Jak pisaliśmy, polscy plantatorzy malin protestują przeciw niskim cenom owoców. Sadownicy mówią, że skupy wymuszają na nich "głodowe stawki", aby kilkukrotnie zwiększyć osiągany zysk. Producenci zaznaczają, że w obecnej sytuacji zniwelowanie strat byłoby możliwe tylko poprzez drastyczne obniżenie pensji pracowników zatrudnianych przy zbiorach. Aby dać wyraz swemu niezadowoleniu, plantatorzy zorganizowali protest m.in. w powiecie kraśnickim (woj. lubelskie).
Sadownicy z województwa lubelskiego rozpoczęli protesty 26 czerwca. Dwa dni później policja z Kraśnika poinformowała o utrudnieniach na drodze krajowej nr 74. "W powiecie kraśnickim w okolicach mostu na Wiśle ma miejsce protest sadowników-plantatorów dotyczący niskich cen owoców. Osoby poruszają się po przejściach dla pieszych w okolicy mostu (...). Protestujący co kilkanaście minut opuszczają przejście, umożliwiają tym samym przejazd kilku pojazdom. Kierowcom zalecamy objazdy" - czytamy w policyjnym poście opublikowanym na Facebooku.
"Tygodnik Poradnik Rolniczy" przekazał, że decyzja o zorganizowaniu protestu na Lubelszczyźnie nie była przypadkowa. Producenci chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na problem importu owoców z zagranicy, ponieważ w okolicach Kraśnika "znajduje się polskie zagłębie zakładów zajmujących się przetwórstwem malin, do których trafiają owoce importowane z Ukrainy". Sadownicy obawiają się, że zwiększony import wpłynie negatywnie na możliwość wzrostu cen owoców w skupach. Plantatorzy zamierzają także zorganizować strajk ogólnopolski. Demonstracja została zaplanowana na 3 lipca.
Plantatorzy mogą liczyć na otrzymanie w skupie ok. 5 zł za kilogram malin. Niektórzy sądzą, że ceny spadną do poziomu 3 zł za kilogram. Tymczasem konsumenci muszą płacić za te owoce znacznie więcej. Portal sadyogrody.pl podał przykład sklepów sieci handlowej Biedronka, w których opakowanie zawierające 125 gramów polskich malin kosztuje 4,99 zł. Oznacza to, że konsumenci muszą wydać niemal 40 złotych, aby kupić kilogram owoców.
Producenci twierdzą, że taka sytuacja czyni ich działalność nieopłacalną. - Żeby móc wyżyć, musiałbym sam zebrać wszystkie owoce, a to nie jest możliwe. Ile mam zapłacić pracownikom, złotówkę za godzinę? - zapytał plantator malin z Mazowsza w rozmowie z Interią. Mężczyzna dodał, że część malin, które uprawia, zbiera się pod koniec sierpnia. - Zobaczę, ile wtedy będą płacili, jak mało, to owoce zostaną na krzakach - powiedział sadownik.