Amerykańska Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) opublikowała raport z niebezpiecznej sytuacji, do jakiej doszło pod koniec ubiegłego roku podczas lotu Boeinga 777 z Kahului na Hawajach do San Francisco. Informacje o incydencie zostały ujawnione dopiero dwa miesiące po zdarzeniu. Przez kolejnych kilka miesięcy prowadzone było śledztwo.
Po dwóch miesiącach od niebezpiecznego zdarzenia, kiedy piloci zgłosili je amerykańskiej Narodowej Radzie Bezpieczeństwa Transportu, było za późno, aby móc skorzystać z czarnych skrzynek. Zapisane na nich dane nie były już dłużej dostępne. W związku z tym wszczęto śledztwo, w trakcie którego zebrano m.in. oświadczenia załogi i zeznania świadków oraz inne zapisy niebezpiecznej sytuacji.
Według stacji telewizyjnej CBS News samolot wystartował w czasie ulewnego deszczu. Na pokładzie Boeinga 777 było 271 pasażerów i 10 członków załogi. Start przebiegał zgodnie z procedurami, jednak z uwagi na pojawiające się pewne wahania prędkości i turbulencje, kapitan poprosił drugiego pilota, aby przestawił klapy o pięć jednostek. Według raportu NTSB drugi pilot, zamiast tego miał usłyszeć "15". W chwili wykonania rozkazu Boeing 777, który wzniósł się na wysokość około 640 metrów, z impetem spadł na wysokość zaledwie 228 metrów. Przez niewłaściwe ustawienie klap natychmiast uruchomiony został sygnał pochodzący z systemu ostrzegającego o niebezpiecznej odległości maszyny w stosunku do powierzchni ziemi. Według raportu załoga była w stanie na czas zapanować nad maszyną, przez co udało się uniknąć katastrofy. Lot do Kalifornii mógł być bezpiecznie kontynuowany bez kolejnych incydentów.
Sytuacją zaniepokojeni byli także pasażerowie feralnego lotu, do których dotarła amerykańska telewizja. Jeden z nich wspominał, że wiele osób w momencie zdarzenia krzyczała. - Wystartowaliśmy z normalną prędkością wznoszenia, a potem nagle dziób podniósł się całkiem, dość dramatycznie na jakieś 3 do 5 sekund - relacjonował lecący samolotem z żoną i dwójką dzieci mężczyzna. - W tym momencie rozległo się wiele krzyków - wspominał pasażer. Na szczęście w czasie incydentu nikt nie został ranny. Rzecznik United Airlines poinformował, że po zdarzeniu obaj piloci przeszli dodatkowe szkolenie i nadal latają dla amerykańskich linii lotniczych.