Inflacja znów spada. Glapiński by powiedział, że "na łeb na szyję". Są nowe dane

Inflacja w maju wyniosła 13 proc. roku do roku - podał w środę Główny Urząd Statystyczny w tzw. szybkim szacunku. To już trzeci z rzędu miesiąc ze spadkiem inflacji.

Równo 13 proc. - tyle wyniosła inflacja w maju br., według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. O tyle poszły w górę ceny w koszyku dóbr i usług GUS od maja 2022 r. do maja br. Inflacja jest w trendzie spadkowym już od trzech miesięcy. Po szczycie w lutym (18,4 proc.), następnie roczny wskaźnik wzrostu cen plasował się na poziomie 16,1 proc. w marcu oraz 14,7 proc. w kwietniu.

GUS: inflacja w maju spowolniła do 13 proc. rok do roku 

Według najnowszych danych GUS ceny w maju rosły nieco wolniej, niż oczekiwali tego analitycy i ekonomiści - średnia prognoz była na poziomie 13,2 proc. W ujęciu miesięcznym ceny się nie zmieniły (inflacja na poziomie 0 proc.). Środowy odczyt to tzw. szybki szacunek.

Nie mamy jeszcze wszystkich szczegółów dotyczących cen w poszczególnych kategoriach. Znamy tylko kilka z nich. I tak, żywność podrożała ogółem w maju o 18,9 proc. rok do roku i 0,6 proc. miesiąc do miesiąca. Ceny w kategorii "nośniki energii" wzrosły o 20,4 proc. rok do roku, a w porównaniu z kwietniem spadły o 0,5 proc. Natomiast paliwa do prywatnych środków transportu były o 9,5 proc. tańsze niż w maju zeszłego roku oraz o 4,8 proc. tańsze w odniesieniu do kwietnia. 

Inflacja spada, choć wciąż jest bardzo wysoka

Inflacja w Polsce jest najniższa od ponad roku, poprzednio niższy odczyt GUS podał w kwietniu 2022 r. (12,4 proc.). To z jednej strony tzw. efekt bazy (do odczytu inflacji rok do roku nie zliczają się już szokowe wzrosty cen m.in. surowców energetycznych czy paliw po agresji Rosji na Ukrainę z lutego 2022 r. - bo było to już ponad rok temu). Z drugiej - rzeczywiście widać pewne tendencje dezinflacyjne (czyli spadek tempa wzrostu cen), a czasem wręcz deflacyjne (spadek cen) m.in. na cenach surowców energetycznych i rolnych czy w przemyśle.

Z tych też powodów - tym bardziej, że na gospodarkę wciąż oddziałują wysokie stopy procentowe - powinna też spadać w kolejnych miesiącach oraz latach (oczywiście przy założeniu braku negatywnych szoków gospodarczych). Tyle, że z czasem to tempo spadku będzie coraz wolniejsze. Prognozy (nawet rządowe czy NBP-u) wskazują, że w tereny celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.) przy sprzyjających wiatrach zejdziemy gdzieś w okolicach 2025-2026 r.

NBP uznaje, podobnie zresztą jak inne banki centralne (np. Fed czy EBC), że nie należy inflacji sprowadzać do celu bardzo szybko - bo to by de facto oznaczało głębsze spowolnienie wzrostu gospodarczego czy mocniejsze pogorszenie sytuacji gospodarstw domowych. Natomiast jest pytanie, jak długo chcemy sprowadzać inflację do celu. Każdy musi to rozstrzygnąć, biorąc pod uwagę koszty w postaci utrwalania się wyższych oczekiwań inflacyjnych i podnoszący się koszt zbijania inflacji w przyszłości, a także negatywne skutki podwyższonej inflacji dla wzrostu gospodarczego

- komentował niedawno w "Studiu Biznes" w Gazeta.pl dr Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole oraz wykładowca w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Dodawał, że według niego "sytuacja, w której będziemy schodzić do celu inflacyjnego do 2026 r., jest trudna do zaakceptowania".

Oczywiście Polska nie jest "inflacyjną samotną wyspą" na mapie świata, z tym problemem mierzy się wiele krajów Europy i świata. Tempo wzrostu cen w Polsce jest w miarę podobne jak w innych krajach Europy Środkowej - ostatnie dane Eurostatu wskazywały, że nasza inflacja była niższa niż w Węgrzech, w Łotwie i w Czechach, choć wyższa niż m.in. w Litwie i w Estonii (i taka sama jak w Słowacji). Z drugiej strony, prognozy Komisji Europejskiej na 2024 r. sugerują, że to u nas inflacja będzie najwyższa spośród wszystkich krajów UE. Oby te przewidywania były błędne.

Zobacz wideo Mamy przestrzeń do obniżki stóp procentowych? Borowski: Nie
  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Inflacja spada. Co ze stopami?

Ekonomiści spodziewają się, że inflacja w Polsce na koniec roku zejdzie w okolice 7-10 proc. Od kilku miesięcy prezes NBP (oraz część członków RPP) sugeruje, że mogłaby wówczas zostać zaordynowana pierwsza obniżka stóp. To samo Glapiński powtórzył kilka dni temu agencji ISBNews.

Mam nadzieję, że proces obniżania inflacji będzie postępował i bardzo szybko, jeszcze w ostatnim kwartale tego roku możliwe będą obniżki stóp, które ulżą zadłużonym kredytobiorcom oraz będą wspierać wzrost gospodarczy. Będzie to możliwe jedynie i tylko wtedy, gdy będziemy mieli pewność, że inflacja będzie opanowana i spada w kierunku celu inflacyjnego NBP

- stwierdził szef NBP.

Część ekonomistów obawia się, że obniżka może być motywowana politycznie, czyli jesiennymi wyborami parlamentarnymi. 

Jak popatrzymy sobie na dyskusje ekonomistów analizujących profesjonalnie politykę pieniężną oraz na raporty analityczne banków, w tym dużych zagranicznych - to niestety wyłania się obraz, w którym nasilają się oczekiwania, że ta decyzja RPP [o obniżce stóp - red.] będzie podyktowana czynnikami politycznymi przed wyborami. Ten pogląd zaczyna się przebijać

- powiedział w "Studiu Biznes" Borowski, 

W połowie maja pewne zaskoczenie wzbudziły wyniki ankiety ankiety przeprowadzonej przez "Obserwator Finansowy" (medium, którego właścicielem jest NBP) wśród ponad 100 ekonomistów. Wynikało z niego, że blisko połowa respondentów uważa, że RPP obniży stopy jesienią br. (we wrześniu lub czwartym kwartale), ale przestrzeń ku takiemu ruchowi widział nieco mniejszy odsetek badanych - 36 proc. To sugeruje, że część ekonomistów jest zdania, że RPP obniży stopy pod koniec 2023 r., ale jednocześnie uważa, że byłby to błąd.

Przestrzeni do obniżek stóp w 2023 r. nie widzi choćby wspomniany Jakub Borowski - z powodu wchodzenia Polski i UE w fazę ożywienia gospodarczego (co będzie czynnikiem presji płacowej i inflacyjnej) oraz tego, że prawdopodobnie wzrost gospodarczy w Polsce w 2023 r. będzie wyższy niż oczekiwał NBP w marcowej projekcji.

Więcej o: