Są nowe dane o sprzedaży kredytów mieszkaniowych. BIK mógł to napisać pierwszy raz od 2021 r.

W czerwcu br. o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 22,01 tys. potencjalnych kredytobiorców - podało Biuro Informacji Kredytowej. Po raz pierwszy od ponad półtora roku można napisać, że sytuacja jest lepsza niż rok wcześniej. Po starcie programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. należy spodziewać się wystrzału w danych.
Zobacz wideo Bezpieczny Kredyt 2% - dla kogo, ile można zyskać?

22,01 tys. - tylu potencjalnych kredytobiorców wnioskowało o kredyty mieszkaniowe w czerwcu tego roku, według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej. Należy pamiętać, że jest to liczba osób, a nie liczba wniosków (czy tym bardziej udzielonych kredytów). Często o kredyt mieszkaniowy ubiegają się dwie osoby (m.in. małżeństwa), nie wszystkie wnioski kończą się też zawarciem umowy. Na podstawie danych BIK można szacować, że efektem takiej liczby potencjalnych kredytobiorców będzie blisko o połowę niższa liczba udzielonych kredytów.

Dane o ok. 22 tys. osobach wnioskujących o kredyt mieszkaniowy w czerwcu br. są zbliżone do tych z poprzednich trzech miesięcy, a nawet wcale nie najlepsze - w maju o kredyty hipoteczne wnioskowało ok. 22,39 tys. osób, a w marcu 22,23 tys. (w kwietniu niespełna 21 tys.). Jednocześnie to niemal dwa razy tyle niż w drugiej połowie 2022 r. i na początku 2023 r., gdy na rynku trwała zapaść.

Ba, pierwszy raz od dawna BIK mógł napisać, że liczba osób wnioskujących o kredyty mieszkaniowe jest wyższa niż rok wcześniej. W czerwcu 2022 r. wnioskodawców było ok. 19,5 tys. osób. Ostatni raz z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w listopadzie 2021 r.

Do tego cały czas rośnie średnia kwota wnioskowanego kredytu (w czerwcu br. to ok. 382 tys. zł) i dlatego tzw. BIK Indeks Popytu na Kredyty Mieszkaniowe wzrósł rok do roku o 26,5 proc. To oznacza, że w czerwcu złożono wnioski kredytowe na wartość o 26,5 proc. wyższą niż przed rokiem.

Z drugiej strony, oczywiście na tle tego, co działo się w poprzednich latach - gdy miesięcznie o kredyty potrafiło wnioskować nawet ponad 50 tys. osób - czerwcowe dane o 22 tys. wnioskodawców rewelacyjne nie są. Trudno spodziewać się tu cudów - sytuacja się poprawia, ale rynek wciąż działa m.in. w warunkach wysokich stóp procentowych.

Kredyty mieszkaniowe w fazie odwilży. Kredyt 2 proc. jeszcze podkręci temperaturę

Główny analityk Grupy BIK prof. Waldemar Rogowski wyjaśnia, że obecna odwilż na rynku kredytów mieszkaniowych to m.in. efekt poluzowania przez KNF zasad dla banków przy liczeniu zdolności kredytowej (jeśli klient wnioskuje o kredyt z okresowo stałym oprocentowaniem) oraz wzrostu wynagrodzeń (nadal niższego od inflacji, ale coraz mniej). Marcin Krasoń, ekspert Otodom Analytics i obido, w niedawnej rozmowie z Gazeta.pl dodawał do tego także ogólne uspokojenie nastrojów. 

Jesienią przestały rosnąć stopy procentowe, które przez poprzednie kwartały były absolutnie największą przeszkodą w kupowaniu mieszkań. Nawet jak ktoś już miał ofertę, to bank potrafił ją zmienić w ostatniej chwili. Najpierw coś deklarował, a potem mówił klientowi 'dostaniesz 250 tys. zł mniej i nas to nie obchodzi'. To była bardzo trudna sytuacja dla kupujących. Niektórzy stracili zdolność kredytową, inni mieli z nią problem. Sytuacja była nieprzewidywalna, ludzie bali się wzrostu rat. To już się uspokoiło. No i przestała rosnąć inflacja. Już dziś jesteśmy pewni, że szczyt mamy za sobą. Nie pojawił się też wystrzał bezrobocia

- mówił Krasoń.

Rogowski z BIK zauważa, że lipiec i sierpień będą wręcz "upalne" na rynku hipotek za sprawą startu programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. Pierwsze dane z banków i od pośredników kredytowych wskazują, że zainteresowanie Polaków jest duże. Jednocześnie główny analityk BIK zauważa, że program kredytów z dopłatami miał wpływ na rynek kredytowy nawet zanim ruszył. 

Z jednej strony oczekiwanie na jego rozpoczęcie wstrzymywało decyzje o zaciągnięciu kredytu przez potencjalnych beneficjentów. Z drugiej zaś strony, może przyspieszyć decyzje o zaciągnięciu rynkowego kredytu przez te osoby, które z programu nie będą mogły skorzystać z przyczyn formalnych. Obawiają się oni według mnie dwóch rzeczy: problemów z przeprocesowaniem przez banki ich wniosków w momencie startu programu (możliwość wydłużenia okresu rozpatrywania wniosków) oraz wzrostu cen nieruchomości i to zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym, w związku z pojawieniem się dodatkowego bodźca popytowego wygenerowanego przez kredyty z dopłatą

- wskazuje Rogowski.

Więcej o: