- Uruchomiliśmy tymczasowy morski korytarz eksportowy z naszych portów. Ciężko pracujemy nad zachowaniem szlaków lądowych dla eksportu zboża. I niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora - powiedział Wołodymyr Zełenski we wtorek 19 września w Nowym Jorku. To właśnie do tych słów odniósł się w środę Mateusz Morawiecki.
Wypowiedź Morawieckiego pojawiła się podczas środowego live'a na Facebooku. Premier przypomniał, że to Polska była pierwszym krajem w Europie, który otworzył się na uchodźców z Ukrainy oraz pomagał w dostawach broni i środków humanitarnych na ogarnięte wojną tereny. - Nie może być tak, żeby po tym wszystkim słyszeć jakieś dwuznaczne - a niektórzy uważają, że w ogóle niedwuznaczne - sformułowania, które sprowadzają nas do roli państwa obojętnego - powiedział Morawiecki.
- Nie. My cały czas wierzymy w zwycięstwo Ukrainy, pomagamy, ale nasz interes, interes polskiego rolnika, polskiej wsi, Polaków musi być najważniejszy i jest dla nas zawsze najważniejszy. I tak będzie, niezależnie od tego, co kto będzie na świecie opowiadał, bo my nie kłaniamy się ani tym ze Wschodu, ani tym z Zachodu, tylko działamy w interesie Polaków - stwierdził dalej premier polskiego rządu.
Morawiecki zaznaczył, że Polska jest gotowa dalej pomagać Ukrainie, ale nie kosztem "destabilizacji polskiego rynku". Z tego też powodu rząd miał się zdecydować na wprowadzenie embarga na ukraińskie zboża, mimo że zgody tej nie wydała Komisja Europejska. Premier zaznaczył, że embargo będzie utrzymywane tak długo, aż zostaną wypracowane mechanizmy "współdziałania i współpracy".
Mateusz Morawiecki przestrzegł też władze Ukrainy przed "podgrzewaniem" tej sytuacji. - Przestrzegam władze ukraińskie: jeżeli będą eskalować konflikt, to będziemy dokładać kolejne produkty do zakazu wywozu na terytorium Polski - dodał.
Warto zauważyć, że opozycja oskarża rząd Mateusza Morawieckiego o zbyt późne działanie w sprawie ukraińskiego zboża, które w pewnym momencie zalało polski rynek. - Prawo i Sprawiedliwość według mnie, tutaj stawiam tezę, robiło to specjalnie, by na to pozwolić, by budować dzisiaj przed wyborami nastroje antyukraińskie i antyeuropejskie, by budować tę polaryzację: Ukraina zła, Unia zła, więc oni chcą budować nacjonalizm, który będzie rzekomo bronił Polaków - powiedział Michał Kołodziejczak z Agrounii w rozmowie z TVN24.
Rolnicy apelowali do rządu o ujawnienie nazw firm, które wzbogaciły się na procederze skupowania ukraińskiego zboża. Po trzech miesiącach Ministerstwo Rolnictwa przekazało, że dane te nie zostaną ujawnione.
16 września w życie weszło rozporządzenie ws. bezterminowego zakazu przywozu do Polski ukraińskich produktów rolnych (pszenicy, rzepaku, kukurydzy i słonecznika). Podobne decyzje podjęły również Węgry, Słowacja i Rumunia.
19 września wiceszef resortu gospodarki i handlu Ukrainy Taras Kaczka zapowiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że w ciągu kilku najbliższych dni Ukraina wprowadzi embargo na cebulę, pomidory, kapustę i jabłka z Polski. Wcześniej o możliwość wprowadzenia embarga na niektóre polskie, węgierskie i słowackie towary zapowiedział premier Denys Szmyhal.
Tego samego dnia, we wtorek 19 września, rzecznik polskiego rządu Piotr Müller ogłosił, że Polska może zakończyć wypłacanie świadczeń socjalnych dla Ukraińców, którzy przybyli do Polski po wybuchu wypowiedzianej przez Rosję wojny. - Nic nie jest na stałe dane. Przepisy po prostu wygasną na początku przyszłego roku - stwierdził polityk, o czym napisaliśmy więcej w artykule opublikowanym powyżej.