Janusz Palikot nie znika ze świecznika w ostatnich tygodniach. We wtorek 23 maja gruchnęła wiadomość, że były poseł, dziś przedsiębiorca otrzymał 80 tys. zł kary za złamanie ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Chodzi o reklamowanie alkoholu w internecie. Palikot zapowiedział odwołanie. W czwartek okazało się, że jego działalności będzie przyglądał się również UOKiK, który rozpoczął postępowanie wyjaśniające w sprawie "Skarbca Palikota" - dowiedział się money.pl.
18 maja ruszyła akcja "Skarbiec Palikota". W jej ramach Polskie Destylarnie zaciągają pożyczki od inwestorów, a do zarządu spółki niedługo ma dołączyć Janusz Palikot, sygnujący akcje swoim nazwiskiem. Minimalna kwota pożyczki to 499 zł, maksymalna wynosi 5 mln zł. Umowę podpisuje się na 10 lat z możliwością wyjścia po trzech. W zamian za pożyczkę spółka zobowiązuje się do wypłacania odsetek zmiennych zależnych od wysokości inflacji mierzonej inflacją (CPI) GUS. Odsetki są ponadto powiększane o marżę, uzależnioną od kwoty pożyczonego kapitału. Jeśli spółka wypracuje zysk w piątym roku, to połowa tej kwoty ma trafić do uczestników projektu. Ponadto osoby, które pożyczyły pieniądze w ramach "Skarbca Palikota" są uprawnione do wzięcia udziału w konkursie na nazwę nowego trunku. Główną nagrodą jest Rolls-Royce Ghost, ale do wygrania są też wyjazdy zagranicę i trzydniowy pobyt w posiadłości Palikota w Dzierwanach.
Jak mówi Emil Szweda z obligacje.pl w rozmowie z money.pl, tak długie obligacje wypuszczane przez przedsiębiorstwa w zasadzie się nie zdarzają. By móc je emitować, trzeba mieć wysoką zdolność kredytową potwierdzoną tradycją funkcjonowania i skalą biznesu. Ocena "Skarbca Palikota" pod tym względem wymagałaby dostęp do zaudytowanego raportu finansowego spółki. Michał Sadrak, również z portalu obligacje.pl na Twitterze zwraca uwagę, że na "rynku praktycznie nikt nie ma możliwości pożyczać na tak długo. Chyba że założone pod koniec 2021 r. Polskie Destylarnie, które nie złożyły jeszcze pierwszego sprawozdania w KRS. Pozostaje brać na wiarę, że spółka jest stała się w tym czasie czołowym producentem alkoholu etylowego i obsługuje producentów napojów alkoholowych, koncerny spożywcze, farmaceutyczne, chemiczne, kosmetyczne i paliwowe".
Sprawie przygląda się już UOKiK, który podkreśla, że takie inwestycje powinny zawierać informację nie tylko korzyściach, ale też o ryzykach. "Spółka informuje o ryzyku przede wszystkim w przekazywanej dokumentacji, gdzie wprost je wskazano. Opisano brak podlegania pod system depozytów BFG oraz opisano ryzyka specyficzne. Spółka jest świadoma tego, że język reklamy nie powinien wprowadzać w błąd czy sugerować np. 'gwarancji zwrotu'. Dlatego zastrzeżenie pojawia się także w komunikacji marketingowej" - wyjaśnił Money.pl Krzysztof Klimkowski, pełnomocnik Janusza Palikota.
Rzecznik Finansowy Ziemowit Bagłajewski zwraca uwagę, że oferta pożyczkowa Palikota może spełniać wymogi związane z działalnością crowdfundingową. Na stronie Komisji Nadzoru Finansowego czytamy natomiast, że "crowdfunding pożyczkowy wiąże się z ryzykiem dla inwestora. Istnieje znaczące ryzyko utraty istotnej części pierwotnie zainwestowanych środków lub nawet poniesienie całkowitej straty".
KNF spytany o sprawę poinformował jednak, że nie może publicznie poddawać szerokiej analizie ofert konkretnych podmiotów. Nad tym ubolewa prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych Jarosław Dominiak. - Nie jestem zwolennikiem przeregulowania rynku finansowego, ale akurat w takich przypadkach, jak oferta pożyczkowa Janusza Palikota, KNF powinna móc natychmiast reagować, gdy zajdzie taka potrzeba. Na przykład, gdyby miała podejrzenia, że projekt jest zbyt ryzykowny, mogłaby wezwać spółkę przed komisję i poprosić o wyjaśnienie. W tym momencie KNF rozkłada ręce, bo pożyczki są poza ich kompetencjami, a jedyne co mogą to przyglądać się z boku - mówi money.pl prezes SII. I dodaje, że jego zdaniem problemem jest systemowy i trzeba zastanowić się nad inicjatywą ustawodawczą, które zwiększyłaby ochronę nad inwestorami indywidualnymi.