Nowo powstające osiedle domów na obrzeżach Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie) miało być spełnieniem marzeń dla wielu rodzin. W pierwszym etapie budowy (prace rozpoczęto na początku 2019 r.) miało powstać 20 budynków, a w perspektywie kolejnych lat nawet do 300. Marzenie o własnym lokum zamieniło się jednak dla przyszłych właścicieli w koszmar. TVN w programie "Uwaga!" wyemitował reportaż o deweloperze, który miał sprzedawać domy, ale popadł w długi, więc ich realizacja stanęła pod znakiem zapytania.
Rodziny, których historie pokazano w programie, o problemie dowiadywały się stopniowo. Pierwsza czarowana lampka zapaliła się, gdy pierwotny termin oddania już rozpoczętych budynków został przesunięty. Deweloper tłumaczył decyzję najpierw pandemią, a potem wojną w Ukrainie, jednocześnie obiecując aneks do umowy i zapewniając, że wszystko będzie w porządku. Twierdził też, iż materiały do budowy są zabezpieczone w jego magazynach. Gdy jednak mijały kolejne terminy, a budowa nie postępowała, pani Katarzyna (jedna z lokatorek, bohaterka reportażu) wystąpiła do dewelopera o przeniesienie własności w ciągu 120 dni. Niestety ze strony spółki nie było żadnej reakcji, a na budowie nic się nie zmieniło.
Lokatorzy przeprowadzili więc oddolne śledztwo. Okazało się, że spółka nie ma pieniędzy. - Deweloper już na koniec marca sam stwierdził, że nie ma żadnych środków i nie mamy co liczyć, że odda nam te pieniądze. Że spotkamy się w sądzie, ale i tak nie odzyskamy środków od niego - mówi Katarzyna, cytowana w reportażu. Z Krajowego Rejestru Długów wynika, że firma jest zadłużona u trzech firm na kwotę 70 tys. zł. A takich długów ma być znacznie więcej. Dokładna kwota nie jest jednak znana, ale jak relacjonuje Katarzyna, po zsumowaniu "wyszłaby niebotyczna kwota". Nabywcy walczą z deweloperem o zwrot pieniędzy. Niedoszłym właścicielom powiedziano jednak, że gotówkę dostaną, jeśli uda się sprzedać działki. W większości są one jednak obciążone hipoteką, dlatego wydaje się to mało realne.
Niestety dla nabywców w odzyskaniu środków nie pomoże też bank. W myśl polskiego prawa, pieniądze z kredytów hipotecznych trafiają na specjalne rachunki powiernicze we współpracującym z deweloperem banku i wypłacane są w transzach po zakończeniu kolejnych etapów budowy, co ubezpiecza całą operację. Okazało się jednak, że pieniądze trafiały do dewelopera, pomimo że - jak podają poszkodowani - nie realizowano kolejnych etapów budowy. Bank odmówił komentarza w sprawie.
Kupujący, z którymi rozmawiał TVN, wyliczają, że mieli stracić przez dewelopera kwoty liczone w setkach tysięcy złotych, a dodatkowo mają do spłacenia pokaźne kredyty. - Jesteśmy w sytuacji, że nie mamy domu, mamy kredyt do spłacenia i musimy wynajmować mieszkanie, żeby normalnie żyć - mówi TVN-owi jedna z lokatorek. Deweloper nie chciał rozmawiać z dziennikarzami i groził policją. Wcześniej chciał im sprzedać jedno z mieszkań na rzeczonym osiedlu.