Bezpieczny kredyt 2 proc. cieszy się dużym zainteresowaniem Polaków. Choć program zwiększył popyt na mieszkania, jego wprowadzenie wywołało również negatywne skutki, takie jak wzrost cen nieruchomości, o czym pisaliśmy. Eksperci zwrócili również uwagę na problem egzekwowania przepisów dotyczących kredytu 2 proc. Przedstawili przy tym metody stosowane przez deweloperów, którzy omijają prawo.
W ramach rządowego programu rodzice z dzieckiem mogą wziąć 600 tys. zł kredytu. Limit wkładu własnego wynosi 200 tysięcy. Oznacza to, że osoby korzystające z Bezpiecznego kredytu 2 proc. mogą kupić mieszkanie za maksymalnie 800 tys. zł. Współpracownik jednego z warszawskich deweloperów stwierdził jednak w rozmowie z money.pl, że "deweloperzy stosują dziś różne triki, aby skusić klientów do zakupu nieruchomości, nawet jeśli kwota przekracza dozwolony rządowy limit".
- W praktyce na akcie notarialnym wpisywana jest dopuszczalna kwota, czyli 800 tys. zł, a pozostała jej część, na którą umówiły się obie strony, oferowana jest np. jako prace dodatkowe lub zmiany lokatorskie - powiedział rozmówca money.pl.
Jak zauważył ekspert rynku nieruchomości Tomasz Błeszyński, w przypadku stosowania takiego mechanizmu nie jest łatwo dowieść, że przepisy zostały naruszone. - Nawet jeśli jest to jakiś sposób na omijanie prawa, będzie to bardzo trudno udowodnić. Jest to nie do wykrycia - stwierdził Tomasz Błeszyński.
Tomasz Błeszyński wyjaśnił, dlaczego rozwiązania stosowane przez deweloperów mogą być niekorzystne dla klientów. - Teoretycznie dla klienta sytuacja jest jasna. W akcie notarialnym ma wpisaną określoną kwotę. Pozostałą część ma dopłacić np. za określone prace i w sposób, w jaki umówi się z deweloperem. Załóżmy, że klient zdecyduje się np. na wyburzenie ścian lub inne usługi związane z wykończeniem mieszkania. Pojawia się jednak pytanie, czy wydane w ten sposób pieniądze będą potwierdzone jakimś dokumentem. Może mieć to znaczenie, jeśli będziemy mieć potem jakieś roszczenia w stosunku do dewelopera - zauważył Błeszyński.
Ekspert rynku nieruchomości Jan Dziekoński zwrócił z kolei uwagę na to, że urzędy skarbowe sprawdzają akty notarialne, badając, czy ceny nieruchomości są zgodne z ich wartością rynkową. Gdy rozbieżność jest duża, urzędnicy mogą zakwestionować cenę nieruchomości zawartą w akcie notarialnym. - Teoretycznie zdarzały się przypadki, że urząd skarbowy odzywał się do wielu osób po wielu latach od transakcji. W takim wypadku to nie deweloper będzie mieć kłopoty, ale jego klient - podkreślił Jan Dziekoński.