- W naszym rozmowach pojawia się termin sześciu miesięcy, w których ceny prądu i gazu będą zamrożone - powiedział w poniedziałek nowy poseł KO Andrzej Domański w Polsat News. Zapewnił, że nie będzie cenowego "wystrzału". - Prowadzimy prace, mamy konkretne wyliczenia dotyczące zamrożenia cen energii na poziomie zbliżonym do tegorocznych - mówił. Podkreślił przy tym, że tego mechanizmu nie można stosować w nieskończoność.
Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica prowadzą rozmowy koalicyjne. W umowie, oprócz podwyżek dla nauczycieli i budżetówki, zapisane ma zostać przedłużenie obecnego mechanizmu osłon przed podwyżkami cen prądu. - Powinny być dopłaty państwa do rachunków za prąd, dlatego dotychczasowy model zostanie przedłużony na kolejny rok - powiedział anonimowy informator "Dziennika Gazety Prawnej". Jak dodał, ostateczna decyzja w tej sprawie nie zapadła, ale jest prawdopodobna. - Nasza intencja jest jasna. Poziom cen dla gospodarstw domowych i samorządów miałby w 2024 r. być taki jak w tym roku lub zbliżony do nieg. Nie ma mowy o dużych podwyżkach - zapewnił.
Do Urzędu Regulacji Energetyki (URE) wpłynęły wnioski firm energetycznych o zatwierdzenie taryf na 2024 rok. We wnioskach przewidziano ceny prądu sięgające nawet 900 zł/MWh, co oznacza wzrost stawek na poziomie nawet 100-120 proc.
Think tank Forum Energii wylicza, że wygaszenie z końcem 2023 r. tarcz antyinflacyjnych oznaczałoby podwyżkę cen prądu nawet o 68 proc. To oznacza, że przeciętne gospodarstwo domowe zapłaciłoby w ciągu roku za energię 1220 zł więcej. Miesięcznie rachunki wzrosłyby więc o około o 100 zł.