolej to nie tylko bardzo ważny element gospodarki, ale również kwestia fundamentalna społecznie. - Są miejsca, gdzie kolej jest jedynym transportowym oknem na świat i to jest istotny element w walce z wykluczeniem transportowym. Jeśli na danej linii zamiast pięciu pociągów dziennie będzie jeździło np. siedem, to dla pasażerów i lokalnych mieszkańców będzie to już duża zmiana na plus - mówi. 

Wysokie stawki za dostęp do infrastruktury dotykają oczywiście także przewozów pasażerskich. W tej chwili wszystkie samorządy wojewódzkie dla przewoźników regionalnych i aglomeracyjnych dokładają grubo ponad 2 mld zł rocznie do przewozów kolejowych w formie dotacji. Już abstrahując od powodów, dla których budżety samorządowe są wydrenowane, samorządy wojewódzkie stają na głowach, żeby te pieniądze znaleźć. Oczywistym jest to, że jeżeli stawki byłyby niższe i przewoźnicy ponosiliby w związku z tym niższe koszty, można by znaleźć środki na uruchomienie większej liczby połączeń

- podsumowuje prezes Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu.

Programów takich jak "Studio Biznes" czy "Zielony Poranek" można słuchać jako podkastów, na przykład w serwisie Spotify: 

 

Więcej o: