Pomidory zimą i na początku wiosny kosztowały nawet kilkadziesiąt złotych za kilogram. Drogie były również papryki, czy cebula. Wpłynęły na to wysokie ceny energii oraz niekorzystne warunki pogodowe wśród importerów. Ceny warzyw skoczyły tak bardzo, że ludzie obrywali ogonki czy liście kapusty, za które musieliby dodatkowo płacić na wadze.
Z nadejściem wiosny warzywa zaczęły tanieć, choć wciąż w wielu miejscach cena jest dwucyfrowa. Są już jednak sklepy, które oferują spore obniżki na pomidory. I tak w Biedronce można je kupić z 61 proc. rabatem, dzięki czemu za kilogram zapłacimy 4,99 zł, zamiast 12,99 zł. Promocję na 60 proc. znajdziemy również w Polo Markecie, ale mimo tego pomidory kosztują 7,99 zł/kg. W Aldi kupimy je po 8,99 zł za kilogram po 50 proc. rabacie.
Promocje obejmuje również inne warzywa. W Biedronce za rzodkiewkę zapłacimy wciąż 3 zł, ale obowiązuje promocja 1+1. Cena arbuza spadła z 7,99 do 2,99 zł za kilogram. Aldi przeceniło paprykę o 35 proc., dzięki czemu jej cena spadła do 12,99 zł za kilogram. Dyskonty przeceniają też ogórki. W Aldi o 50 proc. do 5,99 zł, w Dino o 49 proc., do 3,99 zł.
Na wiosnę czekamy, licząc, że ceny warzyw znacząco spadną. Hiszpania, Turcja czy Włochy, skąd je importujemy, mają jednak lepsze warunki upraw i nie muszą podczas zimnej wiosny ich ogrzewać - zwraca uwagę Paweł Myziak, producent warzyw pod osłonami, właściciel firmy Euro-Papryka w rozmowie z sadyogrody.pl.
Można dzisiaj powiedzieć, że koszty produkcji w krajach południa Europy są niższe niż koszty produkcji w Polsce. Dotyczy to warzyw z którymi wychodzimy na wiosnę. Przyjęło się, że produkty polskie muszą być tanie, a obecnie jest to niemożliwe
- dodaje.
Myziak uważa, że konsumentów i handlarzy trzeba uświadamiać, że "tania" wiosna na rynku warzyw już się skończyła. Jak mówi, w drugiej części sezonu ceny warzyw nie będą spadały, a wręcz przeciwnie "mogą znów rosnąć". Wynika to m.in. z niedoboru pracowników do zbiorów. Może okazać się, że mimo dostępności produktu, nie będzie z kim i jak zbierać. Szczególnie dotyczy to truskawek, na które zaczyna się sezon i które ze względu na to, że są owocami miękkimi, potrzebują do zbiorów ogromnej liczby ludzi - mówi Paweł Myziak.